Słabe widowiska podczas Grand Prix. Zenon Plech obwinia przygotowanie torów

Materiały prasowe / Zenon Plech
Materiały prasowe / Zenon Plech

Podczas sobotniego Grand Prix Polski w Gorzowie kibice nie obejrzeli zbyt wielu mijanek. Często brakowało walki na dystansie, a wyścigi rozstrzygały się w pierwszym łuku. Zenon Plech nie jest tym specjalnie zdziwiony.

Na początku gorzowskiej rundy Grand Prix wydawało się, że ponownie będziemy świadkami dobrego widowiska. Zawodnicy dość skutecznie napędzali się po szerokiej. Potem jednak okazywało się, że emocje kończyły się wraz z wyjściem z pierwszego łuku. Poza kilkoma wyjątkami.

O tym, że tor na Stadionie im. Edwarda Jancarza został przygotowany zdecydowanie inaczej niż na ligę można się było przekonać już podczas piątkowego treningu. - Przygotowanie toru twardego ze względów telewizyjnych i tak dalej powoduje, że tej walki jest bardzo mało. Przykładem był piątkowy trening, gdy ten tor się rwał. Dobre wyjście ze startu, odpowiednio rozegrany pierwszy łuk i więcej nic się nie działo. Tory są tak przygotowywane, żeby nie było przy nich zbyt wiele pracy. Dla zawodników robione są "stoły", na których nie trzeba żadnego wysiłku. Dlatego są one tak mało widowiskowe i decyduje przede wszystkim start. Żużel powinien polegać na tym, że czterech facetów jedzie w ścisłym kontakcie przez cztery okrążenia i są mijanki - stwierdził Zenon Plech.

Przez wspomniane wyżej warunki doszło do kilku zaskakujących rozstrzygnięć, a tylko nieliczni potrafili utrzymać równą formę. Były żużlowiec ocenił postawę Polaków. Najbardziej szkoda było Bartosza Zmarzlika, u którego defekt w postaci wyrwania wyłącznika zapłonu przekreślił szanse na walkę o podium. - Nasi zawodnicy pojechali super. Wpadkę miał Maciej Janowski, bo było trochę słabiej. Generalnie jednak Polacy spisują się bardzo dobrze. Piotr Pawlicki, pomimo upadku, dalej jechał i to nieźle. W miarę dobrze wróży to na przyszłość polskiego speedwaya - przyznał dawny zawodnik Stali Gorzów i Wybrzeża Gdańsk.

Ciekawie było jednak w klasyfikacji turnieju. - Jeżeli czternasty zawodnik ma pięć punktów to jest to bardzo dużo. Jeżeli nikt nie robi kompletu 15 punktów, to później jest taki układ, że są szanse, by z ośmioma punktami wejść do półfinału. Nie tak dawno żużlowiec z siedmioma "oczkami" kwalifikował się do półfinałów, a nawet z sześcioma. To jest ewenement i świadczy o wyrównaniu całej stawki. Pod względem punktowym ładne zawody, ale pod kątem widowiska już nie tak bardzo - zauważył wychowanek gorzowskiego klubu.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: to zdarza się rzadko. Zobacz, za co trener pochwalił Kowalczyk

Najlepszy spośród Polaków było Patryk Dudek, ale i on miał gorsze momenty. - Patryk nie ustrzegł się paru błędów. Prowadził, a zawodnicy go mijali. Wygrywał start, później wynosząc się szeroko. Mógł odrobić znacznie więcej niż to, co zrobił. Jeżeli Patryk się utrzyma w ósemce, to zwolni się miejsce dla Anglika - przypomniał legendarny żużlowiec.

Gorzowską rundę Speedway Grand Prix wygrał ostatecznie bardzo szybki w sobotę Tai Woffinden. Czy to zapowiedź powrotu Brytyjczyka do walki o mistrzowską koronę, o czym wspominał ostatnio sam zawodnik? - Tai Woffinden idzie w górę. Jechał znakomicie, płynnie, dysponował dobrym startem i to przyczyniło się do jego wygranej - zakończył Zenon Plech.

Źródło artykułu: