Rozpoczął Tomasz Dryła. Główny komentator stacji był mocno zawiedziony, że po raz kolejny przychodzi mu relacjonować mecz, w którym toruńskie Anioły mocno odstają od ligowej konkurencji. - Szósty mecz w tym sezonie przegrywa toruńska drużyna, a ja skomentowałem je wszystkie. Już mam trochę dosyć - palnął Dryła w Gorzowie. - Ale za głośno tego nie mów, bo to może być źle odebrane - stwierdził współkomentujący spotkanie Wojciech Dankiewicz.
Jeszcze ciekawiej było natomiast w przerwie pomiędzy siódmym a ósmym wyścigiem. Wówczas na rozmowę z Joanną Cedrych zaproszony został Przemysław Pawlicki. 25-latek miał już na koncie dwa biegowe zwycięstwa, ale przyznał, że czuje się mocno rozproszony przez urodziwą reporterkę. - Cieszę się bardzo, że tak akurat dzisiaj jest i oby tak było do końca. Ty mnie tu nie dekoncentruj, bo to nic nie da. Wracam do boksu, bo chłopaki mają zebranie - powiedział bez ogródek zawodnik Stali, a tekst poszedł w świat.
Cedrych w grudniu ubiegłego roku wybrała Pawlickiego do siódemki największych "ciach" PGE Ekstraligi. Przemysław odwdzięczył się nietuzinkową wypowiedzią. Swoją drogą, to wychodzi na to, że nSport+ musi wysyłać do parku maszyn panów.
We Wrocławiu pod względem retoryki było niemniej ciekawie jak w Gorzowie. Tym razem bohaterami załogi nSport+ byli m.in. Piotr Świderski i Dawid Stachyra. Gościom z Leszna zupełnie w tym meczu nie szło. Trener Piotr Baron był bezradny, bo choć mógł stosować rezerwy taktyczne, to nie miał w swoich szeregach żadnego mocnego ogniwa. - Zamienił stryjek siekierkę na kijek - śmiał się w studiu Świderski.
ZOBACZ WIDEO Michał Pazdan: Jestem zmęczony psychicznie. Czas na reset
Stachyrze przydarzył się natomiast językowy lapsus. - W drużynie wrocławskiej nie ma słabych dziur - rzekł żużlowiec z Rzeszowa. Akurat jemu palnięcie głupoty zdarza się niezwykle rzadko, więc od razu potknięcie zostało wyłapane przez osoby śledzące mecz w telewizji.
Żużlową niedzielę w nSport+ zwieńczył natomiast Janusz Kołodziej. Pomimo dobrego numeru startowego Kołodziej był najsłabszym ogniwem seniorskiej formacji Fogo Unii Leszno. Po trzech odjechanych wyścigach został ściągnięty przez Barona. 33-latek nie ukrywał, że czuje w tym meczu bezradność.
- W mojej głowie jest taka tendencja, że co tor, to jedziemy coś innego. Część moich kolegów idzie w jedną stronę, ale ja tak nie robię. Mógłbym zaryzykować i pojechać to co oni, ale jechałbym wtedy na tym co miałem w pierwszym biegu i znowu miałbym lipę - skomentował swoje rozterki Kołodziej.