Jacek Gajewski staje w obronie Roberta Kościechy. Mocne słowa byłego menedżera Get Well

WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Na zdjęciu: Jacek Gajewski i Robert Kościecha w trakcie wspólnej pracy w Get Well
WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Na zdjęciu: Jacek Gajewski i Robert Kościecha w trakcie wspólnej pracy w Get Well

Jacek Gajewski jest zdziwiony opiniami, że podczas pracy w Get Well Toruń nie mógł znaleźć wspólnego języka z Robertem Kościechą. - To bzdury. Nie wiem, kto z klubu opowiada takie rzeczy, ale mógłby się chociaż pod tym podpisać - komentuje.

- Przyznam, że cała sprawa wywołała u mnie dużą konsternację - mówi nam Jacek Gajewski. - O relacjach z Robertem Kościechą w pierwszej kolejności powinniśmy się wypowiadać ja i on, bo to nas sprawa dotyczy. Chcę bardzo głośno powiedzieć, że bardzo dobrze nam się współpracowało i nie mieliśmy żadnych problemów, żeby się porozumieć. Byłem z niego naprawdę zadowolony. Nie wiem, czemu ktoś z klubu opowiada takie rzeczy, ale nie mają one nic wspólnego z prawdą - komentuje były menedżer Get Well Toruń.

Gajewski podkreśla, że dobre relacje z Robertem Kościechą trwają do dziś. - Problemy i różnica zdań, kiedy ludzie ze sobą bezpośrednio współpracują, są nieuniknione. Takie coś musi się czasami zdarzyć. Uważam jednak, że znamy się na tyle dobrze i mamy do siebie wystarczająco duży szacunek, że potrafiliśmy to w normalny sposób za każdym razem załatwić. Nigdy nie było żadnych intryg czy robienia czegoś za plecami. Wszystko wyjaśnialiśmy w cztery oczy i dochodziliśmy do porozumienia. Obaj potrafiliśmy zwrócić sobie uwagę, ale też się później dogadać. To była i jest szczera relacja, więc wmawianie nam jakiegoś konfliktu jest dziwne. Nie chcemy wyjść na konfliktowe osoby. Protestuję przeciwko przyklejaniu nam takiej łatki  - komentuje Gajewski.

Były menedżer Get Well Toruń podkreśla, że dobrze ocenia pracę Kościechy w Toruniu. Nie zgadza się z opinią, że pod jego wodzą juniorzy nie zrobili żadnego postępu, a ich punktów zabrakło, żeby uniknąć rywalizacji w barażach. - Największy wpływ na sytuację drużyny miały mecze, które zostały przegrane różnicą dwóch punktów. Tak było z Gorzowem, Lesznem i Zieloną Górą - analizuje Gajewski.

- Dużym nadużyciem jest stwierdzenie, że te spotkania przegrali juniorzy. Nasza młodzież jechała wtedy po trzy razy i robiła podobny wynik do najsłabszego lub nawet dwójki najsłabszych seniorów, którzy startowali po cztery lub pięć razy. Nie można zatem zrzucać wszystkiego na juniorów - przekonuje były menedżer.

- Moim zdaniem młodzieżowcy pod wodzą Roberta zrobili duże postępy. Wystarczy spojrzeć na średnią Igora Kopcia - Sobczyńskiego z 2016 roku i porównać ją do tej z roku ubiegłego. Różnica może nie jest ogromna, ale jednak zauważalna gołym okiem. Do tego trzeba dodać imprezy juniorskie. W zeszłym roku Get Well zdobył brązowy medal MMPPK, a wcześniej nie było nawet awansu do finału. To samo dotyczy MDMP i DMPJ. Przecież w tegorocznym DMPJ po drodze do finału chłopacy wygrywali wszystkie eliminacje, a później był brąz. Jak można zatem mówić, że na tle dwóch czy trzech wcześniejszych sezonów nie było progresu? Był i to duży. Norbert Krakowiak, Marcin Kościelski czy wspomniany Igor jechali lepiej. Wchodzili przecież też do finałów imprez młodzieżowych - podsumowuje Jacek Gajewski.

ZOBACZ WIDEO Finał PGE Ekstraligi to był majstersztyk w wykonaniu Fogo Unii
[color=#000000]

[/color]

Źródło artykułu: