Wygrał ze śmiercią. Teraz chce się zmierzyć z ligą polską

Groźny wypadek mógł zakończyć nie tylko żużlową karierę Lewisa Kerra, ale i życie. Brytyjczyk pokazał jednak charakter. Wrócił nie tylko do normalnego funkcjonowania, ale i sportu. Teraz stawia przed sobą nowe wyzwanie - ligę polską.

2 sierpnia 2015 roku. Środowisko żużlowe zamarło po informacji, że Lewis Kerr zanotował groźny upadek podczas mistrzostw czwórek Premier League w Peterborough. Brytyjczyk razem z Joshem Grajczonkiem uderzył w znajdującą się w bandzie bramę, która otworzyła się. Ogrodzenie wokół toru zostało zniszczone, a brytyjskim żużlowcem szybko zajęły się służby medyczne. Kerr helikopterem został przetransportowany do szpitala, a lekarze zdiagnozowali u niego poważne obrażenia głowy.

Zawodnicy, działacze oraz kibice mobilizowali się i apelowali o modlitwę w intencji Kerra. Na szczęście niebywale szybko zaczął wracać do zdrowia. Już po trzech dniach odzyskał przytomność, a ze szpitala wyszedł po niespełna dziesięciu. I od razu zapowiedział walkę o powrót na tor, która była możliwa tylko dzięki tytanicznej pracy, jaką wykonał.

- Lekarze powiedzieli mojej żonie, że mogę umrzeć, a jeśli się obudzę, mogę już nigdy nie stanąć na nogi albo też w ogóle jej nie poznać. Niewiele ludzi wie, jak wiele przeszedłem przez cały okres rehabilitacji. Nie mogłem wykonywać nawet najprostszych czynności - na przykład wyjść do toalety. Jestem naprawdę wdzięczny, bo wielu nie wyszłoby z tego. Mam wielkie szczęście, że teraz znów mogę się ścigać - opowiadał Lewis Kerr w rozmowie z Daily Echo.

W 2017 roku Kerr regularnie ścigał się na Wyspach Brytyjskich w dwóch klasach rozgrywkowych. Na swoim koncie ma udział w ponad siedemdziesięciu zawodach. W przyszłym roku skończy 28 lat i chce zrobić następny krok w swojej karierze - zacząć się ścigać w lidze polskiej. W związku z tym ostatnio podpisał kontrakt z II-ligowym KSM-em Krosno.

ZOBACZ WIDEO Prezes Stali Gorzów dołączył do akcji Movember
[color=#000000]

[/color]

- Liga polska zawsze była jednym z moich głównych celów. Żużel w waszym kraju to wielka sprawa, dlatego chciałem zostać jego częścią. Nie boję się polskich torów, bo wydaje mi się, że na większych obiektach spisuję się nawet lepiej niż na mniejszych. Będę dobrze przygotowany do tego wyzwania zarówno pod względem fizycznym, jak i sprzętowym. Na pewno dam z siebie wszystko, żeby zapewnić sobie miejsce w składzie. Moim celem jest pojechanie we wszystkich meczach KSM-u i udowodnienie, że zasługuję na to - opowiada nam Lewis Kerr.

Krośnieński tor preferuje zawodników z dobrym refleksem na starcie. I jest to coś, co może zwiększyć szanse Brytyjczyka na skład. - Myślę, że starty są moją najmocniejszą stroną. To zawsze był mój atut. Wiosną planuję przyjechać do Krosna, żeby poznać tor i sprawdzić motocykle - tłumaczy. - Lewis pomimo ciężkiej kontuzji, którą odniósł w 2015 roku, jest bardzo dobrze przygotowany zarówno pod kątem fizycznym, psychicznym i sprzętowym. Obecnie posiada dwa kompletne motocykle przeznaczone na ligę polską i dodatkowo kilka silników. Uważam, że to ciekawy zawodnik. Warto dać mu szansę - mówi odpowiedzialny za jego sprowadzenie do Krosna menedżer Adrian Rosiński.

W przypadku brytyjskich żużlowców częstym problemem w kontekście startów w Polsce były kolizje terminów. Zwłaszcza jeśli zawodnik ścigał się w brytyjskiej drugiej klasie rozgrywkowej. Kerra ten problem w 2017 roku nie powinien dotyczyć. - Będzie tam jeździł zazwyczaj w poniedziałki, piątki i z małymi wyjątkami w środy - wyjaśnia Rosiński.

- Mój wypadek sprzed dwóch lat sprawił, że jeszcze bardziej jestem zdeterminowany i głodny sukcesów w żużlu. Myślę, że niewiele osób wróciłoby do sportu po tym, co ja przeżyłem - mówi Lewis Kerr. Nie ulega wątpliwości, że czeka go bardzo trudne zadanie. W Krośnie, mimo że nie zbudowali mocnej drużyny, to na pięć miejsc w składzie przypada dziewięciu zawodników. Kerr z zerowym doświadczeniem na polskich torach jest w tej chwili ostatni w kolejce do meczowego zestawienia. Już raz jednak pokazał, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Ciężką pracą zdołał wrócić do zdrowia i na tor. Jeśli z podobnym zaangażowaniem podejdzie do jazdy w Polsce, to jest w stanie zadomowić się w składzie KSM-u.

Komentarze (15)
avatar
undisputed
26.11.2017
Zgłoś do moderacji
1
4
Odpowiedz
No modlitwa to tu na pewno nie pomogła gdyż nie ma dowodów na to że wymyślony przez ludzi Bóg istnieje... Gościu miał dużo szczęścia i tyle. 
AMON.
26.11.2017
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
I tak nie pojedzie Krosno jest za cienkie by mu zapłacic. 
avatar
Endrju89
26.11.2017
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Pan Lewis niech barrss się nie napala bo i tak nie pojedzie w żadnym meczu. Lyager też czekał na telefon z Polski, też był napalony jak szczerbaty na suchary i co ? i gówno! w Krośnie i tak będ Czytaj całość
avatar
V 7
26.11.2017
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Krosno powinno dać mu szansę. Lepiej niech on jedzie jak jakiś inny slaby zawodnik dziwnym losem wybrany 
avatar
sympatyk żu-żla
26.11.2017
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Powodzenia w karierze sportowej ni życiu osobistym.