Zimą sporo zmieniło się w karierze Troya Batchelora. Najpierw australijski żużlowiec zanotował groźny upadek podczas Indywidualnych Mistrzostw Australii i nabawił się kontuzji kolana, co przeszkodziło mu w przygotowaniach do nowego sezonu. Ostatecznie "Batch" uniknął jednak operacji, a kilkanaście dni temu dowiedział się, że w sezonie 2014 przyjdzie mu regularnie startować w cyklu Grand Prix.
Stało się tak za sprawą Emila Sajfutdinowa, który zrezygnował z występów w żużlowej elicie, tłumacząc się niewyleczoną kontuzją i problemami finansowymi. Problemy Rosjanina otworzyły przed Batchelorem nowy rozdział w jego karierze. - Bardzo długo się pakowałem i dobrze przygotowałem się do kontroli na lotnisku. Musiałem się upewnić, że mam wszystko, bo jeśli bym czegoś zapomniał, to byłoby za późno na odzyskanie tego - powiedział Batchelor na łamach "Swindon Advertiser" przed wylotem do Auckland, gdzie 5 kwietnia odbędzie się turniej o Grand Prix Nowej Zelandii.
Jeszcze w piątek Batchelor miał okazję do występu w meczu Elite League. Jego Swindon Robins przegrało na wyjeździe z The Lakeside Hammers 44:47. - Czuję się bardzo dobrze, właśnie dzięki temu, że mogłem się ścigać w piątek. Ten tydzień będzie dla mnie niezwykle ważny. Kiedy dotrzemy do Nowej Zelandii, mam tam do odbycia trening, do tego dochodzi udział w konferencji prasowej i kilka innych rzeczy. To jest wysiłek nieco większy niż pięć wyścigów. To jest dla mnie wielka sprawa i nie mogę się już tego doczekać - dodał Australijczyk, który w polskiej lidze związany jest kontraktem z Betardem Spartą Wrocław.
"Batch" podkreśla, iż starty w SGP są dla niego wyjątkowe. - Czuję się trochę inaczej niż zwykle, jeśli mam być szczerym, bo to wszystko jest tak olbrzymie. Po raz pierwszy lecę wraz z mechanikami na zupełnie inną część świata. Przeważnie, gdy jestem w domu, to tylko mój ojciec służy mi pomocą jako mechanik. Tym razem jest inaczej, bo w samolocie będzie dwóch moich mechaników, do tego na miejscu czeka na mnie ojciec. Jestem otoczony dobrymi ludźmi i choć to tylko kolejne żużlowe zawody, to znaczą dużo więcej. Pierwszy turniej w sezonie jest bardzo ważny, a ja dodatkowo zobaczę, w którym miejscu się znajduję, co muszę zmienić i nad czym mam pracować - stwierdził Austraijczyk.
Zdaniem wielu kibiców, Batchelor będzie jednym z najsłabszych zawodników w tegorocznym cyklu. Sam zainteresowany podchodzi do tego na spokojnie i za przykład podaje Taia Woffindena, który przed sezonem 2013 również był krytykowany, a sięgnął po tytuł mistrza świata. - Tak naprawdę, nigdy mnie nie obchodziło co ktoś myśli na mój temat i tego nie zmienię. Jeśli spojrzymy na kursy, to moje szanse na tytuł wynoszą jeden na sto. Jednak tak samo było z Taiem. Jeśli ktoś zapytałby go rok temu o tej porze, czy zostanie mistrzem świata, to pewnie odpowiedziałby negatywnie, ale on po prostu to zrobił. To jest zacięta rywalizacja i nie można się spodziewać, że zwycięstwa przyjdą łatwo. Musisz dać z siebie wszystko i mieć przy tym trochę szczęścia. Jednak nie tylko szczęście jest tu ważne, musisz być przygotowany do tych startów na sto procent. Będę robić to co zawsze i mam nadzieję, że to zadziała - ocenił Batchelor.
Australijczyk startował w zeszłym sezonie z Woffindenem w barwach wrocławskiej drużyny. Podobnie będzie w tegorocznych rozgrywkach ENEA Ekstraligi. - Spędziliśmy razem dużo czasu w zeszłym roku. Wspólnie podróżowaliśmy, zajmowaliśmy hotele i jeździliśmy z sobą na torze. Często dyskutowaliśmy na różne temat i fajnie było słyszeć szczere opinie Taia, dzięki temu się zbliżyliśmy. To był wspaniały rok, który pokazał mi, co może się zdarzyć, jeśli tylko twój umyśl jest otwarty na różne szanse. Tai już wcześniej był w Grand Prix i nie poszło mu za dobrze, ale dorósł, wyciągnął wnioski, ciężko pracował i to przyniosło efekty. Zamierzam obrać podobną postawę i będę pracował tak ciężko, jak to tylko możliwe - oświadczył "Batch".
Równocześnie 26-letni zawodnik zdaje sobie sprawę, że rywalizacja w Grand Prix oznacza dla niego dodatkową presję. - Niektórzy sobie radzą ze startami pod presją, niektórzy nie i to jest coś świetnego, bo w tym przypadku to już nie jest rywalizacja drużynowa. Tutaj każdy walczy o swoje i nie ma nikogo do pomocy. To mi odpowiada, bo w takich warunkach dorastałem. Dopiero kiedy przyjechałem do Wielkiej Brytanii, to zacząłem rywalizować drużynowo i początkowo było to dla mnie dziwne. Dorastałem ścigając się indywidualnie i właśnie to robię każdej zimy, kiedy wracam do domu - podsumował Batchelor, który w SGP startować będzie z numerem "75".
A jak będzie "wypadał" - zobaczymy. Może kiedyś wpadnie do czołówki, kto wie? Nikt nie wie.