Drużyny znikają, a koszty rosną. Zawodnicy mogą zostać bez klubów

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski

Licencje na kolejny sezon ligowy posiada zaledwie dziewiętnaście klubów. Istnieje poważne ryzyko, że ze względu na małą liczbę drużyn i coraz większe koszty, część zawodników nie przystąpi do rozgrywek, a nawet zawiesi kariery.

W sezonie 2016 w najwyższej klasie rozgrywek rywalizować będzie osiem klubów. Ze względu na niewielką liczbę pozostałych drużyn, zdecydowano się utworzyć połączoną 11-zespołową I ligę. Prawdopodobny brak klubów w Ostrowie, Gnieźnie i Lublinie może spowodować, że część polskich zawodników nie znajdzie zatrudnienia przed startem sezonu.

- Można zakładać, że tak się niestety stanie. Generalnie mamy sytuację, gdy podaż zawodników jest zbyt duża w stosunku do obecnego popytu - ocenia ekspert naszego portalu, Krzysztof Cegielski. Zgadza się z tym Zenon Plech, dodając: - Na rynku jest tylu żużlowców, że kluby naprawdę mają w kim wybierać. Zatrudniają tych najlepszych, a pozostali nadal nie mają kontraktów. Skończy się to tym, że albo zostaną bez klubu, ale podpiszą kontrakt z drużyną, gdzie pewnie nie będą mieli wielu okazji do startów i zarobienia pieniędzy na torze.

Krzysztof Cegielski zaznacza, że główną rolę odgrywają tu finanse. - Raczej historią jest już to, że zawodnicy zarabiają dużo. Około dwudziestu żużlowców z Ekstraligi ma kontrakty na bardzo wysokim poziomie. U innych wcale nie wygląda to wcale tak kolorowo. Finanse pozostałych znajdują się na różnych poziomach, ale nie można powiedzieć, że ich zarobki są przesadzone. Wielu zawodników musi balansować tak naprawdę na granicy opłacalności. Ten problem będzie się pogłębiać, bo skończyła się już sytuacja, gdy żużlowcy dostawali większe kwoty na przygotowanie do sezonu niż potrzebują. Wielu zapomina, że zawodnik musi wydać mnóstwo pieniędzy na sprzęt i inwestować także w trakcie rozgrywek. Nic nie jest za darmo, a wszystko wskazuje na to, że po sezonie wielu żużlowców będzie musiało do tego interesu dokładać - zaznacza Cegielski.

W tym tygodniu środowisko żużlowe obiegła wiadomość, że swoją karierę zawiesza Ronnie Jamroży. Doświadczony żużlowiec uargumentował swoją decyzję m.in. bałaganem regulaminowym i licencyjnym. Krzysztof Cegielski zaznacza, że w ślady Jamrożego mogą pójść także inni zawodnicy. - Myślę, że możemy być świadkami podobnych przypadków. To przykry moment dla zawodników, gdy podejmują taką decyzję, ale w sportach motorowych jest to akurat coś naturalnego. Trzeba mieć dużo środków na utrzymanie swojego teamu, a nie każdy jest w stanie temu podołać. Dlatego uważam, że trzeba tym bardziej pilnować wolnorynkowych zasad. Ponownie podaję za przykład przepis, który zabiera żużlowcom pieniądze w przypadku przegranej 1:5. W I lidze są zawodnicy, którzy mają stawkę za punkt na poziomie 600 złotych. Przyjeżdżając na trzeciej pozycji, przy wygranej rywali, taki żużlowiec zarobi zaledwie 150 złotych. To nie pozwoli mu na pokrycie kosztów wyjechania do tego biegu. Części motocykla się zużywają, a opony, olej czy amortyzacja kosztują. Może dojść do tego, że zawodnicy rzeczywiście to sobie wykalkulują i dojdą do wniosku, że dalsza jazda na żużlu im się przestała opłacać - ocenia.

Zdaniem eksperta naszego portalu należałoby pomyśleć o tym, jak obniżyć koszty zawodników. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy walczą o swój byt w I lidze. - W przypadku różnych ograniczeń i cięć finansowych ci najlepsi żużlowcy sobie poradzą. Najbardziej ucierpi jednak pozostałe 80 procent zawodników, którzy wcale nie zarabiają tak dużych pieniędzy. Zamiast im zabierać, warto się zastanowić, jak można im ulżyć pod względem finansowym. Części motocykla są coraz droższe, dlatego warto byłoby się zastanowić, jak te koszty zminimalizować. Teraz dochodzi do sytuacji, że niektórzy zawodnicy się zapożyczają, bo wiedzą, że jeśli nie zainwestują w nowy silnik, przegrają rywalizację o skład i nie będą zdobywać punktów na torze. Gdyby te koszty utrzymania sprzętu udało się zminimalizować, lżej byłoby zarówno zawodnikom, jak i klubom, które także muszą inwestować w motocykle, choćby dla juniorów. Ciągłe powiększenie kosztów na sprzęt jest drogą donikąd. Lepiej byłoby przeznaczyć te pieniądze na poprawę bezpieczeństwa czy ubezpieczenia zawodników - kwituje Cegielski.

Źródło artykułu: