- Na nowych regulacjach zyskać mogą przede wszystkim ci, którzy będą mieć w składach takich żużlowców jak Jack Holder, Brady Kurtz i Max Fricke. Jeśli chodzi o Polaków, to najlepszy byłby Woryna, ale on zostaje w ROW-ie - twierdzi były menedżer Unibaksu Toruń. - Inna sprawa, że oni trafią do silnych drużyn, a to może oznaczać problemy - dodaje Sławomir Kryjom.
Co konkretnie ma na myśli? - Menedżerowie i trenerzy będą mieć twardy orzech do zgryzienia. Czasami trzeba będzie zabrać teoretycznie mocniejszym żużlowcom jeden czy dwa biegi. A oni pracują przecież na akord. Zarabiają za zdobyte punkty. W ten sposób wchodzimy dość głęboko w ich zarobki, a to zawsze generuje konflikty - przekonuje.
Kryjom nie wierzy również, że pod numerami 8 i 16 będą jeździć liderzy zespołów. Teoretycznie taka sytuacja mogłaby mieć miejsce w Gorzowie, gdzie mają Bartosza Zmarzlika. - To nie są lata 90., kiedy z tymi numerami jeździli Hans Nielsen, Tony Rickardsson czy Greg Hancock, którzy potrafili odmienić losy meczu. Dziś bardzo ważne jest dopasowanie sprzętu. Z biegu na bieg jedzie się czasami na zupełnie innych przełożeniach - tłumaczy.
- Nie dziwię się, że trener Chomski nie chce wystawiać na tej pozycji Bartosza Zmarzlika. Sam na jego miejscu zwyczajnie bym się bał, że zawodnicy przeciwnej drużyny zapoznają się z torem i będą mieć przewagę nad moim zawodnikiem. To mógłby być strzał w kolano - podsumowuje Kryjom.
ZOBACZ WIDEO Nowe pomysły na walkę z dopingiem w sporcie żużlowym
[color=#000000]
[/color]