Cały nasz trud w tym momencie nabrał sensu - rozmowa ze Sławomirem Wojciechowskim, inicjatorem reaktywacji hymnu Polonii

Bydgoska Polonia jest jedynym klubem żużlowym w Polsce, a zapewne także jednym z nielicznych klubów na świecie, który posiada swój hymn, którego tradycje sięgają okresu międzywojennego. Staraniem grupki zapaleńców pod przewodnictwem bydgoskiego nauczyciela Sławomira Wojciechowskiego historyczny hymn został reaktywowany, nagrany, a podczas prezentacji przed niedzielnym meczem ligowym odtworzony publicznie na stadionie Polonii. Kiedy już opadły emocje związane z tą szczególną chwilą, rozmawialiśmy z inicjatorem reaktywacji o jego wrażeniach i planach na najbliższą przyszłość.

W tym artykule dowiesz się o:

Andrzej Matkowski: Jakie są pierwsze wrażenia po odtworzeniu reaktywowanego hymnu na stadionie Polonii podczas prezentacji przed meczem ligowym?

Sławomir Wojciechowski: Powiem szczerze, że ciśnienie ze mnie w końcu uszło, bowiem czekałem długo do tego historycznego dnia, a poza tym bardzo się denerwowałem tym, jak ludzie przyjmą hymn z 1934 roku. Przed meczem docierało do mnie wiele opinii, były także te negatywne, do których kibic ma prawo. Bałem się, że będą gwizdy, czy też jakieś pomrukiwania, a wyszło całkiem sympatycznie, jak na totalny debiut. A sam moment hymnu? Stałem z fanami z Polonia Bydgoszcz Net Fans i śpiewałem swoim barytonem ile sił w płucach, więc nie zwracałem uwagi na innych, dopiero w trakcie meczu i po jego zakończeniu dostałem trochę SMS-ów, rozmawiałem z kibicami.

I jakie są ich opinie?

- Zadziwiające jest to, że niektórzy sceptyczni wcześniej fani (wiekowo poważniejsze osoby) są mile zaskoczeni. Perspektywa, że ma to być tylko jeden raz, jest dla nich nie do przyjęcia. Mało tego, zadzwonił znajomy kibic, bywalec trybuny głównej, loży VIP-owskiej i rzekł, że jest w stanie wykupić (zamiast reklamy) "czas antenowy" dla tego utworu bowiem rzekł, że gdy my finalizowaliśmy akcje nagrania, zbieraliśmy pieniądze, on wtedy ręki do tego nie dołożył. Owacja po zakończeniu utworu, ten typowo reprezentacyjny (jak po "Mazurku Dąbrowskiego") okrzyk, to było mocne. Są także negatywne opinie. Narzekań młodszych fanów, którzy nie lubią marszy, czy w ogóle dawniejszych utworów, nie będę komentował. Generalnie dla wielu fanów utwór jest za długi (trwa 1 minutę i 50 sekund). Ale to nie jest problem. Jeżeli tylko pan Leszek Tillinger da nam zielone światło na dalszą część sezonu, natychmiast skontaktuję się z realizatorem nagrania z Radia PiK panem Mirosławem Worobiejem i utwór (wersję stadionową dla kibiców), rezygnując z powtarzających się fraz w pierwszej i drugiej zwrotce, można w studio "przy konsolecie" skrócić do 1 minuty i 10 sekund.

Ale czy byłoby to zgodne z pierwowzorem?

- Powtarzające się frazy to był mój wymysł. Gdy wstępnie prezes zaakceptował tekst i dał zielone światło na pierwszy mecz czułem, że ta wersja jest trochę długa, ale chciałem poczekać do pomeczowych opinii. One tylko potwierdziły moje przypuszczenia.

Na większej części stadionu kibice jednak za bardzo nie śpiewali hymnu!

- O przepraszam, kibice z sektora PBNF, z którymi odśpiewałem hymn, spisali się jak na pierwszy raz na piątkę, oni naprawdę włożyli w to wiele serca, a inni fani? Żużlowa Bydgoszcz nie jest rozśpiewaną widownią, prawdą jest, że przyjezdni "kasują nas" dopingiem. Nasi fani sami mówią, że nieraz lepiej się dopinguje na wyjeździe, niż u siebie, ale warte podkreślenia jest to, że nie reaktywowaliśmy w pierwotnym zamiarze hymnu na pierwszym miejscu dla kibiców, a dla klubu. Doszedłem do wniosku, że skoro w klubie nie ma nikogo, kto by się chciał tą sprawą zająć, to zrobię to sam, chociażby po to, by uhonorować tych ludzi, którzy ten hymn stworzyli. Mieliśmy dać klubowi na nowy sezon hymn w prezencie, a co na to klub? (mówiąc klub mam na myśli właściwie tylko pana prezesa) Pan Leszek rzekł - "chcecie mieć utwór przed meczem by pośpiewać, to spróbujcie, daję zielone światło, macie wolna rękę, ale ja uważam, że to się nie przyjmie, bo ludzie w Bydgoszczy nie czują tego klimatu". No i przed meczem z Wrocławiem wszyscy zaangażowani w reaktywację hymnu z jednej strony zostali postawieni pod ścianą, bo musimy cos udowodnić, by dostać kolejną szansę (nie znoszę takich sytuacji), ale z drugiej strony mocno nas to zmobilizowało, by choć w namiastce było godnie.

No właśnie - w jaki sposób przygotowaliście widownię do odśpiewania czy też wysłuchania hymnu?

- Dotarliśmy do wszystkich lokalnych gazet, dziennikarze przy okazji zapowiedzi meczu wzmiankowali o hymnie, zamieszczali słowa. Dodatkowo Krzysztof Błażejewski, z jednej strony miłośnik żużla, rzecznik Speedway Ekstraligi, z drugiej pasjonat międzywojennej Bydgoszczy, napisał rys historyczny o hymnie. Dotarliśmy do lokalnej telewizji i przyjemnie było usłyszeć, jak redaktorzy przy okazji transmisji meczu w TVP INFO mile komentują nasze poczynania. Dotarliśmy do rozgłośni radiowych, ale nie wiem, czy utwór "chodził" na antenie radiowej jednej czy drugiej stacji. Założyliśmy stronę internetową poświęconą hymnowi i nadal będzie ona funkcjonować, przez ostatnie 6-7 dni na stronie pojawiło się prawie 20 newsów, to znacznie więcej niż na wielu oficjalnych stronach klubowych. Kibice przed meczem rozdali kilka tysięcy ulotek. Dla mnie jedno jest pewne - taka praca bardzo integruje lokalne środowisko kibiców, sympatyków itd.

Zawodnicy obu drużyn też chyba docenili wasz trud?

- Promowałem wraz z PBNF hymn na spotkaniach z polskimi żużlowcami Polonii, na tzw. "Żużlowych Wieczorach". Myślę, że chłopacy znali temat. A na samym meczu, zobaczyć pana Marka Cieślaka czy Zenona Plecha jak z szacunkiem oddają cześć temu utworowi, do tego żużlowcy z Wrocławia, Bydgoszczy, godna postawa, zdjęte czapki - cały nasz trud w tym momencie nabrał sensu! Pierwszy raz w historii polskiego żużla zdarzyła się sytuacja, że zawodnicy przed prezentacją, zanim spiker zaczął wymieniać ich nazwiska, niczym na meczu międzypaństwowym oddali cześć w tym wypadku klubowej pieśni. Drużyna gości poprzez postawę, zdjęte nakrycie głowy oddała cześć i szacunek klubowi, z którym za chwilę w twardej walce będzie rywalizować. Czyż nie jest to nie tylko piękne, ale też integrujące zawodników? Na meczu obecny był prezydent Bydgoszczy i słyszałem, że mu się to wydarzenie bardzo spodobało, bo od strony sportowej wynosi nasze miasto na piedestał, bo my mamy w naszym mieście coś, czego nie mają inni i nie mówię tego z pychy.

Co dalej z marszem "Gdy idzie Polonia z Bydgoszczy"?

- Cóż, wypada zacząć akcję "derby". Do Bydgoszczy zjedzie może nawet kilka tysięcy torunian (tylu było na ostatnich derbach w Bydgoszczy w 2007 roku). Fani Apatora (pozostając konserwatystą w nazewnictwie dla mnie w Toruniu będzie Apator) w Bydgoszczy są świetnie zorganizowani i niestety często (torunianie na pewno powiedzą, że zawsze) kasują nas w dopingu. Najpierw pytanie do prezesa, czy daje zielone światło na derby. Jeśli tak, to będziemy promować utwór, by na derby zaśpiewało go znacznie więcej osób niż teraz, by wybrzmiał nasz klubowy song donioślej. Derby mają ciśnienie i jestem pewien, że bydgoszczanie i fani z regionu, którzy są za Polonią, za punkt honoru postawią sobie cel, by już przed meczem stworzyć godną derbową atmosferę i zaimponować (może nawet na przekór) lokalnemu rywalowi. Wybrzmiewający ponad 1 minutę hymn byłby także okazją dla fanów z przeciwległej prostej do pierwszej meczowej oprawy np. kartoniady. To byłby dobry moment. Na reprezentacyjnej siatkówce sprawdza się to bardzo dobrze.

A jeśli prezes nie da zielonego światła?

- To naprawdę strzeli sobie "samobója", bo takiej akcji nie kończy się z chwilą, gdy na serio powinno się ją zacząć. Ale ja jestem optymistą.

Komentarze (0)