WP SportoweFakty: Do tej pory znany byłeś w środowisku żużlowym jako menedżer poszczególnych zawodników. Teraz czas na nowe wyzwanie i rolę menedżera, ale już drużyny. Jak zrodził się pomysł pracy w Wandzie Kraków?
Radosław Simionkowski: Zgadza się. Dotychczas współpracowałem z poszczególnymi zawodnikami i pomagałem im w różnych sprawach. Teraz nadszedł czas na nowe wyzwanie. Jestem osobą, która lubi stawiać sobie cele. Można więc powiedzieć, że będę robił to co lubię i to co sprawia mi wiele radości. Jak zrodził się pomysł współpracy z Wandą? Sporo rozmawialiśmy z prezesem Sadzikowskim i po prostu dostałem propozycję współpracy.
Planowałeś taki krok, czy po prostu splot różnych okoliczności sprawił, że jesteś w Krakowie?
- Sam osobiście planowałem bardziej zagłębić się w speedway jako swoją pracę. Miałem i w sumie nadal mam wiele koncepcji i planów odnośnie żużla, ale to zostawiam sobie na deser. Pierwsze danie to Wanda Kraków - klub dla którego oddaję się w stu procentach.
Wyzwanie na pewno jest spore, ale szybko zabraliście się za kompletowanie zespołu na przyszłoroczne rozgrywki. O co w przyszłym roku pojedzie Wanda? O ile można w tym momencie w ogóle zadać to pytanie, biorąc pod uwagę stan finansów niektórych klubów i wątpliwości dotyczące kształtu rozgrywek Nice Polskiej Ligi Żużlowej.
- Wyzwanie jest spore, ale tak jak wcześniej wspomniałem - lubię to. Odnośnie składu, rzeczywiście szybko zabraliśmy się do pracy, jednak decyzje wcale tak szybko nie były podejmowane. O co powalczymy? Chcę wraz z drużyną znaleźć się w rundzie play-off.
Twoim zdaniem powinno dojść do połączenia pierwszej i drugiej ligi?
- Osobiście nie jestem za łączeniem lig. Preferowałbym pierwszą ligę z ośmioma zespołami. Takie rozwiązanie by mnie zadowoliło.
W głowie na pewno pojawiają się jakieś cele i plany natury organizacyjnej. Co chciałbyś ze swojej strony nowego wcielić w Wandzie?
- Chcę, żeby zawodnicy tworzyli jedną wielką rodzinę. Wiem, że ciężko będzie zgrać wszystkich na poszczególnego treningi, ale postaram się, aby każdy z zawodników czuł się w Krakowie jak w przysłowiowym "domu". Sporo zależy od atmosfery, jaka jest w klubie. Założenie jest takie, że ma to być drużyna silna i zgrana. Kolejnym planem jest odbudowanie szkółki żużlowej. Na dzień dzisiejszy pozyskuję dla młodych zawodników sprzęt, który jest niezbędny do uprawiania tego sportu.
Kibice powinni być zadowoleni z kontraktu Chrisa Harrisa. Pokładacie w nim na pewno spore nadzieje. Tor powinien mu chyba odpowiadać?
- Jeżeli chodzi o Chrisa wydaje mi się, że na naszym torze może naprawdę pokazać się z dobrej strony. Wierzę w każdego swojego zawodnika i w każdym pokładam jakieś nadzieje. Harris to zawodnik doświadczony, dlatego od niego na pewno będę oczekiwał nieco więcej.
Z Wandą pożegnał się Rafał Trojanowski. Jakie są szanse, że w Krakowie nadal będzie startował jeden z filarów, Andriej Karpow?
- Odnośnie Rafała Trojanowskiego nie będę się wypowiadał. Nie rozmawiałem z żadnym z zawodników z ubiegłego sezonu. Skupiam się na nowych nazwiskach i mam swój plan, który chcę zrealizować.
Jak przedstawia się generalnie wasza wizja składu? Jaki kierunek obieracie podczas kompletowania zespołu? Po pierwszych ruchach widać, że trochę zmian kadrowych się szykuje.
- Tak jak wspomniałem wcześniej - mam pewien plan, wizję i lubię ryzyko. Nazwiska, które pojawią się w Wandzię to młodzi, waleczni i bardzo ambitni zawodnicy. Na torze "nazwisko" nie jedzie, tylko zawodnik i tego się trzymam.
Pochodzisz z Grudziądza. Nie chciałeś rozwinąć skrzydeł w rodzinnym mieście, czy po prostu nie było takiej możliwości?
- Dostałem propozycję z Krakowa, więc tam wylądowałem. Razem z drużyną skrzydła, więc rozwinę tam i mam nadzieję, że wiatr poniesie nas daleko.
Rozmawiał Kamil Tecław
Powodzenia.