FIM będzie płacić potężne kary - rozmowa z Janem Konikiewiczem, przedstawicielem One Sport

Zdaniem przedstawiciela firmy One Sport, Jana Konikiewicza, wygranie wojny z FIM jest tak naprawdę kwestią czasu. - Zakaz nie jest zgodny z prawem i zostanie to udowodnione - zapowiada.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Wachowski: Czy z uchwałą FIM, jak zapewniają Piotr Szymański i Wojciech Stępniewski, naprawdę nic nie dało się zrobić?

Jan Konikiewicz: Nie było mnie w Genewie i naprawdę ciężko mi powiedzieć jak takie spotkania dokładnie przebiegają. Nie mam podstaw, by w słowa tych panów nie wierzyć. Nie posądzam nikogo o złe intencje i nie wydaje mi się więc, że mogło być inaczej. Jestem przekonany, że decyzję podjęto autorytarnie i nikt na nią nie miał bezpośredniego wpływu; kwestią dyskusyjną jest reakcja i chęć przeciwdziałania takim praktykom, ale to są dwie zupełnie odrębne kwestie.

Piotr Szymański nawołuje, by polskie miasta i kluby nie zabiegały o organizację Grand Prix. Wypowiedź prezesa gorzowskiej Stali, Ireneusza Macieja Zmory, pokazuje jednak, że choć polskie ośrodki żużlowe popierają SEC, ginąć za ten cykl nie zamierzają.

- Od samego początku projektu w żaden sposób nie stawialiśmy się w opozycji do Grand Prix, atak nastąpił z drugiej strony. Pragniemy się różnić od GP, zależy nam na tym, by cykl SEC był po prostu lepszy i bardziej atrakcyjny pod każdym względem. Myślę, że już pierwszy sezon pokazał jakie są nasze zamierzenia jeśli chodzi o organizację zawodów, ich formułę, a także przekaz telewizyjny. Gdybyśmy chcieli naśladować we wszystkim organizatorów Grand Prix, to byłoby to zupełnie bez sensu, zwłaszcza że nam, czy zawodnikom, wiele rzeczy w tym cyklu nie odpowiada. Spłycanie wszystkiego do konfliktu "my-oni", nie ma większego sensu, patrząc perspektywicznie i długofalowo. To strategia równania w dół, a nie w górę, zaprzecza rozwojowi.

Nie stajemy w opozycji w stosunku do nikogo, a swoimi zawodami dajemy po prostu alternatywę - głównie kibicom, ale także organizatorom imprez, miastom. Nie wiem czy lepszą czy gorszą, bo to już zależy od oceny poszczególnych osób. Kibice sami wyrażą swoje poparcie, kupując bilet na nasze imprezy, lub zasiadając przed telewizorem i włączając Eurosport. Znamy swoje atuty i prezentujemy je w rozmowach, bo jeśli chodzi o zasięg telewizyjny, to GP pozostaje bardzo daleko w tyle. Staramy się dostosować do realiów speedwaya i widzimy, że to działa - stąd ekspansja do Niemiec, kontynuacja rozwoju w Rosji.

Jeżeli chodzi natomiast o słowa prezesa Zmory, to moim zdaniem nie mógł powiedzieć inaczej, chcąc wybronić frekwencję na zawodach Grand Prix w Gorzowie. To oczywiście jest zarówno w interesie jego osoby, jak i samego klubu, ciężko żeby działał na szkodę własnej spółki. To co zdecydowanie mi się nie podoba, bo tego już nie odbieram jako kurtuazję, to pomysł, by cykl SEC był zarazem eliminacjami do Grand Prix. Taka sytuacja byłaby może logiczna, ale nie w przypadku, gdy mamy do czynienia z dwoma odrębnymi podmiotami i federacjami. Nie ma po prostu nici bezpośrednio łączącej oba turnieje, ani finansowo, ani intencjonalnie. Nie widzę także powodu, dlaczego mielibyśmy być przedbiegiem dla cyklu Grand Prix, który w ostatnich latach jest tak zhermetyzowany na własne życzenie. Nie rozumiem skąd pomysł zhierarchizowania nas pod GP i na pewno na to zgody nie wyrazimy. BSI w żaden sposób nie komentuje decyzji FIM-u. Milczenie jest jasnym przyzwoleniem na taką sytuację, więc niech sami sobie radzą ze swoimi problemami, a mają ich więcej, niż im się wydaje.

