- To dobra informacja, ale wszystkiego będę w stu procentach pewny, kiedy pierwsza koparka wjedzie na stadion i rozpocznie się budowa. Wiele rzeczy w życiu już miałem obiecane, sporo widziałem i równie dużo się później działo. Do tematu podchodzę w związku z tym ze spokojem. Cała sprawa może się przecież różnie skończyć. Jedna z firm może zaskarżyć najniższą ofertę. Mają takie prawo. Wtedy miasto może uznać, że nie dołoży przykładowo czterech milionów złotych. Inna sprawa, że były przedsięwzięcia, do których dokładało się takie kwoty z jeszcze jednym zerem - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Witold Skrzydlewski.
Prezes Orła Łódź zapowiadał, że jeśli przetarg nie zostanie rozstrzygnięty, to wycofa swój klub z najbliższych rozgrywek Nice PLŻ. Na ten moment takiej groźby już nie ma. - W tej chwili się nie wycofuję, ale czekam na podpis. Jednej rzeczy będę się na pewno cały czas trzymać. Jeśli pojedziemy, a później okaże się, że budowa jednak nie ruszy, to drużyna przestanie jechać, nawet jeśli do końca sezonu zostanie tylko jeden mecz - tłumaczy Skrzydlewski.
Szef łódzkiego ekipy zapowiada, że w najbliższych miesiącach będzie uważnie śledzić postępy w sprawie budowy stadionu. Do władz miasta ma ograniczone zaufanie. - Do końca nie zawsze wierzę nawet sobie, a co dopiero innym. Będę się bardzo starannie przyglądać tej sprawie i patrzeć wszystkim na ręce - dodaje na zakończenie.