Kibice w Polsce mieli okazję zobaczyć Roberta Lamberta w ostatni piątek podczas 66. Memoriału Alfreda Smoczyka. Niestety zawody zostały przerwane po trzech seriach startów i Brytyjczyk nie był w stanie pokazać pełni swoich możliwości. W trzech wyścigach zdobył 4 punkty, raz nie dojeżdżając do mety ze względu na defekt.
WP SportoweFakty: Zawody zostały przerwane po trzeciej serii startów - szkoda, bo było widać, że rozkręcał się pan z wyścigu na wyścig.
Robert Lambert: Niestety w pierwszym wyścigu szczęście mi nie sprzyjało - spadł mi łańcuch i nie zdobyłem punktów. Tor bardzo mi odpowiadał i czułem się szybki. Gdyby to zależało ode mnie, to jechalibyśmy dalej. To było tylko troszkę deszczu. Żałuję, bo lubię takie duże tory jak ten w Lesznie. Mam nadzieję, że będę miał wkrótce okazję ponownie zaprezentować się w Polsce.
W swoim drugim i trzecim starcie przyjechał pan na drugiej pozycji, jednak przez cały wyścig walczyłeś o zwycięstwo.
- Na takim torze trzeba mieć szybkie motocykle. Nigdy tu wcześniej nie jeździłem, więc nie wiedziałem jakie ustawienia zastosować. Na szczęście udało się trafić i znaleźć odpowiednią prędkość.
Czy zobaczymy pana w polskiej lidze w przyszłym sezonie?
-Zobaczymy. Kilka klubów się ze mną kontaktowało. Bardzo chciałbym jeździć w Polsce, ale myślę że najpierw muszę zdobyć trochę więcej doświadczenia w Szwecji. W tym roku objechałem tylko pięć spotkań w Elitserien. Zobaczymy jednak, co się wydarzy.
W niedzielę w Gdańsku odbędzie się ostatnia runda IMŚJ. W tym momencie znajduje się pan na pierwszym miejscu ex-aequo z Maxem Fricke.
- Nigdy wcześniej nie byłem w Gdańsku. Zawody w Lesznie, to mój drugi występ w Polsce - wcześniej byłem tylko w Gorzowie na World Speedway League. Na szczęście czeka mnie trening przed niedzielą, więc mam nadzieję na znalezienie odpowiednich ustawień. Chcę się dostać do półfinału, a później do finału. Myślę, że uda mi się stanąć na podium w ogólnej klasyfikacji.
Pana ojciec Paul również jeździł na żużlu - czy można powiedzieć, że był pan skazany na speedway?
- Mój tata był zawodnikiem Mildenhall Fen Tigers, więc można powiedzieć, że urodziłem się z motocyklem. Mój dziadek również zajmował się żużlem, więc metanol miałem we krwi. Swój pierwszy motocykl otrzymałem w wieku trzech lat i od razu zakochałem się w motocyklach. Moi rodzice od początku bardzo mnie wspierali i zawsze byli przy moim boku. Swoją pierwszą maszynę do żużla na trawie dostałem od dziadka w wieku sześciu lat. Niestety już go dzisiaj z nami nie ma, ale jestem pewien, że obserwuje mnie z góry i przynosi mi szczęście za każdym razem, gdy się ścigam. Patrząc wstecz widzę jaką drogę już przebyłem, ale widzę również jak wiele jeszcze przede mną. Zeszłej zimy bardzo ciężko pracowałem i to przyniosło efekty.
Kogo uważa pan za najlepszego żużlowca, na którym się wzoruje?
- Sam nie wiem. Kiedy byłem młodszy bardzo imponował mi Nicki Pedersen. Mój dziadek nawet nazywał mnie młodym Nickim. Jest tylu wspaniałych zawodników, a ja staram się ich podpatrywać i uczyć się od nich.
Rozmawiał Łukasz Woziński
ZOBACZ WIDEO: Brak możliwości awansu Lokomotivu pokazuje słabość dyscypliny
Tiaa... jasne... a za podpis klubowa lodówka xD
Zobaczycie to będzie przyszły mistrz świata ! :D