Jakub Czosnyka: Jak mógłbyś podsumować zakończony już sezon 2014?
Dawid Lampart: Sezon myślę, że był dla mnie nie najgorszy, a gdyby nie początek sezonu, to mógłbym powiedzieć, że całkiem dobry. Szkoda jedynie tego, że mój zespół z Lublina nie uniknął spadku. To był zdecydowanie najgorszy moment w minionych rozgrywkach.
[ad=rectangle]
Zanotowałeś zauważalną poprawę wyników. Poprzednie lata nie były dla ciebie najlepsze, a teraz odbudowałeś się i ustabilizowałeś swoją formę na dobrym poziomie.
- Myślę, że wiele czynników miało na to wpływ. Przede wszystkim zmiana mechanika, który pomógł mi poukładać kwestie sprzętowe. Ważną postacią w moim teamie był też mój menedżer. Zmieniłem również swoje podejście do żużla. To wszystko razem się skumulowało i dało pozytywny efekt. A myślę, że w kolejnym sezonie będzie jeszcze lepiej.
A czy mógłbyś zdradzić kto stoi za przygotowaniem twoich silników?
- Nie chcę podawać konkretnego nazwiska, ale mogę powiedzieć, że dołączył do mnie Grzegorz Rempała, z którym współpraca układała się bardzo dobrze.
To porozmawiajmy o sytuacji twojej lubelskiej drużyny. Co było przyczyną tego, że nie potrafiliście utrzymać się w Nice Polskiej Lidze Żużlowej?
- Mieliśmy sporo pecha, bo często przegrywaliśmy mecze dwoma czy trzema punktami. Słabo spisywali się też juniorzy, którzy nie przywozili zbyt wielu punktów. Gdyby bardziej nam pomogli, byłoby z pewnością dużo lepiej. Oczywiście, my też mogliśmy dokładać od siebie jeszcze więcej, ale przecież każdy z nas starał się jak mógł.
Czułeś na swoich barkach większą presję, będąc jednym z liderów drużyny z Lublina?
- Myślę, że nie byłem liderem. Byłem po prostu którymś z kolei zawodnikiem i starałem się zdobywać jak najwięcej punktów. Początek sezonu był przeciętny, bo można powiedzieć, że wszystko jeszcze się docierało. Później już wskoczyło na dobre tory i końcówka była dla mnie udana.
Jaka panowała atmosfera w zespole po przegranych spotkaniach?
- Najlepsza nie była. Jeżeli przegrywa się sześć, czy siedem meczów pod rząd, to trudno aby w zespole panowała dobra atmosfera. Naprawdę szkoda, że tak to się potoczyło, bo Lublin zasługuje na I ligę. Mam jeszcze nadzieję, że liga tak się poukłada, że nikt ostatecznie nie spadnie, bo wiem, że taka szansa jest.
Działacze z Lublina w pełni rozliczyli się już z tobą za starty w minionym sezonie?
- O to trzeba zapytać mojego menedżera.
A w trakcie sezonu pojawiały się jakieś problemy z płynnością finansową klubu?
- Osobiście problemów finansowych nie miałem, bo dzięki moim sponsorom i menedżerowi wszystko było dobrze poukładane.
Kiedy poznamy klub, w którym będziesz startował w przyszłym sezonie?
- Myślę, że wszystko okaże się po 19 grudnia.
Rozumiem, że nie chcesz wymieniać nazwy konkretnych klubów, ale oferty z których lig rozpatrujesz?
- Na Ekstraligę jest jeszcze chyba za wcześnie. Będę brał pod uwagę przede wszystkim I ligę. Nie warto pchać się do Ekstraligi bez odpowiedniego zaplecza sprzętowego i przygotowania. Wiem to na swoim przykładzie i nie popełnię już tego błędu. Chciałbym przejechać dobry sezon na jej zapleczu i później zobaczymy, co będzie.
A czy są szanse na twoje dalsze starty w lubelskiej drużynie?
- To kwestia rozmowy. Nie mówię ani nie, ani tak. Musielibyśmy porozmawiać, ale pamiętajmy, że w polskim żużlu na razie jest spory bałagan i nie wiemy, gdzie dana drużyna będzie ostatecznie startować.
Jak duże jest zainteresowanie twoją osobą ze strony klubów?
- Wcześniej musiałem bardziej zabiegać o kontakty z innymi klubami, a teraz jest inaczej. Mam kilka propozycji i spokojnie je rozważam. W niedługim czasie podejmiemy decyzję odnośnie mojej przynależności klubowej, a ogłosimy ją po 19 grudnia.
Planujesz jakieś starty w ligach zagranicznych?
- W Szwecji bardzo ciężko jest znaleźć klub. Próbowałem dostać się tam przez cały sezon, ale bezskutecznie. Planuję teraz wrócić do Anglii i mam nadzieję, że mi się to uda. Będę na pewno dobrze przygotowany pod względem sprzętowym i logistycznym. Dojdą do tego jeszcze starty w Polsce i zawodach indywidualnych. Powinna to być taka odpowiednia dawka startów.
Jak będą wyglądać twoje przygotowania do nowego sezonu?
- Praktycznie trenuję cały sezon, więc nie będzie to nic szczególnego. Będę pracował z różnymi trenerami. Na pewno pojawię się też na wspólnych zajęciach z Maćkiem Kuciapą i Rafałem Trojanowskim.
Chciałbym poruszyć jeszcze kwestię nowych tłumików, które wciąż czekają na homologację, ale jest szansa, że wraz z nowym sezonem wejdą w życie. Interesujesz się tym tematem?
- Wiem tylko tyle, co wyczytam w internecie. Nie emocjonuję się tym bardzo, gdyż i tak będziemy musieli jeździć na tym, co nam każą. Jest jeszcze trochę czasu na zakup nowego sprzętu, więc w spokoju będę czekał na rozwój sytuacji.
Jesteś zwolennikiem polskiej konstrukcji tłumika przelotowego?
- Chciałbym na pewno, żeby weszły one w życie. Zmniejszy to koszty, a i zabawa oraz radość z jazdy będzie większa. Zobaczymy jednak jak potoczą się te sprawy. Do tych co są obecnie zresztą też już się przyzwyczailiśmy.
Myślisz, że wprowadzenie nowych tłumików może spowodować przetasowania w światowej czołówce zawodników?
- Ciężko powiedzieć. Staram się bardziej patrzyć na siebie i nie interesować innymi.