Stanisław Burza po meczu pokusił się o krótką ocenę spotkania - Było kilka niepotrzebnych upadków. Jeden bieg, po którym była duża nerwówka, kiedy najpierw Schultz upada na drugim wirażu i nie jest w stanie pojechać w następnych biegach. Potem wywrócił się Sajfutdinow. Jest 5:0 do tyłu. Na szczęście reszta drużyny pojechała w miarę równo.
Niedzielny mecz dla wychowanka Unii Tarnów nie zaczął się najlepiej. - Mój pierwszy start był słaby, bo miałem za mocno skręcone sprzęgło i motor mnie podniósł bardzo wysoko. Straciłem kilka metrów już na starcie. Na wyjściu zdążyłem dojechać, ale tor w początkowej fazie zawodów nie nadawał się do walki. Mimo starań, jazdy po małej, po dużej nie byłem w stanie tej pozycji odrobić. Następne biegi w jego wykonaniu były już bardziej udane. Mimo słabszych startów Burza nadrabiał dystans na kolejnych okrążeniach. - Walcząc na dystansie odrabiałem stracone pozycje. Raz tak było, że jechałem na czwartym a przywiozłem dwa z bonusem. Dużo mnie to kosztowało pracy i przede wszystkim ryzyka, bo dwa biegi były takie, że odbiłem się od płotu a w jednym przejechałem około 30 metrów kołem po bandzie. Myślałem, że mój bieg się właśnie tam kończy. Ale pilnowałem motocykla, leżałem mocno na kierownicy i udało mi się wyjechać z wirażu. Tego oczekuje od nas publika - aby było trochę walki. Żeby te biegi nie były od startu do mety bez walki.
Mimo zgromadzenia dwunastu punktów Burza nie do końca był zadowolony ze swojego występu. - Może zdobycz punktowa nie jest zła, ale myślę, że przy tych moich staraniach mogłem dowieźć te dwa punkty więcej. Tam, gdzie przywiozłem tą jedynkę niewiele zabrakło, żebym przywiózł dwójkę z bonusem - mówił po spotkaniu.
Kilka tygodni temu łodzianie rozegrali kontrolny sparing ze Startem Gniezno. Orzeł przegrał bardzo wysoko, bo aż 63:27. Występu w tym meczu do udanych nie zaliczył z pewnością Burza, który w pięciu biegach zdobył jeden punkt. Po sparingu trener Zdzisław Rutecki dał mu wolne na kolejne spotkanie. - Ciążyła nade mną presja, bo zostałem odsunięty po słabym sparingu w Gnieźnie, gdzie powiedziałem, że jadę na zupełnie innym motocyklu. Na takim, na którym do tej pory nie startowałem. Chciałem go tylko przetestować, sprawdzić czy się nadaje. Jechałem całe zawody na nim mimo zmian przełożeń, różnych rozwiązań poprzez wymianę gaźników, dysz, zapłonów i zębatek. Ten silnik po prostu nie załapał. Ale uważam, że po to jest trening czy sparing, żeby można było szukać troszeczkę w sprzęcie, bo jeśli się jedzie na jednym silniku i on się kończy, wtedy nie wiadomo na co się przesiąść. Często nie ma czasu, żeby coś wypróbować. Ten sparing poświęciłem głównie na to, żeby czegoś się dowiedzieć o tym nowym silniku. Po słabym występie zostałem odsunięty.
Zawodnik nie ukrywa, że zaskoczyła go taka decyzja kierownictwa drużyny - Bardzo byłem zdziwiony tą decyzją, ale z pewnością trochę się otrząsnąłem. Wiedziałem, że po to przyjeżdżam tutaj na trening, żeby się pokazać i udowodnić, że to nie była dobra decyzja. Z drugiej strony nie dziwię się kierownictwu, bo są to osoby, które obserwują nas z zewnątrz i uważają, że jak zawodnik się zaprezentuje słabo to prognozuje to słaby występ w następnym spotkaniu. Ja wiem jedno - na motocyklu, który nie pasuje ciężko się jedzie.
Udanym występem przeciwko krośnieńskim Wilkom Burza udowodnił, że nie stracił dobrej formy. - Występ w Gnieźnie spowodował, że zostałem odsunięty od składu. Ale w tym meczu zrobiłem wszystko, aby udowodnić, że jeszcze na wiele mnie stać i potrafię walczyć. Że mimo przegranych startów odrabiam na trasie dystans. Oczywiście dużego żalu nie mam ani do trenera ani do kierownictwa, bo to była ich decyzja.