Cóż to ja Wam wypisywałem z mojej warszawskiej, żużlowej prowincji wczesną wiosną 2014? Oto wieszczyłem walkę o ósmy tytuł ligowy dla Gorzowa lub Zielonej Góry... Faworytem był Falubaz - przy założeniu, że Dream Team z Torunia nie odrobi 8 karnych punktów. I co? Toruń nie odrobił, teoretycznie zatem nasze Myszy powinny mieć teraz miny niczym Harrison Ford na widok tego gościa machającego mu przed nosem maczetą w "Poszukiwaczach zaginionej arki" (a machaj sobie, gdzie jest mój gan? Ach, tutaj... no to proszę bardzo...). Tymczasem...
[ad=rectangle]
... tymczasem jedziemy półfinał ze Stalą - i... oto sezon życia ma Kasprzak, Zmarzlik prze do przodu jak taran, ba - nawet Cyfer jakby ostatnio się obudził... Owszem, Zagar niby się wozi, ale on zawsze w RZ słabo, a w PO nagle odpala... I wychodzi na to, że nawet kontuzja Puka Iversena nie zmienia faktu: faworytem tego dwumeczu jest Stal Gorzów!
Oczywiście, oni by sobie mogli stawać na uszach gdyby u nas wszystko grało… ale u nas jest tak: Hampel rządził ligą jak chciał, ileż to meczów potrzebował, by wreszcie, w pojedynczym biegu, przyjechać na trzecim miejscu - aż nagle nastąpiła masakra i z dominatora zrobił się... no dobra, nieważne kto - ważne, że obecnie w fazie reaktywacji - tylko czy zdąży do niedzieli? Jonsson. Kapitalny żużlowiec, fantastyczna walka na torze, ale co z tego, skoro facet w pierwszy wiraż wjeżdża parę metrów z tyłu? Protas rządził i dzielił, ostatnio jednak nawet i on nie jest aż tak skuteczny. Podobnie nieco "pod formą" wydaje się być Saszka Łoktajew. Do tego ta nieszczęsna historia z Patrykiem Dudkiem...
Oczywiście: plejofy rządzą się swoimi prawami, na tę fazę Falubaz zawsze się spina - można zatem wierzyć w odrodzenie Jarka. W lepsze starty EjDżeja. W powrót do najwyższej dyspozycji Saszki i Pepe (oni akurat mają najkrótszą drogę). W Becha Jensena nawet można wierzyć. Ale czy można mieć nadzieję, że to wszystko nagle wypali jednocześnie?
Ano: pewnie, że można! Na tym wszak polega kibicowanie! Gorzowscy fani są dzisiaj pewni siebie, ale mogę się założyć, że kiedy nadejdzie ten magiczny moment, ten po prezentacji, kiedy pusta laweta odjeżdża, a pierwsi rajderzy zjeżdżają z górki na tor... wtedy zarówno pośród zielonogórskich jak i gorzowskich kibiców zalegnie owa słynna, martwa cisza, cisza wyznaczana szybszym biciem serca i przełykaną pośpiesznie śliną... wewnętrzna cisza, której nie zagłuszy najgłośniejszy nawet doping... Oto są, zbliżają się do taśmy... sprzęgło... już stoją... zielone światło... maneta - full! Silniki ryczą! Zaczynamy! Odwieczny rytuał, Derby Wszechświata! O medal!
PS: Iversen, Hancock, Vaculik, Pedersen, Gapiński, Pawlicki... drużyna, która "z palcem w nosie" mogła by zdobyć DMP, drużyna widmo, "KŻ Szpital Polska"… oby nikt już w tym sezonie jej nie "wzmocnił"...
Doman Nowakowski