Trener Falubazu płacze, że nie ma juniorów. Mógł się nimi sam zająć

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Falubaz na obchodzie toru
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Falubaz na obchodzie toru

Marek Cieślak po przegranym meczu Falubazu w Lesznie (40:50) mówił, że problemem zielonogórzan jest brak dobrych juniorów. Żartował, że tym, których ma, pomóc może lewatywa. Eksperci twierdzą, że wystarczyłoby większe zaangażowanie samego Cieślaka.

- Recepta na juniorów - lewatywa. Ja nie nakopie teraz juniorów - jak nie mamy, to nie mamy. Przecież nie ulepię juniorów z gliny - mówił Marek Cieślak, trener Ekantor.pl Falubazu, po niedzielnym spotkaniu z Fogo Unią Leszno.

Eksperci zwracają uwagę, że Cieślak pretensje może mieć sam do siebie, bo już drugi rok pracuje w Zielonej Górze. To wystarczający czas, by wyszkolić młodzieżowca w satysfakcjonującym stopniu. Szkoleniowiec może oczywiście mówić, że pracy z juniorami nie ma w kontrakcie. Problem w tym, że dwóch juniorów jest w ligowym składzie, więc zajęcie się nimi powinno leżeć w interesie trenera. Tymczasem młodzież Falubazu jest w tym roku zostawiona sama sobie. Nawet na turnieje DMPJ jeździ bez szkoleniowca.

Co o tym sądzi Zdzisław Tymczyszyn, prezes Falubazu? Czy oczekiwałbym on większego zaangażowania trenera Cieślaka w pracę z juniorami, mimo braku takiego zapisu w kontrakcie szkoleniowca? - Na tym etapie nie będzie się wypowiadał, bo dodatkowe zamieszanie nie jest nam potrzebne - mówi nam Tymczyszyn. - Zresztą to nie jest temat na dzisiaj. Pytania są, refleksje są, ale na razie kibicujemy drużynie i skupiamy się na walce o finał. Nadzieja na finał jest.

Nieco bardziej rozmowny jest były prezes klubu Marek Jankowski. Jego zdaniem Cieślak, nawet gdyby pracował z juniorami z doskoku, mógłby wiele osiągnąć i liczyć w lidze na większą zdobycz młodzieżowców. - Marek Cieślak to najbardziej rozpoznawalny trener w Polsce - uważa Jankowski. - Jeżeli powie coś Tonderowi, to dla zawodnika będzie to równie ważne, jak dziesięć przykazań razem wziętych.

- Nie chcę mówić, że Cieślak popełnia błąd, nie zajmując się młodzieżą, bo może dostał jakiś szlaban z klubu - komentuje dalej Janlkowski. - Nie ulega jednak dla mnie wątpliwości, że szkoleniowiec zajmujący się zespołem ligowym musi myśleć o zawodnikach od numeru jeden do siedem, a nawet osiem i dziewięć. Piotr Protasiewicz ze swoją wiedzą i sztabem ludzi poradzi sobie bez trenera. Junior, zwłaszcza jeśli nie stoi za nim ojciec z żużlową przeszłością, bardzo potrzebuje fachowej opieki.

- Zasadniczo, jeśli szkolenie ma mieć ręce i nogi, to potrzeba szkółki działającej cały rok, która jest na bieżąco zaopatrywana w najlepszy i najszybszy sprzęt - kończy Jankowski.

Wydaje się, że Cieślak nieprzypadkowo tak obrazowo mówiło w Lesznie o zielonogórskich juniorach. Ich słabość może zadecydować o tym, że Falubazu, tak jak przed rokiem, zabraknie w finale.

ZOBACZ WIDEO Kuba Przygoński: To był świetny weekend. Teraz myślę już tylko o Dakarze

Źródło artykułu: