Nowy właściciel Stali przekonuje, że nie jest szaleńcem. Kasy w błoto nie wyrzuca

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Unia Tarnów - Stal Rzeszów. Na kolejne derby kibice muszą poczekać.
WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Unia Tarnów - Stal Rzeszów. Na kolejne derby kibice muszą poczekać.
zdjęcie autora artykułu

Po zakończeniu transferowej giełdy pojawiły się głosy, że Ireneusz Nawrocki, nowy właściciel Stali Rzeszów, psuje rynek, że stosuje gangsterskie metody. - Nie jestem wariatem, a każdą wydaną złotówkę oglądam dwa razy - twierdzi biznesmen.

- Jeśli ktoś zarzuca mi, że wydałem krocie na Grega Hancocka, to ja odpowiadam, że zyskamy na tym wszyscy - mówi Ireneusz Nawrocki, nowy właściciel Stali Rzeszów pytany przez nas o to, czy nie przesadził z wydatkami w trakcie ostatniej transferowej giełdy. - Przecież na wyjazdowych meczach Stali z Hancockiem będą tłumy. Rywale zarobią na biletach. A może mam przyjeżdżać bez Grega - pyta.

Nawrocki nie jest o to zły, ale na pewno przeszkadza mu fakt, iż dorobiono mu gębę i mówi się o nim, jako o osobie, która szasta kasą na lewo i prawo. - Menedżer Rafał Trojanowski świadkiem, że jestem twardym negocjatorem. I w żadnym wypadku nie przepłacam - dodaje, chwaląc się, że pozyskał zawodnika, któremu inny klub oferował 80 tysięcy za podpis i 1200 za punkt, dając mu 15 tysięcy za podpis, nowy silnik i 1200 za punkt. - Najwyraźniej nam bardziej zaufał - podkreśla.

- Przekupywanie, podkupywanie to nie moje metody, więc trudno mówić, że zepsułem rynek. Walczyliśmy o pewne transfery jak każdy. Hancock jest zakupem ekstra, ale pozostali mają normalne stawki. Nie załatwiliśmy wszystkiego kasą. Poza wszystkim osobiście rozmawiałem najwyżej z trzema zawodnikami, więc nie rozumiem, jak można mi zarzucać rozrzutność przy negocjacjach - kończy Nawrocki.

ZOBACZ WIDEO: Profesor Harat: Szansa, że Gollob będzie chodził jest nieduża. Trzeba mieć nadzieję

Źródło artykułu: