Piotr Baron ma za sobą pięć sezonów pracy w PGE Ekstralidze, a jego największym sportowym osiągnięciem było wicemistrzostwo Polski z Betard Spartą Wrocław. W sezonie 2017 czeka go wyzwanie, z jakim się dotąd nie mierzył. Poprowadzi drużynę będącą faworytem rozgrywek. Już na dzień dobry musi poradzić sobie z presją oczekiwań; zarówno ze strony zarządu, jak i kibiców.
- Piotr Baron na pewno zdawał sobie sprawę, że decydując się na Leszno, jego poprzeczka zostaje automatycznie podniesiona. We Wrocławiu pracował w innych, bardziej komfortowych warunkach. Co prawda awansował ze Spartą w dwóch ostatnich sezonach do play-offów, ale nigdy nie było tam presji na medal. Zwłaszcza w minionym roku, gdy z konieczności drużyna musiała startować na torze w Poznaniu. Były nawet sezony, gdy celem menedżera było po prostu utrzymać wrocławian w Ekstralidze. W Fogo Unii sytuacja jest zgoła odmienna. Tu margines tak szeroki już nie będzie, a wynik musi być od razu. Śmiem twierdzić, że gdyby Unii znów nie wyszły dwa czy trzy spotkania, w lokalnym, leszczyńskim środowisku by zawrzało. Pod taką presją Baron więc jeszcze nie pracował - zauważa żużlowy menedżer, Wojciech Dankiewicz.
Jednym z kluczowych zadań, jakie postawiono temu szkoleniowcowi, jest przywrócenie do porządku leszczyńskiego toru. Ten nie zawsze był atutem gospodarzy. Tym, co ma wprowadzić nowy menedżer, jest jego powtarzalność. Wojciech Dankiewicz zwraca jednak uwagę na jeszcze jeden aspekt. Od sukcesie lub jego braku w nadchodzącym sezonie może zadecydować to, czy Baron zapanuje nad drużyną. Dobrą atmosferę buduje zwykle wynik, dlatego tak ważne jest to, by w Lesznie pojawił się on od razu.
- Baron nie pracował wcześniej z aż tak dobrą personalnie drużyną i może być to jakieś utrudnienie. Zwłaszcza, że to zespół, który pod względem charakterologicznym jest wybuchowy. Sądzę, że kluczowy może być tu początek sezonu. Jak się wszystko układa, jest wynik, to zawodnicy są dla siebie przyjaciółmi i łatwiej z tej układanki nazwisk coś dobrego skleić. Gorzej, jeśli drużyna zacznie przegrywać i pojawią się jakieś problemy. Trzeba powiedzieć sobie szczerze: na żużlu nie jeżdżą grzeczni chłopcy i przy takim ryzyku czasem muszą wybuchnąć. Trudne sytuacje prędzej czy później muszą się pojawić, ale pozostaje pytanie czy menedżer sobie z tym poradzi. Poprzednik Barona, Adam Skórnicki przyszedł do klubu, gdy sytuacja była nieciekawa i przez więcej niż rok udało mu się nad tak różnymi charakterami zapanować. Niedyspozycja paru zawodników i kontuzje sprawiły jednak, że w ostatnim sezonie nawet on nie był w stanie tej stajni ogarnąć. Zobaczymy jak uda się to Baronowi - dodaje Dankiewicz.
ZOBACZ WIDEO Od dziecka marzył o tym, żeby zostać kapitanem
Były menedżer Sparty podpisał z klubem dwuletnią umowę, ale nie ulega wątpliwości, że nikt w Lesznie nie da mu w pierwszym roku pracy taryfy ulgowej. Pojawiają się nawet opinie, że inny medal niż złoty będzie z takim składem porażką. - Niektórzy mogą uważać, że mając tak dobrych zawodników, Baron może stać w parkingu i tylko wypisywać program zawodów. Tak oczywiście nie jest, a patrząc na poprzedni sezon w wykonaniu Fogo Unii widać, że nawet drużyna złożona z gwiazd może być bliska spadku z ligi. Historia zna zresztą wiele przypadków, gdy papierowy faworyt zawodził. Myślę, że oczekiwanie od Barona tylko i wyłącznie złota byłoby błędem. Leszczyńskie tradycje żużlowe są tak długie, że każdy medal powinien zostać przez tamtejsze środowisko doceniony. Na jednym roku świat się przecież nie kończy - kwituje Wojciech Dankiewicz.