Brady Kurtz ma niewielkie doświadczenie ekstraligowe. Pojawił się w tych rozgrywkach w końcówce minionego sezonu i zrobił na wszystkich świetne wrażenie. W dwóch meczach dla ROW-u Rybnik uzyskał średnią biegopunktową 1,750.
Warto jednak pamiętać też o tym, że młody Australijczyk nie miał w tym roku pewnego miejsca w składzie pierwszoligowej Polonii Piła. Tymczasem teraz będzie startować w drużynie aktualnego mistrza Polski.
- Obaw o Brady'ego bym mimo wszystko nie miał. Z uwagą przyglądałem się temu chłopakowi, gdy trafił na wypożyczenie do Rybnika i zrobił na mnie duże wrażenie. Świetnie jechał poza tym w juniorskim czempionacie. Unia moim zdaniem nie ryzykuje, bo Brady z meczu na mecz czyni coraz większe postępy. Nie sądzę, by nagle miał zatrzymać się w rozwoju - mówi ekspert i żużlowy menedżer, Wojciech Dankiewicz.
Wśród komentatorów przeważa opinia, że Kurtz to największa obok Maxa Fricke nadzieja australijskiego żużla. Leszczynianie zdecydowali się na inwestycję, która może sprawić, że będą mieli klasowego żużlowca na lata. Szanse na to są tym większe, że sponsorem i bliskim znajomym Brady'ego jest prezes Unii, Piotr Rusiecki.
- Australijscy żużlowcy nie przebijają się do Europy przez przypadek. Przylatują tu tylko najlepsi, a Brady na pewno do nich należy. Powiedziałbym, że to taka żużlowa perełka i moim zdaniem kandydat na przyszłego mistrza świata. Fajnie, że w Lesznie pojawia się nowy Australijczyk i podejrzewam, że Leigh Adams, który przez lata tam startował, dołożył w tym temacie swoją cegiełkę. Teraz, mając miejsce w składzie Unii, Brady może wykonać ogromny postęp. Z uwagą będę mu się przyglądać - kwituje Dankiewicz.
ZOBACZ WIDEO Sparta Wrocław nie szkoli? Andrzej Rusko zaprzecza tej teorii