- Do meczu w Tarnowie wystąpiłem w czterech treningach i jednym sparingu. Już przed zawodami napomknąłem gdzieś, że w poprzednim roku o tej samej porze miałem na swoim koncie pięć meczów kontrolnych i mniej więcej dziesięć treningów. Różnica jest zatem ogromna - mówi wicemistrz świata.
Mała ilość jazdy sprawiła, że sporo sprzętu ciągle czeka na sprawdzenie. M.in. tym Dudek tłumaczy wahania formy na torze beniaminka PGE Ekstraligi. - Wydaje mi się, że najlepsze silniki są jeszcze u mnie w garażu. Nie zdążyłem wszystkiego "przejechać". Myślę, że to również zaważyło o takim występie na inaugurację. Widoczne to było zwłaszcza w moim czwartym starcie, gdy byłem bliski wyprzedzenia Artura Mroczki. Złe dopasowanie motocykla mi to uniemożliwiło. Czułem się strasznie wolny. Tak naprawdę dopiero w ostatniej serii "coś" znaleźliśmy. Prowadziłem wówczas od startu do mety - tłumaczy.
Faktycznie, cieniem na postawie Dudka kładą się dwie "zerówki" w środku zawodów. Dał się wtedy przywieźć za plecami jadącego prędkością żółwia wyścigowego i wyraźnie męczącego się na motocyklu Artura Mroczki. Wystarczy napisać, że były to jedyne punkty zdobyte przez zawodnika gospodarzy.
Mankamentów przed drugą kolejką do wyeliminowania jest więcej. Krajowy lider zielonogórzan nie stracił co prawda refleksu na starcie, ale... - Gasnę gdzieś na trzydziestu metrach. Podobnie było na zawodach Speedway Best Pairs. Trzeba to zrzucić na karb braku objeżdżenia. Nie czuję się jeszcze komfortowo na motocyklu, popełniam mnóstwo błędów - kończy.
ZOBACZ WIDEO Oficjalne intro PGE Ekstraligi 2018