Mariusz Puszakowski: Napędziliśmy Ślączce strachu

Mariusz Puszakowski nie przystąpił do pierwszego spotkania w tym sezonie. Mecz w Rzeszowie oglądał jednak z parku maszyn, gdzie pomagał swoim klubowym kolegom. "Puzon" w składzie Orła Łódź prawdopodobnie pojawi się już w następnej kolejce.

Mariusz Puszakowski w maju 2015 roku uczestniczył w groźnym karambolu na torze w Łodzi. W wyniku upadku doznał złamania kości podudzia z przemieszczeniem. Choć wychowanek Apatora Toruń znalazł się w awizowanym składzie Orła Łódź na poniedziałkowe spotkanie w Rzeszowie, to ostatecznie nie stanął pod taśmą. - Ze zdrowiem wszystko w porządku. Nie pojechałem w tym meczu, ale to była nasza wspólna decyzja. Przyjechałem do Rzeszowa zwarty i gotowy, ale rano podjęliśmy decyzję że jednak nie przystąpię do meczu. Wiadomo, że tor w Rzeszowie jest dość szybki i ciężki. Nie chciałem zbytnio ryzykować. Przez 10 miesięcy nie siedziałem na motocyklu i powiem szczerze, że do pełni szczęścia brakuje mi jakiś trzech, czterech treningów - przyznaje popularny "Puzon".

Miejsce Puszakowskiego zajął w poniedziałek Jakub Jamróg, który pokazał się z bardzo dobrej strony. 24-latek zdobył w poniedziałek 11 punktów z bonusem i był liderem przyjezdnych. Tym samym, prawdopodobnie wywalczył sobie miejsce w składzie na kolejne spotkania Orła. - Spodziewaliśmy się, że Kuba może tu być liderem naszego zespołu. Tak miało to wyglądać. Cieszę się bardzo, że klaruje się trzon drużyny. Mam nadzieję, że już w przyszłym tygodniu do niej dołączę i będziemy razem stawiać rywalom opór - zaznacza Puszakowski.

Doświadczony zawodnik mecz w Rzeszowie oglądał z perspektywy kibica i wraz z jego końcem podzielił się swoją opinią odnośnie przebiegu spotkania. - Mecz mógł się podobać kibicom. Po naszej stronie pojawiło się kilka błędów. Ja, jako obserwator tego meczu, mogłem wyłapać kilka niuansów. Przede wszystkim, szkoda drugiego i czwartego biegu. Kuba Jamróg też w swoim pierwszym wyścigu wygrał start, ale dał się wywieźć Nichollsowi. Zbyt często gubiliśmy też punkty na trasie. Ale taki jest właśnie żużel. Myślę jednak, że napędziliśmy trenerowi Ślączce trochę strachu. Zabrakło tylko odrobiny szczęścia - zakończył 38-letni żużlowiec. W drugiej kolejce Nice PLŻ, zespół Orła Łódź zmierzy się na własnym torze z Polonią Piła.

Zobacz wideo: Marek Cieślak: Oszczędności? Zacznijmy jeździć po trzy kółka

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Komentarze (17)
GKM_
31.03.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Gdyby nie pech Łodzian ,to bylby pogrom Rzeszowa !!!!!!!!!! 
avatar
luk
31.03.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
strachu? było blisko? gdyby nie problemy z motorem nichollsa to było by jeszcze bardziej dosadne zwycięstwo 
avatar
Rysio-z-Klanu
31.03.2016
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Nie wiem w którym momencie zespół Orła napędził rzeszowskiej Stali stracha? To drużyna rzeszowska przez całe spotkanie kontrolowała przebieg meczu,więc o żadnym strachu tu mowy być nie powinno. 
avatar
Hanibal Lecter
31.03.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Co ty puszka pier... dostaliście manto gdyby nie błędy rzeszowian do byłoby więcej a ty piszesz ze stracha "napierdzielicie" ?? hahaha wolne żarty. 
avatar
Mr Darek
30.03.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
'' Przyjechałem do Rzeszowa zwarty i gotowy " z pewnością Puszek byłeś gotowy szczególnie że " przez 10 miesięcy nie siedziałem na motocyklu" Myśl chłopie co mówisz bo przeczysz sam sobie. Życ Czytaj całość