Krzysztof Cegielski: Nie mam pojęcia po co większość zawodników z Grand Prix jeździ w cyklu

Grand Prix Finlandii w Tampere, to nie były porywające zawody. Krzysztof Cegielski uważa, że zawodnikom, którzy jeżdżą w cyklu brakuje zawziętości i woli walki, która cechowała niedawnych mistrzów.

W tym artykule dowiesz się o:

Sobotni turniej w Tampere nie dostarczył spodziewanych emocji. - Przyglądałem się ze smutkiem i z refleksją. Dla mnie żużel zawsze jest atrakcyjny, ale wielu kibicom mogło brakować walki, zawziętości i wyprzedzeń na torze po akcjach. Przede wszystkim tor w Tampere był za wąski, do tego nie brakowało kolein, szczególnie w newralgicznych miejscach, jak wejście w łuk. Gdy tor jest wąski i przeciwnik jedzie poprawnie, trudno jest wyprzedzać - trzeba byłoby być dwa razy szybszym, by atak nie został zablokowany. Nie rozumiem osób odpowiedzialnych za przygotowanie toru oraz decydentów, bo jazda tam była już na starcie skazywana na porażkę. Nikt nie pomyślał o tym, by stworzyć ciekawe zawody - powiedział Krzysztof Cegielski.
[ad=rectangle]
Przygotowanie toru na turnieje Grand Prix musi się różnić niż na mecze ligowe. - W lidze gospodarz musi mieć przewagę i często nie ma walki dlatego, bo goście nie nadążają z ustawieniami motocykla. W cyklu Grand Prix jedzie szesnastu obcych zawodników, więc powinno być dużo walki. Tutaj jednak akcje można było policzyć na palcach jednej ręki. Chodzi mi tu o ataki przemyślane, a nie mijanki spowodowane błędami rywali, czy dziurami w torze. Z drugiej strony patrzyłem na zawodników i zastanawiałem się, czemu nie próbują atakować? Raz ataku spróbował Nicki Pedersen, który wyniósł się szeroko i przyciął. Podobnie Matej Zagar w finale pokazał, że można wejść za Taia pełnym gazem. Co prawda skorzystał na jego błędzie, ale i tak uważam, że tym atakiem dogoniłby Anglika - ocenił ekspert portalu SportoweFakty.pl.

Poza nielicznymi wyjątkami, w sobotę zawodnicy jeździli mało ambitnie. - W większości jeździli pasywnie, nie próbując nic więcej poza tym, co dawał im start. Tor im oczywiście nie pomagał, ale wielu z nich powinno pokazywać jak się jeździ agresywnie po całym torze. Ward i Bjerre mieli problemy, bo byli kontuzjowani. Grand Prix jednak nie kojarzy mi się z jazdą gęsiego i z przymykaniem gazu. To nie była najwyższa jakość wyścigów. Jeśli chodzi o Jarosława Hampela, to on przegrywał starty i czuł się niekomfortowo na trasie, stąd taki występ - stwierdził Cegielski.

W sobotę zwyciężył Matej Zagar, dla którego było to pierwsze zwycięstwo w turnieju Grand Prix. - To bardzo utalentowany, szybki zawodnik. Często brakowało mu jednak agresji. Nawet gdyby nie jeździł tak agresywnie jak Nicki Pedersen, mógłby zostać mistrzem świata. Zagar umie jeździć, jego technika jest najwyższych lotów. Może dzięki zwycięstwu, wykrzesa z siebie więcej? Stać go na zwycięstwa - ocenił były żużlowiec.

Krzysztof Cegielski uważa, że stawka z jaką mamy do czynienia w cyklu Grand Prix nie odzwierciedla obecnego układu sił w światowym żużlu. - Będę powtarzał do znudzenia, że brakuje nam zawodników, którzy potrafią jeździć najlepiej na świecie. Nie mówię tu tylko o tych, co zakończyli kariery, ale o Emilu Sajfutdinowie, czy Grigoriju Łagucie. Oni i kilku innych przewyższają umiejętnościami oraz wolą walki tych, co znajdują się w cyklu Grand Prix - powiedział.

Przykładem było Grand Prix Finlandii, w którym ambitnie jadący Kauko Nieminen nie miał problemu z tym, by zdobyć kilka punktów. - Stawka zawodników jeżdżąca w cyklu Grand Prix po prostu nie jest porażająca. Nie ma co bagatelizować postawy Nieminena, który pokazywał więcej agresji, niż zawodnicy mający uznane nazwiska. Nie dziwię się, że Fin zdobył w takich okolicznościach tyle punktów. Rozumiem, można mieć problemy startowe, czy kłopoty ze sprzętem, jednak oglądając najlepszych, chce się widzieć więcej agresji i chęci zwycięstwa. Widać gołym okiem kto się stara, a kto jeździ w kółko. Powodem może być sprzęt, tłumik, tor, ale gdy ktoś podjął rękawicę i chce jeździć w Grand Prix, musi wyglądać tak, jakby chciał zdobyć medal. Taki cel ma maksymalnie połowa stawki. Reszta jeździ nie do końca rozumiem po co - stwierdził wprost Krzysztof Cegielski.

Od początku cyklu dobrze spisują się Martin Smolinski i Fredrik Lindgren, którzy nie byli wymieniani w gronie faworytów, a zajmują w klasyfikacji generalnej piąte i szóste miejsce, z niewielką stratą do lidera. - Im się po prostu chce i wyciągają ile potrafią. Nie są to wirtuozi wszech czasów, a jeżdżą solidnie pokazując, jak wiele można zdziałać chęciami. Smolinski i Lindgren gdy nie zabraknie im determinacji, to wykorzystując nijakość niektórych, mogą być wysoko. Tak wygląda żużel na tym poziomie. Czy to znak czasów? Może tak, jak chyba za bardzo pamiętam jazdę na śmierć i życie, jaką prezentowali Crump, Gollob, Pedersen, Rickardsson, czy Loram. Bardzo mi tego brakuje i wiele osób ma podobne wnioski - zakończył ekspert portalu SportoweFakty.pl.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! 

Źródło artykułu: