Grzegorz Drozd: Tomka stać na mistrza

Po dziewięciu latach przerwy uroczy i kameralny Stadion Marketa w Pradze ponownie otwiera żużlowe szaleństwo na najwyższym poziomie - cykl Grand Prix. - Tomka stać na mistrza - powiedział słynny Papa Gollob, ociec naszego najlepszego żużlowca – Tomasza Golloba.

W tym artykule dowiesz się o:

Pedersen śladem Maugera

Pytaniem numer jeden jednak pozostaje forma Nickiego Pedersena oraz to, czy Duńczyk jest w stanie powtórzyć wynik Ivana Maugera. Legendarny Nowozelandczyk jako jedyny do tej pory potrafił zwyciężać w trzech kolejnych sezonach. Przypomnijmy, że Mauger triumfował w latach 1968-1970 na trzech różnych stadionach. Zadanie może być trudne. Tak trudnego wejścia w sezon Nicki Pedersen chyba nie miał nigdy w karierze. Duńczyk drugi rok z rzędu nie stratuje w lidze angielskiej skupiając się na startach w lidze szwedzkiej i polskiej. W tej ostatniej przeżył ogromne kłopoty z Włókniarzem Częstochowa. Brak środków i próba obcięcia kontraktu o połowie spowodowała, że Nicki wyjechał na tor w meczu ligowym dopiero w ostatnią niedziele. Występ nie był rewelacyjny. Zdobył 11 punktów, przegrał z niewysoko notowanym Jeleniewskim i musiał gonić na trasie po słabych startach innych przeciwników. – Całe to zamieszanie, to na pewno nic dobrego dla mojej formy, ale staram nie zaprzątać sobie tym głowy. Liga to zupełnie inna bajka niż Grand Prix. Ogromnego znaczenia nabiera mentalność i odporność psychiczna – tłumaczy Nicki. – Nie myślę o historycznych rekordach. Skupiam się na czekających mnie zawodach oraz na optymalnych rozwiązaniach przy sprzęcie wraz ze swoimi mechanikami. Pewności dodaje mi fakt, że na praskim torze w ostatnich dwóch latach szło mi znakomicie. Od pewnego czasu powtarzam, że kluczem do końcowego sukcesu jest dobry początek. Spora zaliczka punktowa na samym starcie pozwala na większy komfort w kolejnych turniejach. To rywale muszą gonić, a nie ja ich. Ja w tym czasie mogę koncentrować się na samej jeździe – mówi Pedersen.

Emil – szansa na lepsze jutro

Praga debiutowała w 1997 roku. 12 lat temu była taka sama piękna, słoneczna pogoda, nie brakowało polskich kibiców i lało się znakomite złociste czeskie piwo. Subtelna różnica, że nasz niezmienny faworyt Tomek Gollob miał na karku kilka lat mniej. Tomasz w parkingu był spokojny i skupiony. – Jestem dobrej myśli – ucinał krotko przed treningowymi jazdami. W jego boksie obecny był ojciec Władysław Gollob. – Nadal wierze że Tomka stać na złoty medal. Proszę się nie dziwić, że zawodnicy również i Tomek nie lubią odpowiadać na tego typu pytania, ale wiem, że syn wciąż ma nadzieje i wiarę w końcowy sukces. Inaczej nie wkładałby tylu wysiłku i zaangażowania w kosztowny serial Grand Prix – przekonywał słynny Papa Gollob. Obóz Golloba paradował w nowych bluzach z dużą "trójką" na plecach. Grand Prix to okazja do nowych pomysłów, strojów, desingów, ciekawostek i nowinek. Ale przechodząc się po parkingu można było odnieść nieodparte wrażenie, że to spotkanie starych znajomych. W kadrze i zespołach zawodników na pozycjach mechaników, topowych tunerów, czy menagerów niewielkie różnice. Najbardziej przykuwająca wzrok nowością jest blond torpeda z Rosji – Emil Sajfutdinow. Emil może być debiutem spod znaku najwyższej jakości. Szybki, pewny siebie, bojowy, bez respektu dla starszych i bardziej utytułowanych. Na takie "wejście smoka" kibice żużla czekają od długich lat. A dokładnie od szturmu Tomka Golloba na czołówkę światową w 1993 roku. Podobieństw jest wiele. Obydwaj są przedstawicielami za żelaznej kurtyny. Obydwaj obdarzeni mega talentem. Jazdę obydwóch można skomentować w taki sam sposób – urodził się na motocyklu. Dobre wyniki Emila mogłyby być doskonałą promocją żużla. Ciągła stagnacja. Te same powtarzające się do znudzenia nazwiska w czołówce, to nic dobrego dla wizerunku speedway’a. Zrelaksowany i uśmiechnięty młody Emil ucinał sobie pogawędkę przed treningiem z uroczą blondynką. Jego fani są przekonani, że powodów do radości Rosjaninowi nie zabraknie również na finiszu.

Dojne krowy

Do Pragi wybrać się warto. Nie tylko ze względu na atrakcje turystyczne. To równie świetna atmosfera i otoczka towarzysząca zawodom. Co rok zjeżdża się wielu Polaków. Dodatkowym smaczkiem jest inauguracja. Poważnym pstryczkiem w nos kibica są bardzo drogie ceny biletów. Najdroższe (trybuna główna) kosztuje aż 94 euro. Za najtańszą wejściówkę sympatyk żużla na żywo musi zapłacić 28 euro. – Czesi przesadzają. Uważają nas za dojne krowy, które można wydoić z pieniędzy – oburza się Maciek, który przyjechał z Leszna. Tor w Pradze również nie należy do tych, które powodują najciekawsze widowiska. Geometria trochę przypomina ten nasz wrocławski. Dość kanciaste łuki powodują, że bardzo trudno wyprzedzić kogokolwiek na trasie. - Trzeba skupiać się na jeździe często jedną skuteczną ścieżką. Gdy się atakuje pozostaje liczyć na błąd rywala z przodu – twierdzi Tomek Gollob, który na Markecie zdążył przeżyć cała paletę emocji. Szczęścia, radości, rozczarowań i smutków. To tutaj w Pradze równe dziesięć lat temu w potwornej ulewie i błocie rozpoczął marsz wydawałoby się wtedy pewny tytuł mistrza świata. – Wysokie piąte miejsce z poprzedniego roku jest dobrym prognostykiem. Poczyniłem w tym sezonie ogromne inwestycje i zmiany. W sprzęcie, i w ludziach.

Nie obiecują

W tegorocznym cyklu obok naszego etatowego reprezentanta oraz spolszczonego Holty ścigać się będą Sebastian Ułamek i Grzegorz Walasek. Prawie rówieśnicy. Żużlowcy po trzydziestce. Z ogromnym bagażem doświadczeń łącznie ze startami w SGP. – To moje trzecie podejście. Trzeci powrót – rozpoczął Ułamek. – Nie chce deklarować konkretnego rezultatu, ale nie ukrywam, że satysfakcjonujący mnie wynik, to pierwsza ósemka. Jestem dojrzalszym zawodnikiem. Cała ta otoczka nie stresuje mnie już w taki sposób, jak to było wcześniej. Znam swoje miejsce w szeregu i zamierzam walczyć – dodaje Ułamek.

Z markotną i zafrasowaną miną po zakończonym treningu siedział Grzegorz "Mumin" Walasek. – Nie tak wyobrażałem sobie prace moich motocykli. Jeden silnik nie jedzie zupełnie. Z pozostałymi nie jest wcale lepiej – tłumaczył wpatrzony tępym wzrokiem w jeden punkt Walasek. Zielonogórzanin w Grand Prix debiutował w 2001 roku. Był wielkim objawieniem, rewelacją i seryjnym pogromcą ówczesnego mistrza świata Marka Lorama. Jeden z lepszych występów zaliczył właśnie w Pradze. – Nie ma sensu wracać do tamtych wydarzeń. Od tamtej pory zużyłem wiele silników. Życie nie lubi próżni. Wszystko się zmienia. Mam wrażenie że również praski tor. Dowieziono materiału o charakterystyce mączki. Tor jest twardy. Nie spodziewam się że trakcie zawodów będzie inny. Nie deklaruje żadnych konkretów. Podchodzę na spokojnie. Dam z siebie wszystko i zobaczymy jaki będzie końcowy rezultat – mówi Walasek.

Złamać mistrza

Jason Crump jest rekordzistą jeśli chodzi o ilość wygranych na Markecie. W latach 2002-2004 dokonał sporego wyczynu i zgarnął główną pule trzy razy pod rząd. – Lubię tor w Pradze. Jest długi i szybki. Moje motocykle świetnie pracuje, a ja lubię ścigać się na pełnym gazie. To chyba cała tajemnica - mówi z uśmiechem Jason, którego w ostatnich sezonach z roli dominatora na Markecie zluzował Nicki Pedersen. Duńczyk w ostatnich dwóch latach niemalże znokautował rywali odnosząc przekonywujące zwycięstwa. W 2007 wygrał wszystkie siedem wyścigów. Wszyscy obecni w Pradze mają nadzieje, że tym razem tak nie będzie.

Z Pragi Grzegorz Drozd

Komentarze (0)