Kiedy toruńscy kibice świętowali zwycięstwo, które Get Well zapewnił sobie przed biegami nominowanymi, Paweł Przedpełski był wściekły. Uważał, że nie powinien być zmieniony po swoich dwóch pierwszych startach, bo najpierw został niesłusznie wykluczony, a później w zwycięstwie przeszkodził mu Niels Kristian Iversen.
- Takich spraw nigdy nie należy załatwiać przed kamerami. To nie jest dobra droga do prowadzenia dialogu z menedżerem czy z kimkolwiek innym z klubu. Jeśli są problemy, to jak najbardziej należy je załatwić, ale od tego jest szatnia - komentuje Jacek Gajewski.
Były menedżer Get Well żal Pawła Przedpełskiego jednak rozumie. - W swoim drugim biegu na pewno prezentował się lepiej od Iversena. Dobrze rozegrał start i tak naprawdę to Duńczyk przeszkodził mu wtedy w zwycięstwie. To nie była jego wina, że został zablokowany przez kolegę, który wyjechał zbyt szeroko. Gospodarze mogli ten bieg wygrać nawet 5:1, ale Iversen wyprowadził na pierwszą pozycję Łagutę - przekonuje Gajewski.
Przedpełskiego w trzeciej serii zmienił Jack Holder. Ta roszada miała ogromny wpływ na losy meczu. Australijczyk wygrał trzy kolejne wyścigi i dzięki temu torunianie posłali rywala na deski. - Paweł może tylko zadawać pytanie: dlaczego ja a nie Iversen? Nie mówiłbym jednak o błędzie, bo wejście Jacka Holdera dało dużo dobrego drużynie toruńskiej. Dzięki niemu Get Well zbudował przewagę. Zgadzam się jednak z Pawłem, że drugi bieg z jego udziałem zawalił nie on, lecz kolega z pary - podsumowuje Gajewski.
ZOBACZ WIDEO Motocykl żużlowy podczas meczu