Social Speedway 2.0: Janowski musi popracować nad głową. Bez Pedersena cykl byłby bezbarwny

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Nicki Pedersen
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Nicki Pedersen

Martin Vaculik wygrał Grand Prix Polski w Gorzowie. Najwięcej emocji dostarczyło jednak spięcie Macieja Janowskiego z Nickim Pedersenem. Duńczyk po raz kolejny udowodnił, że dodaje kolorytu mistrzostwom i bez niego byłoby w SGP nudno.

Zacznijmy od losowania numerów startowych, bo po raz kolejny z "jedynką" startował Tai Woffinden. W gwoli ścisłości, pragniemy poinformować, że dla Brytyjczyka była to trzecia sytuacja tego typu w tym sezonie. Przypadek? Trudno powiedzieć, ale szczęście na pewno sprzyja żużlowcowi z Wysp, a ono jest konieczne, jeśli chce się zostać mistrzem świata.

W historii cyklu SGP zapisał się za to Szymon Woźniak. Polak już w pierwszym starcie pokazał, że zasłużył na "dziką kartę", sięgając po pewne zwycięstwo. Został tym samym 185. żużlowcem w historii mistrzostw, który zdobył punkty.

Powody do świętowania w Gorzowie miał Nicki Pedersen. 41-latek przekroczył barierę tysiąca wyścigów w elitarnym cyklu. Więcej od niego w SGP uzbierał jedynie Greg Hancock.

Fatalnie spisywał się za to Chris Holder. Australijczyk, który ostatnio zawodzi również w meczach polskiej ligi, ostatecznie zakończył Grand Prix Polski bez punktów na koncie. Czy dla tak chimerycznie jeżdżącego zawodnika powinno być miejsce w przyszłorocznych mistrzostwach?

Do kontrowersji doszło za to po szesnastej gonitwie. Na torze zaiskrzyło między Maciejem Janowskim a Nickim Pedersenem. Polak pokazał Duńczykowi "międzynarodowy znak pokoju", podczas gdy ten zrewanżował mu się w parku maszyn. Pedersen wjechał w motocykl Janowskiego i niewiele brakowało, by mechanicy żużlowca z Wrocławia zaatakowali Pedersena.

Zachowanie Pedersena sprawiło, że do kolejnego wyścigu wyjeżdżał on w tumulcie gwizdów. Jedno trzeba przyznać - bez Duńczyka w Grand Prix wiałoby nudą.

Janowski popisał się za to w biegu dziewiętnastym, gdzie dzięki świetnemu refleksowi uniknął poważnego karambolu z Emilem Sajfutdinowem.

W wielkim finale zobaczyliśmy dwóch reprezentantów Polski - Bartosza Zmarzlika oraz Patryka Dudka. Ten drugi nie miał szczęścia po swojej stronie. Najpierw idealnie wstrzelił się w moment startowy, ale sędzie Krister Gardell postanowił przerwać wyścig. Za drugim razem, upadł na wejściu w pierwszy łuk po walce ze Zmarzlikiem.

Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Ostatecznie w wyścigu finałowym Biało-Czerwonych pogodził Martin Vaculik. Słowak zapisał się tym samym w historii, bo został pierwszym żużlowcem, który był w stanie po raz drugi wygrać Grand Prix na stadionie im. Edwarda Jancarza.

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po grudziądzku

Źródło artykułu: