"NIE" dla chamstwa na torze. Ekstraliga zapowiada twarde sędziowanie w play-off

[tag=7770]PGE Ekstraliga[/tag] zapowiada, że w fazie play-off nie będzie przyzwolenia na niebezpieczną jazdę. - Nie medale są najważniejsze, ale bezpieczeństwo! - podkreśla [tag=2623]Wojciech Stępniewski[/tag].

W tym artykule dowiesz się o:

W niedzielę rozpocznie się faza play-off w najlepszej lidze świata. Włodarze PGE Ekstraligi mają nadzieję, że będzie ona równie udana jak pierwsza część sezonu. - Sportowo była to jedna z najbardziej udanych rund zasadniczych ostatnich lat. Do ostatnich meczów ważyły się losy awansu do rundy finałowej, a także pozycje w drugiej części ligowej tabeli. Kibice mieli więc to, czego oczekują od sportu - wiele emocji. Jestem zadowolony z poziomu ośmiozespołowej PGE Ekstraligi. Nikt nie był w niej outsiderem, a mecze rozgrywane w Grudziądzu i Rzeszowie, na torach beniaminków, trzymały w napięciu. Mieliśmy też niespodzianki, a główną z nich jest pozycja MONEYmakesMONEY.pl Stali Gorzów. Mistrz Polski zakończył już sezon i chyba nikt się tego nie spodziewał. Jesteśmy bardzo zadowoleni z frekwencji na stadionach, która z pewnością przekroczy pół miliona. Zdecydowanie poprawiła się oglądalność telewizyjna, która rok do roku wzrosła o ponad 30 procent - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl prezes PGE Ekstraligi Wojciech Stępniewski.

Nasz rozmówca nie ma wątpliwości, że największym atutem rozgrywek był ich wyrównany przebieg. Od stawki nie odstawała żadna ekipa. - Sukcesem był niezmiennie wysoki poziom sportowy rozgrywek, a to jest sukces wszystkich klubów tworzących PGE Ekstraligę. Ostatnie lata pokazywały, iż beniaminkowie mieli potężne problemy finansowo – organizacyjne. Ten rok był inny i należy zdecydowanie podkreślić ogrom pracy jakie wykonały kluby z Grudziądza i Rzeszowa. Oba zdecydowanie zasługują na najwyższą klasę rozgrywkową. To również dowód na to, iż decyzja o przyznaniu dzikiej karty dla Grudziądza była bardzo dobrą decyzją - podkreśla Stępniewski.

Prezes PGE Ekstraligi ma nadzieję, że nadchodząca faza play-off będzie prawdziwym sportowym świętem, w którym zwyciężą zdrowe emocje. Stępniewski zapowiada, że ważną rolę do odegrania mają sędziowie, którzy muszą odpowiednio reagować na wydarzenia torowe. - Play-off to okres o nasileniu presji na zawodników ze strony kibiców, działaczy i sponsorów. Walka o najwyższą stawkę w sporcie to zawsze jest ogromna presja. Zawodnicy muszą sobie z presją radzić, to ich chleb powszedni. Nie mogą jednak, ze względu na presję, jeździć niebezpiecznie. Żużel to z pewnością nie sport dla panienek, ale też nie dla jeźdźców bez głowy chcących za wszelką cenę wygrywać biegi. Sędziowie, którzy będą sędziować mecze w rundzie play-off muszą używać wszelkich niezbędnych regulaminowych narzędzi, aby ukrócić niebezpieczną jazdę, łącznie z czerwonymi kartkami, bez względu na konsekwencje dla drużyny. Nie medale są najważniejsze, ale bezpieczeństwo! - zapowiada Stępniewski.

Władze PGE Ekstraligi zdają sobie również sprawę, że po wypadku Darcy'ego Warda należy kontynuować dyskusję na temat bezpieczeństwa w sporcie żużlowym. Pod tym względem jest jeszcze sporo do zrobienia. - Ekstraliga Żużlowa w pełni stosuje się do regulaminu FIM STRC, dotyczącego infrastruktury stadionowej, również w zakresie bezpieczeństwa. Nasze tory uznawane są jedne z bezpieczniejszych na świecie. Trzy lata temu, poprzez instytucję komisarza toru zupełnie wyeliminowaliśmy tą przykrą przypadłość polskiego żużla, jaką było preparowanie torów. Zdarzają się oczywiście jeszcze przypadki cięższych torów, ale to wynika głównie z opadów deszczu. Nie zgadzam się z opiniami wielu ludzi, iż sport żużlowy jako sport ekstremalny i tak będzie pociągał za sobą takie skutki po wypadkach jakie spotkały Darcy'ego Warda. Owszem, to bardzo niebezpieczna dyscyplina, ale obowiązkiem nas wszystkich jest bezustanne podnoszenie standardów bezpieczeństwa i minimalizowanie skutków upadków zawodników. Sprawa dotyczy wyposażenia zawodników, a także infrastruktury stadionowej jak bandy stałe czy bandy dmuchane. Już w sobotę w Rybniku odbędzie się pierwsze spotkanie z Dyrektorem FIM CCP Armando Castagną właśnie w tej materii. Uważam, iż powinien powstać jak najszybciej zespół ekspertów złożony z byłych zawodników, inżynierów, producentów sprzętu i odpowiedniej specjalizacji lekarzy. Wszystko po to, by wypracować rozwiązania dotyczące bezpieczeństwa w żużlu, a następnie swego rodzaju mapę drogową z dojściem do tego standardu przez wszystkie stadiony żużlowe. Dodam, iż jako Ekstraliga chcemy również jak najszybciej przyjrzeć się zabezpieczeniu medycznemu podczas meczów żużlowych. Po ostatnich wydarzeniach mamy w tej materii wiele wniosków i spostrzeżeń w zakresie choćby specjalizacji lekarzy w karetkach czy tzw. lekarzy klubowych - wyjaśnia Stępniewski.

Prezes najlepszej żużlowej ligi świata zauważa również potrzebę powrotu do dyskusji na temat ubezpieczeń. Jak podkreśla, do tego konieczne jest jednak jednolite stanowisko klubów i żużlowców. - Wiele dyskutowaliśmy na ten temat, ale na dyskusjach się skończyło. Przypomnę, iż Ekstraliga w 2013 roku wprowadziła już obowiązkowe ubezpieczenia, ale zawodnicy tego nie chcieli. To było naprawdę dobre rozwiązanie, firmowane przez londyński rynek ubezpieczeniowy Loyds of London - gwaranta wypłaty odszkodowania. A przy bardzo ciężkich kontuzjach, choćby takich jaka spotkała Darcy'ego odszkodowania były na poziomie milionów złotych, a do tego jeszcze ubezpieczyciel opłacałby leczenie i rehabilitację. Wiem, że świadomość ubezpieczeniowa u zawodników wzrasta - ale oni nigdy nie będą w stanie wynegocjować sobie najlepszych rozwiązań, kiedy będą rozmawiać z ubezpieczycielem tylko w swoim imieniu. Inaczej sprawa by się miała, gdyby ktoś negocjował w imieniu np. 70 zawodników, czy 140, kiedy weźmiemy pod uwagę polskie trzy ligi. Rozmawiałem o tym ostatnio z Krzysztofem Cegielskim i widzę chęć powrotu do tych dyskusji - dodaje na zakończenie Stępniewski.

Źródło artykułu: