W piątek żużlowiec Fogo Unii Leszno przeszedł badanie rezonansem magnetycznym. Wynik miał dać odpowiedź na pytanie, czy po środowym wypadku na torze w Danii doszło do uszkodzenia kręgów szyjnych. Niestety, w dalszym ciągu nie ma jasnej diagnozy.
Nicki Pedersen jest już w domu. Nie nosi kołnierza ortopedycznego, ale nie wiadomo, kiedy wróci na tor. Początkowo menedżer żużlowca mówił o początku czerwca. W związku z oczekiwaniem na szczegółowy opis badania rezonansem nie jest to pewne.
Kłopoty lekarzy z oceną wynikają z poprzedniego urazu odcinka szyjnego kręgosłupa. Przypomnijmy, że w wyniku wypadku podczas zawodów w Pardubicach we wrześniu 2016 roku Duńczyk miał m.in. złamane dwa kręgi szyjne - piąty i szósty.
Dobra wiadomość jest taka, że Pedersen został zbadany przez Lisę Thomey, swoją fizjoterapeutkę. Wskazała ona, że obrażenia żużlowca są mniejsze niż po wrześniowym wypadku. To daje nadzieję, że Duńczyk szybko wróci na tor. Na precyzyjne informacje trzeba jednak jeszcze poczekać. - Wszystko jest możliwe, ale musimy słuchać lekarzy - kończy Helge Frimodt Pedersen, menedżer byłego mistrza świata.
ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody
W Daugavpils nie jedzie, a Unia musi wystawić odpowiedni skład na ligę.