- Nie stajemy w opozycji w stosunku do nikogo, a swoimi zawodami dajemy po prostu alternatywę - głównie kibicom, ale także organizatorom imprez, miastom - uważa Jan Konikiewicz
- Nie stajemy w opozycji w stosunku do nikogo, a swoimi zawodami dajemy po prostu alternatywę - głównie kibicom, ale także organizatorom imprez, miastom - uważa Jan Konikiewicz

Kluby, które porzuciłyby plany organizacji Grand Prix, liczyłyby na to, że w zamian dostałyby rundę SEC. Problem w tym, że nie ma dwunastu, a zaledwie cztery turnieje. Do tego tylko jedna czy dwie rundy mogą odbyć się w naszym kraju.

- Do tego dochodzi jeszcze Speedway Best Pairs Cup. Różnorodność zawodów jest ważna, bo po wielu miastach, nawet Toruniu, widać, że regularnie organizowane turnieje Grand Prix mogą się kibicom zacząć nudzić. MotoArena nie jest może najlepszym przykładem, bo to zainteresowanie jest nadal bardzo duże, ale widać, że z roku na rok ono jednak słabnie. Przykłady Leszna, czy Bydgoszczy, są tu bardziej trafne. Nie mamy nic przeciwko temu, by turnieje Grand Prix odbywały się także w Polsce, żyjemy w wolnym świecie i jesteśmy dalecy od limitowania czyjejkolwiek działalności w formie buntu, czy protestu. Nie zajmujemy się destrukcją, tylko budowaniem - to jest główna różnica w filozofii działania One Sport i FIM. Zamiast nawoływać do buntu, lepiej po prostu wspierać te nasze, polskie imprezy, bezpośrednio. Jest nas wielu, więc tę siłę można w łatwy sposób zaprezentować.

Myślę jednak, że nawet w interesie władz polskiego żużla byłoby to, by tych zawodów było w przyszłym roku nieco mniej. Z moich informacji wynika, że zawody SGP na Stadionie Narodowym w Warszawie niemal na pewno zostaną zorganizowane w 2015 i 2016 roku. Gdyby nie było turniejów w Toruniu, Gorzowie, czy innym mieście, frekwencja w stolicy byłaby na pewno większa, więc nie dziwią mnie takie publiczne słowa.

Jak na zakaz FIM zareagowali przedstawiciele Eurosportu?

- Trzeba by spytać o to przedstawicieli Eurosportu, nie mogę się za nich wypowiadać. Mogę jedynie powiedzieć, że jesteśmy z Eurosportem w stałym kontakcie, to partnerski układ. Telewizja była bardzo zadowolona z naszej współpracy w poprzednim sezonie i jest otwarta na rozwój naszych imprez oraz kolejne działania. Rozbudowanie zawodów Speedway Best Pairs także było z Eurosportem konsultowane. To pokazuje w jakim kierunku chcemy wspólnie podążać. Widać, że ludzie w wielu krajach chcą żużel oglądać, a naszym celem jest to, by stworzyć jak najlepszy produkt. W ostatnim sezonie nie zawiedliśmy i uważam, że w najbliższym roku będzie jeszcze lepiej.
[nextpage]Wspomniał pan o zawodach Speedway Best Pairs Cup. Stawka pierwszego turnieju w Toruniu będzie naprawdę silna i wydaje się, po Brytyjczykach, którzy nie uznają tej imprezy, nikt nie będzie płakać.

- Żal nam jedynie kibiców, zwłaszcza tych brytyjskich, którzy na pewno chcieliby zobaczyć w zawodach swoich zawodników. Składy ujawniamy w zasadzie dzień po dniu i widać, że turniej w Toruniu będzie naprawdę znakomitym otwarciem nowego sezonu. Na torze nie powinno zabraknąć emocji, bo faworytów do końcowego zwycięstwa jest przynajmniej kilku. Sama formuła trzech turniejów powinna się przyjąć i liczę, że zmagania par zagoszczą w żużlowym kalendarzu na stałe. Czy w takiej lub innej formie? To jeszcze zobaczymy. Kibice mogą dać wyraz swojego poparcia przyjeżdżając do Torunia 28 marca - my ze swojej strony zapewniamy, że zrobimy wszystko, by była to piękna prezentacji polskiego sportu i naszej siły w speedwayu na całym świecie.

Być może przedstawicieli BSI zabolało to, że firma One Sport znalazła żużlową niszę. Ani zawody parowe, ani Indywidualne Mistrzostwa Europy nie były przecież czymś, co przyciągało uwagę kibiców, a także samych zawodników.

- Zgadzam się z tym. Zastanawiam się tylko, dlaczego gdy pojawia się jakaś konkurencja, stosuje się zagrywki, które szkodzą tak naprawdę samym zawodnikom. Nie wiem komu taka rywalizacja by szkodziła. Jak wiadomo, konkurencja sprzyja rozwojowi i myślę, że zobaczymy to też na przykładzie najbliższego cyklu Grand Prix. BSI, widząc zagrożenie w SEC, na pewno wzbogaci czymś swoje zawody, co będzie korzyścią dla kibiców.

