Żużlem na Wyspach zainteresowałem się dzięki ojcu. Nie było to jakoś specjalnie dawno temu, bo w 1998 roku, kiedy Tomasz Gollob szalał w barwach Ipswich Witches. Siadaliśmy wtedy każdego tygodnia przed telewizorem i oglądaliśmy powtórki meczów z Wielkiej Brytanii. Dzieciak jeszcze byłem, więc Anglia różniła się dla mnie od Polski jedynie długością torów, po których śmigali kolesie w kolorowych kaskach. Od czegoś jednak trzeba było zacząć.
OK, koniec tych wspominek, bo jeszcze się popłaczę, a wy razem ze mną. I nie będzie to dobre, bo to w końcu felieton, a nie opis przeżycia wewnętrznego. Wracając więc do Elite League, ta klasa rozgrywkowa jest traktowana przez polskich kibiców z przymrużeniem oka od kiedy w kraju nad Wisłą mamy potężną Ekstraligę. Czyli od jakiejś dekady. Na przestrzeni tych dziesięciu lat poziom speedwaya na Wyspach drastycznie spadł, kolejni żużlowcy rezygnowali ze startów w tamtejszych rozgrywkach, a kluby kombinowały z coraz to niższą maksymalną KSM dla pojedynczej ekipy. Kryzys po prostu dotknął brytyjską szlakę. Może ja jestem dziwny, ale uważam, iż bardzo dobrze się stało. To znaczy, dobrze dla fanów speedwaya w Polsce, którzy wreszcie może przekonają się do wyspiarskiego ścigania.
Główną bolączką najsilniejszych lig świata od lat było to, że we wszystkich rokrocznie oglądaliśmy te same "twarze". Crump w Polsce, Crump w Szwecji, Crump w Anglii - niektórym niedobrze się mogło robić od tego nadmiaru. W dobie telewizji i Internetu ten przesyt był aż nadto widoczny. Ja tam jestem fanatykiem speedwaya, więc mi ten stan rzeczy nieszczególnie przeszkadzał, ale jak najbardziej byłem w stanie zrozumieć narzekania przeciętnego kibica. Z drugiej jednak strony, trudno mi było tolerować to ględzenie, bo i zwykły kibic ma duże pragnienie szlaki, dzięki wyżej wymienionym mediom mógł je zaspokajać, a wciąż mu było źle. Ale teraz, w czasach recesji i maksymalnej KSM w wysokości 39,90 pkt., brytyjski żużel aż prosi się o to, żeby go odkryć na nowo! Jeźdźców z Grand Prix mamy w Anglii jak na lekarstwo, liderami drużyn z powodzeniem stają się "kolarze" z polskiej pierwszej ligi, która przecież nie jest aż tak medialna jak Speedway Ekstraliga, a niski KSM preferuje wstawianie do składów młodych talentów, przed czym nasi włodarze ciągle mają opory.
A może to wcale nie chodzi o ten obwoźny cyrk? Może niektórym przeszkadza klimat wokół brytyjskiego żużla - to, że tamtejsi prezesi nie zabijają się nawzajem tylko po to, żeby sięgnąć po mistrzostwo kraju, że stadiony są malutkie, a ludzie chodzący na szlakę tworzą takie niewielkie społeczności? Może regulamin ligi jest do chrzanu, a przepis pozwalający na wstawienie do składu gościa to pogwałcenie jakichkolwiek reguł sportowej rywalizacji? Nie wiem. I nie rozumiem. Jestem natomiast pełen podziwu, że w świecie, w którym rządzą pieniądze, ludzie potrafią jeszcze podtrzymywać działalność ligi, którą napędzają pozytywne emocje, a nie negatywne. Bo na Wyspach kibice chodzą na żużel po to, żeby zobaczyć dobre ściganie, a nie żeby z trybun obrażać sąsiadów z południa.
Słyszałem także głosy, że ludzie nie lubią oglądać meczów Elite League, bo to słaba liga. Z mojego punktu widzenia taka opinia jest przejawem totalnej ignorancji. Fakt, coraz trudniej znaleźć tam tuzów speedwaya, ale rozgrywki jak najbardziej trzymają wysoki poziom. Tamtejsze tory są naprawdę specyficzne i nie jest to żadna bajka wymyślona przez dziennikarzy. Ba, dzięki tym nieszablonowym owalom rywalizacja nabiera kolorytu i zobaczenie młodziutkiego juniora objeżdżającego gwiazdę drużyny przeciwnej wcale nie graniczy z cudem. A w Polsce niestety ogromnie ważny jest szybki motocykl i Woffinden przerobi Adamsa może raz na sto dwadzieścia pięć biegów. I proszę nie podawać tu przykładów jak to u nas Celmer był lepszy od Holty, a Przemek Pawlicki prawie wyprzedził Nickiego Pedersena, bo takie rozpamiętywanie tylko potwierdza, iż w naszym kraju są to wydarzenia na miarę złotego medalu biało-czerwonych w DPŚ.
Od kilku lat moim marzeniem jest zobaczyć mecz Elite League z trybun. Wkrótce to pragnienie zapewne się spełni, ale póki co jestem pod wrażeniem tego, jak angielska telewizja pokazuje żużel. Genialne ustawienie kamer i świetny komentarz. Tam każdy mecz jest wielkim show, nawet gdy odbywa się na rozpadającym się stadionie, przy kilkusetosobowej publiczności. Tak, to strasznie amerykańskie. Brytoli jednak musi to przyciągać, bo nie wydaje mi się, żeby jedna z największych stacji sportowych świata (Sky Sports) bawiła się w pokazywanie czegoś, co przynosi straty lub minimalne zyski. Pomijając już kwestię pieniędzy, na brytyjską ligę warto rzucić okiem choćby dla tych transmisji. Bo Speedway Ekstraliga jeszcze długo nie będzie pokazywana w ten sposób.
I nie, wcale nie mam ochoty przeprowadzić się na Wyspy i tam ekscytować się tym ich dziwnym speedwayem. Mimo wszystko wolę polską ligę. Elite League jest jednak dla mnie doskonałą odskocznią od tego całego piekiełka, a dzięki Internetowi i telewizji mogę sobie oglądać tamtejsze mecze na żywo. I uważam, że mogłaby być ona taką odskocznią dla niejednego z was - wystarczy tylko chcieć wystawić nos poza swoje podwórko. Moc przyciągania żużla jest bowiem niesamowita i temu brytyjskiemu również warto dać szansę.