Z drugiej strony ekranu (35): Surowy jak boczek

 / Na zdjęciu: żużel
/ Na zdjęciu: żużel

Odwoływanie i przekładanie meczów to ostatnio najmodniejsze zajęcie żużlowego świata. Ale też najnudniejsze i przebrzmiewające. Dobrze, że czas umilają złotouści.

W tym artykule dowiesz się o:

Ekstraliga na dobre jeszcze się nie rozkręciła, a temat pogody jest eksploatowany do granic możliwości. Każdy kibic czarnego sportu mógłby już spokojnie zostać meteorologiem albo co najmniej telewizyjną pogodynką. Nie poznaliśmy jeszcze sportowej dyspozycji wszystkich ekip, ale nawierzchniowe możliwości tak.

Gra o oszczędności

"(…) W czasie deszczu dzieci się nudzą, to ogólnie znana rzecz" - przypomniał się tekst niezapomnianego Kabaretu Starszych Panów. Współcześnie zamiast "dzieci" można wstawić "kibice" albo "żużlowcy" i dodać z nimi jeszcze jeden cytat: "(…) choć mniej trudzą się i mniej brudzą się, ale strasznie nudzą się w deszcz". Tyle klasycy. A co żużlowe środowisko na pogodowy temat? - Norwegowie prognozują już bez deszczu, a Polacy lekkie opady - komisarz toru od weekendowego poranka jest pełen nadziei. - Tak dobrego toru już dawno tu nie widziałem - ligowy arbiter stwierdza na trzy godziny przed meczem. - Może trzeba będzie opóźnić pierwszy wyścig - ocena zmienia się po dwóch godzinach słonecznej pogody. - Spokojnie, pojedziemy - klubowi działacze zapewniają niedługo przed spotkaniem. - Może być ciężko - na godzinę do pierwszego wyścigu opinia decydentów nie jest jednoznaczna, mimo braku opadów. - Wszystko okaże się na próbie toru - uspokaja sędzia. - Nie będziemy próbować, odwołujemy - brzmi ostateczny komunikat.

I bądź tu mądry. Parę cytatów z kilku stadionów pokazuje jak złożony jest pogodowo-torowy problem. Trudno się połapać kto żartuje, a kto ma rację, komu zależy, a komu powiewa. Może czas na szerszą dyskusję? Może pora na wnioski i konkretne rozwiązania? Może warto skorzystać z doświadczeń innych? Na przykład Szwedów albo Duńczyków. Plandeki, folie, rurki, płachty, wszelakie konstrukcje niech pójdą pod rozwagę. Gra idzie o zaoszczędzenie czasu, pieniędzy, nerwów i zdrowia. Tu wszystkim powinno zależeć. Tak samo gospodarzom i gościom.

ZOBACZ WIDEO - Tomasz Gollob: ciężki wypadek nauczył mnie pokory [1/3]

Pozwolę się nie zgodzić

Tymczasem na ratunek idą nam złotouści. Dzięki jednostkom, które potrafią się wyraziście i barwnie wysłowić jest ciekawie i niebanalnie. No bo kogo pamiętamy po pierwszych ligowych wyścigach? Adama Skórnickiego opowiadającego po inauguracyjnej porażce o medialnej nagonce i wielkiej presji. - Przed meczem tak dostaliśmy w kask, że ciężko było ruszyć. Ale myślę, że w kolejnych meczach się odbijemy - analizował "Skóra" na gorąco po 15. wyścigu ze Stalą Gorzów. - Z pierwszego mnie nie złapią, nie ma opcji. Trener, mówię ci - przekonywał Stanisława Chomskiego w tym samym meczu Bartosz Zmarzlik. No i szybko się okazało, że nie złapali.

Uwagę zwracał ostatnio też Mirek Kowalik spierający się w magazynie PGE Ekstraligi z sędziowskim ekspertem Leszkiem Demskim i wyrażający swe zdanie na przekór opiniom niektórych zawodników i trenerów. - Pozwolę się nie zgodzić - te słowa zawsze dodają dyskusji rumieńców, wzbogacają ją i są wyczekiwane z utęsknieniem. Podobnie jak wpadające w ucho bon moty innych ekspertów. - Surowy jak boczek - walnął w czasie ostatniej relacji ze Smoczyka Mirek Jabłoński. Chodziło o porównanie do zawodnika, który wzorem piłki nożnej byłby rezerwowym i wjeżdżał na tor w połowie meczu na przykład wobec niedyspozycji innego żużlowca. Zadziałało na wyobraźnię.

Cieślak tylko opowiadał

Mnóstwo złotych myśli zawarł też w książce "Pół wieku na czarno" Marek Cieślak. Nasz narodowy trener mistrzowsko opowiedział wiele historii z wielkimi nazwiskami speedwaya w rolach głównych. O propozycji Hancocka, piwach Screena, nożach z Drabikiem, relacjach Golloba z Hampelem, specyfice kadry czy o legendarnych pracach na torze. W wielu miejscach pojechał po bandzie i bez hamulców, zachowując jednocześnie duży dystans do dyscypliny i puszczając oko do czytelnika. Bez lukrowania i znanych banałów. - Kogo lubię w naszym środowisku? Ja akurat lubię wszystkich. Tylko nie wszystkich jednakowo - napisał utytułowany szkoleniowiec.

Na pytanie czy lepiej czuje się w roli trenera czy pisarza odpowiedział mi w swoim stylu. - Ja tylko trochę poopowiadałem, a Wojtek Koerber to fachowo spisał - rzucił z charakterystycznym uśmiechem. Jasne, że niekoniecznie ze wszystkimi tekstami trzeba się zgadzać, jednak spojrzenie żużlowego Napoleona z perspektywy półwiekowej działalności trzeba poznać. Na przykład w jeden deszczowy wieczór.

Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+

Przeczytaj więcej felietonów Gabriela Waliszki ->

Źródło artykułu: