Fogo Unia Leszno pokonała w pierwszym finale PGE Ekstraligi Betard Spartę Wrocław 49:41. Tej wygranej nie byłoby bez Bartosza Smektały, który jedzie fantastyczny sezon. Jeśli drużyna Piotra Barona zdobędzie w tym roku złoto, to w dużej mierze będzie ono udziałem młodego zawodnika. - Cichy bohater spotkania. To w ogóle jest jego rok. Ma złoto w DPŚ, DMŚJ, DMEJ, MIMP, a za chwilę może dorzucić jeszcze mistrzostwo z Fogo Unią. Nie jest też bez szans w IMŚJ. To wszystko jako junior może zrobić w rok. Niebywałe - komentuje Sławomir Kryjom.
Na wielkie słowa uznania naszym zdaniem zasłużył również Piotr Pawlicki, który pokazał, że dla swojego klubu jest w stanie poświęcić nawet własne zdrowie. - Nie pamiętam, żeby w ostatnich latach ktoś jechał z takim zaangażowaniem dla zespołu. Był wszędzie i swoją energią zarażał kolegów z drużyny. Jeździł parą i pilnował Grzegorza Zengotę lub Bartka Smektałę. A na końcu zacisnął jeszcze dla kibiców zęby - podkreśla Kryjom.
Następny plus wędruje do zawodnika z drugiej ligi. W niedzielę do Nice 1.LŻ awansował zespół HAWY Startu Gniezno, a ogromny udział w tym sukcesie miał Adrian Gała. - Jeden z ojców zwycięstwa. Warto go docenić, bo miał nieudane występy, w zaskoczył w tym najlepszym momencie. Nikt się tego po nim nie spodziewał. Minus od razu dla Bjarne Pedersena, który doskonale zna tor w Gnieźnie, a zawiódł. Od zawodnika tej klasy powinno się wymagać zdecydowanie więcej - zauważa nasz ekspert.
Dużego minusa dostaje od nas Peter Kildemand. Gdyby Duńczyk nie zawiódł na Smoczyku, to Fogo Unia byłaby już bardzo blisko złotego medalu. - Moim zdaniem dostał od Piotra Barona jedną szansę za dużo. Spokojnie mógł pojechać Dominik Kubera. Może i ten junior nie miał wielkiego dnia, ale chociaż walczył - twierdzi Kryjom. Znowu męczył się na leszczyńskim torze. Jeździł daleko z tyłu - dodaje.
ZOBACZ WIDEO Budowa motocykla żużlowego
W niedzielę zawiódł również Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra. Po przegranej walce o finał trener i zawodnicy zapowiadali dużą determinację przed rywalizacją o brąz. Na gorzowskim torze nie było tego za bardzo widać. - W tej ekipie stało się coś złego. Być może uśpiła ich wygrana w rundzie zasadniczej. Mają w składzie fantastycznych Polaków i żużlowców, którzy biją się o tytuł mistrza świata, a nie potrafili nawiązać walki. Gorzowianie nie pozostawili im złudzeń. To oni stoją jedną nogą na najniższym stopniu podium - przekonuje Kryjom.
Nie sposób nie wspomnieć również o pomyłkach Ryszarda Bryły. podczas meczu w Lesznie, które miały duży wpływ na wynik spotkania. - Zostało już na ten temat powiedziane wszystko, więc nie będę się pastawić. Szanuję tego arbitra, ale to nie był jego dzień - podsumowuje były menedżer Unibaksu Toruń.
Jedziemy po zwycięstwo , nie bronic przewagi.