Nie słyszałem od żadnego zawodnika - a rozmawialiśmy z kilkudziesięcioma - pozytywnego słowa o decyzji FIM. Każdy uważa, że ta uchwała to skok na ich wolność. Mówią to nawet Australijczycy, którzy w SEC jeździć i tak by nie mogli. Żal mi niektórych zawodników, którzy ze względu na starty w Indywidualnych Mistrzostwach Europy, znaleźli nowych sponsorów czy zrezygnowali z lig, aby bez przeszkód wystąpić we wszystkich eliminacjach, a także cyklu Speedway Best Pairs Cup. Niektórzy żużlowcy dowiedzieli się o uchwale FIM, gdy byli odcięci od świata i trenowali na crossie za granicą. Dopiero po powrocie do Polski czy Europy orientowali się, że decyzje podjęte przez FIM ich dotykają.

Wydaje mi się, że sprawa ta skończy się wieloma kłótniami, na wielu płaszczyznach i szkoda, że wszyscy musimy przez to przechodzić. W żadnej innej dyscyplinie taki zakaz byłby niedopuszczalny. Nie jest on zgodny z prawem i zostanie to udowodnione, jestem o tym przekonany. Szkoda jednak czasu, nieładu, a także pieniędzy, które FIM, zamiast inwestować w sport, będzie musiał płacić w ramach potężnych kar na rzecz odpowiednich instytucji. W przypadku konsekwencji prawnych odnośnie działań FIM-Europe, może to nawet uderzyć bezpośrednio w krajowe związki. Sygnalizowaliśmy to już w listopadzie, wówczas z decyzji się wycofano, uznając słuszność naszych racji. Teraz zakaz wprowadzono w zupełnie innym trybie, zapominając o możliwych konsekwencjach.

- W żadnej innej dyscyplinie taki zakaz byłby niedopuszczalny. Nie jest on zgodny z prawem i zostanie to udowodnione - zapowiada Konikiewicz
- W żadnej innej dyscyplinie taki zakaz byłby niedopuszczalny. Nie jest on zgodny z prawem i zostanie to udowodnione - zapowiada Konikiewicz

Powtarza pan, że dowodzenie swoich racji może zająć trochę czasu. Być może firma One Sport będzie musiała zacisnąć zęby i do chwili wyjaśnienia sprawy z tym zakazem się pogodzić?

- Pogodzić na pewno się nie pogodzimy - chciałbym podkreślić, że ten zakaz tak naprawdę nie istnieje jeszcze w żadnych obowiązujących regulaminach, a dopóki to nie nastąpi i nie zostanie zatwierdzone, dopóty rozmawiamy w sferze planów i spekulacji. Szczegółów poruszać w tej rozmowie nie możemy, sytuacja jest bardzo skomplikowana i nie nadaje się do publicznej rozmowy. Na tę chwilę zainteresowanie startem w eliminacjach SEC jest ogromne i poszczególne federacje będą miały z tego powodu nie lada problem, bo liczba miejsc jest ograniczona. Poziom sportowy SEC będzie na pewno fantastyczny, a już nasza głowa w tym, by był najlepszy z możliwych, wbrew woli wielu ludzi.

Być może sytuacja rozstrzygnęłaby się szybciej, gdyby solidarnie potrafili zachować się sami zawodnicy? Andreas Jonsson już drugiego dnia po informacji o zakazie poinformował, że rezygnuje z SEC.

- Pewnie tak by było. My w tej sprawie jesteśmy jednak stroną i nie możemy nagabywać zawodników, wymagać od nich określonych postaw. Sami powinni widzieć jak bardzo rażące jest to naruszenie ich praw. Widzimy jaka jest reakcja ekspertów i polskich kibiców. Ich sprzeciw wobec działaniom FIM nas na pewno mobilizuje. Jeszcze raz podkreślę jednak, że sprawa nie jest ani przegrana, ani wyjaśniona do końca. Specjalistów od regulaminów mamy w Europie wielu, ale z tego co widzę, to połowa z nich nie ma pojęcia jak odnaleźć się w tej sytuacji. Wydaje mi się, że jest jeszcze miejsce na negocjacje, a nasza praca może przynieść pozytywne efekty. Każdy głos sprzeciwu ze strony zawodników jest ważny i go doceniamy. Cieszymy się chociażby z deklaracji Jarka Hampela, który mimo że nie planował startować w SEC, przyznaje otwarcie, że zakazu nie rozumie. Tego typu sygnały są istotne i im więcej ich będzie, tym lepiej dla sprawy. Teraz skupiamy się jednak w głównej mierze nad Speedway Best Pairs Cup, który będzie dobrą okazją do tego byśmy pokazali na co nas stać.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: