[tag=858]
Falubaz Zielona Góra[/tag] do końca gonił za wynikiem, jednak zawodnicy forBET Włókniarza Częstochowa zachowali więcej zimnej krwi i triumfowali w Winnym Grodzie 46:44. - Można powiedzieć, że wygrana była na wyciągnięcie ręki. Analizując to na szybko możemy stwierdzić, że gdyby na pierwszym łuku nie wydarzyły się sytuacje moje i Piotra Protasiewicza, to spotkanie być może zakończyłoby się inaczej. Niestety, to my wpadliśmy w te nierówności, a nie częstochowianie - komentuje Grzegorz Zengota.
Wspomniane przez niego sytuacje dotyczyły koleiny, która utworzyła się na pierwszym wirażu. Przez nią zielonogórzanie tracili punktowane pozycje. - Widać, że w naszym zespole jest moc, ale występuje za dużo sytuacji, które kończą się na naszą niekorzyść. Trzeba je wyeliminować i będzie lepiej, szczególnie na naszym torze - przyznaje.
Falubaz w niedzielę nie mógł znaleźć sposobu na Fredrika Lindgrena, a dopiero w ostatnim wyścigu pogromców znalazł Adrian Miedziński. - Miedziński i Lindgren są w gazie, jadą na pograniczu przyczepności i mają prędkość. Ciężko było nawiązać z nimi walkę. Nie jestem zaskoczony postawą Szweda, bo Lindgren od początku sezonu jedzie jak zawodnik z innej planety. Gdzie się nie pojawi, spisuje się rewelacyjnie. Czuje ścieżki, wykorzystuje każdy centymetr toru. Na dziś jest w świetnej formie i tylko mu pogratulować. On, wspólnie z Miedzińskim, praktycznie wygrali Włókniarzowi mecz - stwierdza Zengota.
- Goście byli lepsi i trudno zwalić winę na tor. Były różne sytuacje nam niesprzyjające, ale to jest żużel. Nie można szukać przyczyn porażki w czynnikach zewnętrznych, tylko w sobie. Trzeba pracować dalej - uważa wychowanek zielonogórskiego klubu.
ZOBACZ WIDEO Motocykl żużlowy podczas meczu
To początek sezonu i ci pierwsi mogą być ostatnimi zarówno indywidualnie jak i drużynowo