Kolejarz Opole celuje w "czwórkę"

Po fatalnym początku i pogromie w Krośnie opolanie z meczu na mecz spisują się lepiej. Tę zwyżkową tendencję chcą podtrzymać w spotkaniu z Victorią Piła.

Żużlowcy Kolejarza przegrali w Krakowie z Wandą 38:51, ale pozostawili po sobie dobre wrażenie, walcząc w każdym biegu do ostatnich metrów. Osiągnęli niezły wynik, a mogli lepszy, gdyby nie upadki juniorów i problemy sprzętowe Olivera Berntzona, które wykluczyły go z udziału w biegach nominowanych. Dlatego opolanie wyjeżdżali ze stolicy Małopolski umiarkowanie zadowoleni, lecz z małym niedosytem.
[ad=rectangle]
Przed nimi bardzo ważny dwumecz z Victorią Piła, który może zdecydować o tym, który z zespołów awansuje do półfinałów i przedłuży sobie sezon o kilka tygodni. Wejście do pierwszej czwórki był dla borykającego się z problemami finansowymi Kolejarza celem przed startem rozgrywek. Choć wiele osób podchodziło do tego planu sceptycznie, podopieczni Marcina Sekuli z każdym spotkaniem udowodniają, że nie są chłopcami do bicia. - Presji na wynik nie ma, jednak nie jedziemy po to, by przegrywać. Faza play-off jest realna - tłumaczy prezes Jerzy Drozd. - Jak już mówiłem, ci zawodnicy nie są słabi. Potrafią i chcą wygrywać, tylko nie zawsze im to wychodzi; nie zawsze trafiają z ustawieniami silników.

- Widać postępy. Jeszcze na koniec wygramy w Ostrowie i będzie rewelacja - śmieje się najbardziej doświadczony w Kolejarzu Mariusz Staszewski. - Rozstałem się z tamtejszymi działaczami w przyjaźni, ale pokonanie najlepszej drużyny ligi byłoby osiągnięciem. Wpierw jednak mecz z Victorią. Trzeba się sprężyć, napiąć gumki w gaciach i zwyciężyć (śmiech). To faktycznie istotne spotkanie. 

Sytuacja organizacyjna klubu nadal pozostawia dużo do życzenia. Co poprawiło się w porównaniu do ubiegłego sezonu, to klimat wokół zespołu. Kibice obdarzyli sympatią zbudowaną za niewielkie pieniądze ambitną drużynę, a o atmosferę wewnątrz dba Marcin Sekula, który na stanowisku trenera zastąpił przed pierwszym meczem Andrzeja Maroszka. Z jego dotychczasowej pracy są usatysfakcjonowani działacze. - Marcin nie tylko zajmuje się sprawami kadrowymi, ale angażuje się też w przygotowanie toru czy pomoc przy organizacji zawodów - podkreśla Jerzy Drozd. - Otrzymał kredyt zaufania i na razie go spłaca. Andrzeja Maroszka bardzo lubiłem, i nadal lubię, jako człowieka, ale do klubu już nie wróci. Ważność jego kontraktu upłynęła, a drużynie zmiana posłużyła.

W majowym okienku transferowym zastanawiano się, czy nie zatrudnić kolejnych jeźdźców. Jednak ze względu na brak ciekawych ofert i przede wszystkim skromne zasoby finansowe, postanowiono jedynie uzupełnić skład Andriejem Kobrinem. 23-letni Ukrainiec na swój debiut nie będzie musiał długo czekać. - To fajny, uczciwy chłopak, który u nas zamierza odbić się od dna - wyjaśnia sternik Kolejarza. - Nie musi zdobyć kompletu, ale jeśli dorzuci do dorobku 6-8 punktów, będziemy zadowoleni. Rozmawia się z nim bardzo sympatycznie, co nie o wszystkich zawodnikach można powiedzieć. Ma swój sprzęt i zapowiada walkę. Dajemy mu więc szansę i zobaczymy, jak ją wykorzysta.

Kobrin zastąpi w niedzielę słabo spisującego się Rafała Flegera. Kolejarz ma jeszcze w odwodzie Thomasa Jorgensena i Christiana Hefenbrocka. Roland Benko nadal leczy kontuzję obojczyka, którą odniósł z początkiem maja w Terenzano.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! [i]

[/i]

Źródło artykułu: