Po dwóch latach w Poznaniu jestem bardziej dojrzałym zawodnikiem - rozmowa z Norbertem Kościuchem, żużlowcem PSŻ Poznań

Norbert Kościuch, wychowanek Unii Leszno, od sezonu 2007 jest zawodnikiem PSŻ Poznań. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Norbi przyznał, że nie żałuje decyzji o przenosinach do stolicy Wielkopolski.

Łukasz Czechowski: Sezon 2008 to dla Norberta Kościucha…

Norbert Kościuch: Bardzo ciężki sezon. W 2007 roku pokazałem w Poznaniu, co potrafię i jasne było, że w kolejnym będzie się ode mnie oczekiwało przynajmniej tego samego. Po drugie - seria upadków, które miały wpływ na moją dyspozycję. Przez upadki straciłem miesiąc, podczas którego nie jeździłem tak, jak powinienem. Ogólnie jednak wyniki nie były jednak najgorsze, należy wyciągnąć wnioski i jechać dalej.

Pojechałeś w 44 oficjalnych imprezach. To wystarczająca liczba, czy czujesz, że mógłbyś jeździć więcej?

- Kilka imprez odpadło mi przez kontuzję. Nie pojechałem w finale MPPK, odmówiłem dwa razy w Szwecji, raz w Danii i Czechach, nie pojechałem w jednym meczu PSŻ w Ostrowie. To już sześć imprez. Tak więc upadki nie pozwoliły mi odjechać tylu zawodów, ile mogłem. Plus jest taki, że moje kontuzje nie były groźne, powodowały jedynie, że musiałem kilka dni odpocząć.

Właśnie kończy się twój dwuletni kontrakt z PSŻ Poznań. Jak z perspektywy czasu oceniasz decyzję, by związać się ze Skorpionami?

- To była dobra decyzja. Odjechałem wszystkie mecze, nie licząc absencji z powodów zdrowotnych, nabrałem sporo doświadczenia, wydaje mi się, że jestem bardziej dojrzałym zawodnikiem.

W sezonie 2008 jeździłeś w trzech ligach zagranicznych. Czy którąś z nich traktowałeś priorytetowo?

- Każdą ligę traktowałem tak samo poważnie i starałem się jak najlepiej przygotować. Wszędzie na mnie liczono i nie chciałem nikogo zawieść.

Sezon na dobre się nie skończył, a ty już przedłużyłeś umowy w Szwecji i Danii. Skąd ten pośpiech?

- W Danii nie miałem wielu ofert. Niestety znowu jestem zawodnikiem kategorii A, a to nie ułatwia szukania klubów. W Esbjerg pierwsze miejsce mają Duńczycy, ale jak któryś z nich wypadnie, to od razu ja wskoczę na ich miejsce. Liczę więc, że w kilku meczach wystąpię. A w Szwecji… Dobrego klubu się nie zmienia. Jeżdżę w Ornarnie już trzy lata, dobrze się tam czuję i dogaduję z działaczami, więc nie ma sensu tego zmieniać.

Jaki jest twój największy sukces w sezonie 2008?

- Sukcesów indywidualnych za wiele nie było, drużynowych było zdecydowanie więcej. Z Poznaniem zrealizowaliśmy nasz cel i awansowaliśmy do pierwszej czwórki. W Szwecji z Ornarną otarliśmy się o awans, w połowie sezonu byliśmy liderem. Sami działacze się tego nie spodziewali, bo ich ambicją był jedynie awans do play off. W Czechach wicemistrzostwo kraju i tak samo w Danii przy moim skromnym udziale, bo wziąłem udział w trzech meczach.

Czego nie udało ci się zrobić w tym sezonie?

- Nie udało mi się awansować do finału Indywidualnych Mistrzostw Polski. Na początku sezonu byłem trochę zagubiony ze sprzętem, nie wpadłem w odpowiedni rytm, a do tego tor w Gdańsku, który jeszcze nie do końca rozgryzłem. W efekcie 6 punktów i 9. miejsce w ćwierćfinale. Powalczę w przyszłym roku.

Jak odpoczywałeś po sezonie?

- Już sam fakt, że nie jeździłem na motocyklu sprawił, że odpocząłem. Tylu imprez nie odjechałem, żebym potrzebował miesięcznego wyjazdu. Jestem młodym człowiekiem i sił mi jeszcze nie brakuje.

Rozpocząłeś przygotowania do sezonu?

- Jeszcze nie. Listopad przeznaczyłem na odpoczynek, jest to dla mnie okres roztrenowania, który również jest potrzebny. Pierwsze treningi rozpocznę w grudniu.

Jak przyjąłeś informacje o problemach finansowych twojego poznańskiego klubu?

- Bardzo bym nie chciał, żeby te problemy źle się skończyły. W Poznaniu wiele osób zaangażowało się, aby zrobić coś z niczego i zbudować klub żużlowy od podstaw. Drużyna co roku notowała progres wyników. Po trzech latach istnienia awansowała do pierwszej czwórki, co jest problemem dla zespołów, które żużlowe tradycje mają o wiele dłuższe. Mimo krótkiego okresu istnienia klub wpisał się w środowisko i niektórzy nawet zaczęli się Poznania obawiać. Mam nadzieję, że Prezydent Poznania i władze Miasta do dostrzegą i docenią. Żużel w tym mieście jest sportem nr 2 i szkoda, żeby coś tak pięknego zaprzepaścić. Ale z drugiej strony tak szybki sukces stał się chyba problemem, bo za wynikami idą dużą koszty finansowe. Mam nadzieję, że działacze szybko się z tym uporają i wszystko będzie w porządku.

Pierwszeństwo w rozmowach mają Skorpiony?

- Na razie czekam na to, co wydarzy się w Poznaniu. PSŻ ma oczywiście pierwszeństwo w rozmowach. Nie będę jednak czekał w nieskończoność, bo chciałbym mieć kontrakt podpisany w miarę szybko, aby w spokoju przygotowywać się do nowego sezonu nie zaprzątając sobie głowy sprawami kontraktowymi.

Jeżeli nie Poznań, to…?

- Na brak ofert nie mogę narzekać, jest kilka chętnych ośrodków, ale podkreślam - na razie czekam na rozwój sytuacji w Poznaniu.

Bierzesz pod uwagę starty w ekstralidze?

- Na Ekstraligę jeszcze dla mnie za wcześnie.

Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję również. Na zakończenie chcę serdecznie podziękować moim sponsorom, którzy są ze mną nie od dziś i zawsze mnie wspierają. Mojej rodzinie, żonie i córce, które mnie dopingują, mimo że często nie ma mnie w domu. Moim mechanikom, na których zawsze mogę liczyć. Oczywiście również kibicom, którzy licznie odwiedzali stadion w Poznaniu. Bez nich nie byłoby żużla, bo nie byłoby dla kogo jeździć. Świadomość tego, że ktoś chce nas oglądać sprawia, iż nasza praca staje się przyjemniejsza.

Komentarze (0)