Do Bydgoszczy rzeszowianie nie przyjeżdżali w roli faworyta. Po porażce w Gdańsku i skromnym zwycięstwie nad Orłem Łódź nie byli pewni, że nad Brdą zdobędą komplet punktów. - Spodziewałem się bardzo trudnego meczu z Polonią i taki on był. Udało się jednak wygrać i cieszymy się ze zwycięstwa - powiedział Karol Baran.
Wychowanek klubu z Rzeszowa nie był najważniejszym ogniwem Żurawi w tym spotkaniu. W końcowym rozrachunku skromne cztery punkty żużlowca Stali zaważyły o zwycięstwie. - Nie jestem ojcem sukcesu, ale moje punkty rzeczywiście w jakimś stopniu się przydały. Na wyjeździe każda zdobycz się liczy. Trochę nerwówki się dziś wkradło. Dotknąłem taśmę i straciłem jeden bieg. Brakuje mi jeszcze jazdy w kontakcie, co widziałem w ćwierćfinale Indywidualnych Mistrzostw Polski, jak i w meczu z Polonią - wyjaśnił.
Przed meczem była mała niepewność w teamie Karola Barana. Żużlowcowi groziła bowiem absencja w spotkaniu ligowym. - Rano czułem się bardzo obolały i nie wiedziałem do końca czy przyjadę do Bydgoszczy. Dzień wcześniej zahaczyłem nogą o bandę na torze w Rzeszowie i doskwiera mi ból. Zadecydowałem jednak, że pojadę i nie żałuję. Dołożyłem cegiełkę do zwycięstwa i cieszę się razem z kolegami - tłumaczył żużlowiec.
Zawodników z Podkarpacia czeka już w niedzielę kolejna ligowa potyczka. Kolejnym rywalem Stali jest Speedway Wanda Instal Kraków. - Mamy nadzieję, że następny mecz dojdzie do skutku. Prognozy pogody podobno nie są dobre, a mamy przecież jedno zaległe spotkanie. Do tego nie jesteśmy jeszcze dopasowani do naszego toru. Musimy dograć kilka szczegółów. Liczę, jednak że w niedzielę dorzucimy kolejne punkty - skwitował po meczu w Bydgoszczy "Carlos".