Jack Holder nie zbawił Get Well. Dobry mecz w Lesznie mu zaszkodził?

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Jack Holder
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Jack Holder
zdjęcie autora artykułu

Jack Holder do Ekstraligi wszedł razem z drzwiami. W drugim występie niespodzianki już nie było i 20-letni Australijczyk nieco spuścił z tonu. Sam jednak jest zadowolony ze swojej dyspozycji.

W tym artykule dowiesz się o:

Ostatnie tygodnie w Toruniu są niezwykle gorące i nie chodzi tylko o tropikalne warunki atmosferyczne panujące w Polsce. Do drużyny w końcu dołączył Jack Holder, młodszy brat byłego mistrza świata, Chrisa, który robi furorę w Anglii.

Australijczyk do PGE Ekstraligi wszedł właściwie razem z drzwiami. Przed tygodniem w Lesznie robił co chciał z miejscowymi liderami. - Nie potrafię wyjaśnić tego, co się stało. Wszystko po prostu zadziałało tak, jak powinno. Myślę jednak, że ten występ mógł mi bardziej zaszkodzić niż pomóc, bo oczekiwania wobec mnie poszły mocno w górę. Ludzie chyba spodziewali się, że w Toruniu to powtórzę - zauważył 20-latek.

Holder ostatecznie nie zbawił drużyny Get Well i w swoim drugim spotkaniu zdobył 5 punktów z bonusem. Teraz pytanie: tylko czy aż? Sam zawodnik stwierdził, że trudno o fajerwerki, bo w Toruniu ścigał się po raz pierwszy w życiu. Kilka sesji treningowych to zdecydowanie za mało. A Ekstraliga to przecież bardzo wysokie progi i gołym okiem widać pewne niedociągnięcia, jak kiepskie starty. - Jeśli stajesz pod taśmą z chłopakami z Grand Prix to jest to niezwykle ważne. Jestem jednak zadowolony z tego, co udało mi się indywidualnie osiągnąć w tym meczu - wytłumaczył.

Póki co można jednak zauważyć, że Holder w toruńskim parku maszyn wygląda jak wyrwany z zupełnie innego świata. Przytłoczona ekipa Get Well przegrała już dziesiąty mecz w tym sezonie i nie jest w stanie wygrzebać się z koszmarnego kryzysu. - Trudno wyjaśnić, co się dzieje. Chłopaki wyglądają na bardzo zdołowanych. Myślę, że dużo dobrego dałoby jakieś zwycięstwo. Morale od razu poszybowałoby w górę - zastanawiał się 20-latek.

Kolejny mecz drużyna z Torunia ma zaplanowany na najbliższą niedzielę w Rybniku, gdzie zmierzy się z zdekompletowanym ROW-em. Porażka na Śląsku może być gwoździem do trumny dla Aniołów, którzy punktów potrzebują jak tlenu. Warto dodać, że Rekiny są jednym z głównych rywali torunian w walce o utrzymanie w PGE Ekstralidze.

ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca komisarza toru (WIDEO)

Źródło artykułu: