Janusz Kołodziej: Tor sprawił mi kłopoty

Kapitan tarnowskich Jaskółek zajął piąte miejsce w Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostwach Ekstraligi. - Cieszę się, że udało mi się uniknąć upadków - przyznał po zawodach Kołodziej.

Janusz Kołodziej na torze w Tarnowie od kilku sezonów notuje fenomenalne wyniki. To właśnie w Mościcach dwukrotnie zdobywał tytuł najlepszego żużlowca w kraju. W tegorocznych rozgrywkach ENEA Ekstraligi legitymuje się na domowym obiekcie średnią biegową 2,539. Przed piątkowym finałem IMME był zatem jednym z faworytów do zwycięstwa w zawodach. - Patrząc na sam wynik, to nie jestem do końca zadowolony. Z drugiej strony, pozbierałem się po słabszym początku. Na drugą serię startów zmieniłem motocykl i to namieszało. Jednak strasznie chciałem go sprawdzić, bo był troszkę inaczej przygotowany niż pozostałe. Niestety, ale to nie zadziałało. Ten tor na początku sprawiał mi również kłopoty z jazdą. Nie mogłem się dopasować. Starty przez cały czas nie wychodziły mi najlepiej, ale na dystansie to jakoś nadrabiałem. Przede wszystkim cieszę się jednak, że udało mi się uniknąć tego, czego nie uniknęli niestety moi koledzy, czyli wypadków - przyznaje Kołodziej, który zakończył zmagania na piątej pozycji.
[ad=rectangle]
Obsada piątkowych zawodów była dość imponująca. Stawka żużlowców biorących udział w historycznym turnieju niczym nie odbiegała od zawodów Grand Prix, czy SEC. - Pomysł tych zawodów jest dość ciekawy. Kibice lubią oglądać najlepszych zawodników. W jakim to pójdzie kierunku, to ciężko powiedzieć. Mnie się podobało. Tym bardziej, że te zawody były na miejscu - stwierdził Kołodziej.

Nie od dziś wiadomo, iż kapitan Grupy Azoty Unii Tarnów poza własną karierą, wspomaga również młodszych jeźdźców. Pracę z Kołodziejem mocno chwali Ernest Koza. 20-latek również wystąpił w piątkowych zawodach. Co więcej, przy sporej dozie szczęścia odniósł zwycięstwo w jednym z biegów. - Troszkę ciężko mi się na ten temat wypowiadać. Namówiłem rodziców Ernesta, żeby pozwolili mu jeździć. Ernest zaczął teraz robić postępy. To nie jest jednak moja zasługa, a bardziej Pawła Barana, który trzymał nad nim oko. Ze swojej strony, to jedynie służyłem mu pomocą sprzętową. Cieszymy się, że chłopak radzi sobie coraz lepiej. Powiem szczerze, że mocno przeżywam jego występy. To jest mój przyjaciel, a ten sport jest dość niebezpieczny i martwię się, żeby nie stała mu się krzywda - zaznaczył wychowanek Unii Tarnów.

Janusz Kołodziej nie ukrywa, iż denerwuje się gdy pod taśmą staje Ernest Koza
Janusz Kołodziej nie ukrywa, iż denerwuje się gdy pod taśmą staje Ernest Koza

Jak potoczy się dalsza kariera Kozy? Czy podobnie jak Kołodziej zostanie on ikoną sportu żużlowego w Tarnowie? - Osobiście nie czuję się ikoną tarnowskiego żużla. Absolutnie. Lubię jeździć na motocyklu, więc jeżdżę. Zresztą nic innego nie potrafię (śmiech). Natomiast, jeśli chodzi o Ernesta to wszystko przed nim. To, jakim zostanie zawodnikiem zależy wyłącznie od niego. Wszystko w jego rękach i ciężkiej, dokładnej pracy. Ernest jest przede wszystkim fajnym człowiekiem. To właśnie to może go wyróżnić spośród pozostałych zawodników - zakończył trzykrotny Indywidualny Mistrz Polski.

Źródło artykułu: