Przed Get Well Toruń dość nerwowy okres. Porażka z Falubazem Zielona Góra 40:50 i napięty terminarz sprawiają, że wielu kibiców zaczęło mieć wątpliwości co do sportowego wyniku torunian. - Co tu dużo mówić, menedżer zajmuje się odpowiednim przygotowaniem zawodników, a wszystko zweryfikuje tor - podkreśla prezes Ilona Termińska.
Forma sportowa to jedno, ale pozostaje jeszcze pytanie jak poradzić sobie z ambicjami zawodników. Podstawowy skład chce odjechać zawsze swoje wszystkie programowe biegi, a jest jeszcze solidny rezerwowy w postaci Jacka Holdera. Młody Australijczyk nie zawodzi, ale gdy zmienia bardziej doświadczonych żużlowców Get Well, ci nie zawsze pałają entuzjazmem do takich roszad.
- Nie jestem tu dlatego, że jest łatwo. Spodziewałem się trudnego zadania. Mamy do czynienia z bardzo ciekawym projektem, w którym spotykają się różne osobowości. Z mojego doświadczenia wiem, że jeśli się nie gotuje i bulgocze, to nic z tego dobrego nie wynika. Wolę żeby się gotowało, niż gdyby moi zawodnicy stali w kącie z chusteczkami - przekonuje Jacek Frątczak.
Sportowa złość, która może się przekuć w pozytywne wyniki już dała o sobie znać chociażby w Zielonej Górze, gdzie Niels Kristian Iversen pokazał w drugiej części zawodów, że jest w stanie dobrze punktować. Duńczyk pokonał wtedy nieuchwytnego wcześniej dla nikogo Patryka Dudka, a Paweł Przedpełski, co do którego były wątpliwości - stał się liderem Get Well. - Rolą menedżera jest wykorzystanie tej sportowej złości i skierowanie jej w odpowiednim kierunku. Warsztatowa praca z Pawłem Przedpełskim, także pod kątem mentalnym dała świetne efekty. Liczyłem na jego dobry występ - przyznaje Frątczak.
Od początku sezonu menedżer torunian ma pełne ręce roboty. Cały czas poszukuje on optymalnego ustawienia swojego zespołu, a do tego musi ujarzmić wulkan emocji, który dodatkowo podsycają niezbyt dobre wyniki.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po leszczyńsku
- święci(co złego to nie my, wina wszystkich dookoła)
- czepianie się o szczegóły
- czep Czytaj całość