Cierpliwość i uśmiech to podstawa - trenerski sukces Jana Ząbika

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Jedni w środowisku żużlowym traktują go jak ojca, inni jak nauczyciela. Jan Ząbik udowadnia bowiem, że gdy zajęcie sprawia prawdziwą radość, upływający czas nie ma żadnego znaczenia.

Gdy na początku lat 80. Jan Ząbik zaczynał pracę trenera, nikt - włącznie z nim samym - nie mógł przypuszczać, że będzie zajmować się tym także parę dekad później. Jak wspomina, wszystko zaczęło się po jego powrocie z Wysp Brytyjskich, gdzie przez jeden sezon bronił barw Sheffield. - Gdy wróciłem do Polski nie zrezygnowałem do końca z jazdy na żużlu. Zainteresowałem się jednak trenerką i można powiedzieć, że od 1981 roku po dziś dzień jestem stale w tym zawodzie - przyznaje Jan Ząbik. Choć łączył on przez kilka lat funkcje szkoleniowca i zawodnika, było jasne, że prędzej czy później stanie przed nieuniknionym wyborem. - Byłem jeżdżącym trenerem, ale w końcu musiałem na coś się zdecydować. Uznałem, że trzeba wybrać to, co robi się najlepiej. Moje wyniki jako żużlowiec nie należały przecież do najwybitniejszych, dlatego postanowiłem poświęcić się szkoleniu - wspomina.

W roku 1986, gdy Jan Ząbik kończył swoją żużlową karierę, toruński klub sięgnął po złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Kolejny tytuł - już bez udziału wspomnianego szkoleniowca - Apator zdobył cztery lata później. Na ponowne złoto w Toruniu czekano jednak do 2001 roku. Wówczas trenerem zespołu był już Jan Ząbik. - Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że w trakcie pracy z pierwszym zespołem pan Jan osiągnął wiele sukcesów. Przypuszczam jednak, że to nie za to ceni się go najbardziej. Jego wizytówką jest szkolenie młodych zawodników - stwierdza współpracownik ze sztabu trenerskiego Unibaksu, Sławomir Kryjom.

- Byłem jeżdżącym trenerem, ale w końcu musiałem na coś się zdecydować - wspomina
- Byłem jeżdżącym trenerem, ale w końcu musiałem na coś się zdecydować - wspomina

"Poświęcił żużlowi dużą część życia"

Tym, co Ząbika od początku pracy trenerskiej interesowało najbardziej, było właśnie szkolenie młodzieży. Dlaczego odniósł w tej dziedzinie sukces? Odpowiedź znają prawdopodobnie jego wychowankowie. - Trenera Ząbika wyróżnia na pewno to, że zawsze ma cierpliwość i czas do pracy z młodzieżą. Jak pamiętam, zawsze poświęcał się w stu procentach swojej pracy, a to później skutkowało tym, że w klubie było wielu zdolnych zawodników - ocenia jego dawny podopieczny, Robert Kościecha. - Pana Jana znam w zasadzie od małego, ponieważ jeszcze mój tata jeździł z nim trochę na żużlu. Gdy miałem 9 czy 10 lat, odbyłem natomiast pod jego okiem pierwszy trening na minitorze. Tak to wszystko się zaczęło - dodaje.

Wspomniane minitory, które powstały w Toruniu głównie z inicjatywy Jana Ząbika, są jego zdaniem idealnym miejscem do szkolenia najmłodszych zawodników. - Nie ukrywam, że minitor jest dla mnie, jako trenera, czymś bardzo ułatwiającym zadanie. Dzięki temu, że trenujemy na takim torze, zawodnicy szybko opanowują technikę i potrafią naprawdę umiejętnie jeździć. Jeśli dany adept opanuje wymagania, jakie stawiamy mu na minitorze, to o wiele łatwiej jest mu później na normalnym obiekcie - tłumaczy Ząbik. Zapytany, czym różni się niewielki tor od tego na MotoArenie, odpowiada: - W zasadzie to wszystkim. Na minitorze jestem w stanie zrobić to, czego tylko dusza zapragnie. Mogę zmieniać nachylenie łuków, nawierzchnię, do tego często ustawiam zawodnikom pachołki i przygotowuję dla nich różne zadania. Poza tym mając swój minitor, możemy trenować od świtu do zachodu słońca. Nikt nam w tym nie przeszkadza.

Mentor młodszych trenerów

Robert Kościecha, Jacek Krzyżaniak czy Mirosław Kowalik to jedni z wielu zawodników, którzy uczyli się żużlowego rzemiosła pod okiem Jana Ząbika. Do tego grona zaliczyć można także obecnego trenera Betard Sparty Wrocław - Piotra Barona. - Rzeczywiście, pana Janka poznałem już jako dziecko, a później nasze drogi wielokrotnie się splatały. Teraz, po latach, jesteśmy w zasadzie kolegami po fachu - przyznaje Baron, który jako nastolatek podążał za Ząbikiem, w latach 90. przenosząc się wraz z nim do klubu z Grudziądza.

Piotr Baron nie ma wątpliwości, że dla każdej osoby w Polsce, która zajmuje się pracą trenerską, Jan Ząbik powinien być wzorem. - Z mojej strony na temat pana Janka mogą pojawić się same superlatywy. Lepszego trenera w Polsce po prostu nie ma. Uważam, że dla każdego z nas, zajmującego się szkoleniem, pan Jan może być po prostu wzorem - podkreśla. Na co dzień z doświadczenia Jana Ząbika korzystać mogą jego współpracownicy z Unibaksu - Sławomir Kryjom i Mirosław Kowalik. - Jego wiedza na temat żużla jest przeogromna i nie ukrywam, że w czasie mojej pracy w Unibaksie trener Ząbik przekazał mi wiele cennych rad - przyznaje Kryjom, który poznał szkoleniowca przed parunastoma laty, gdy zaczynał pracę w leszczyńskiej Unii.

"Dla każdego z nas, zajmującego się szkoleniem, pan Jan może być po prostu wzorem"
"Dla każdego z nas, zajmującego się szkoleniem, pan Jan może być po prostu wzorem"

Jak zauważa Robert Kościecha, Jan Ząbik poświęcił żużlowi niemałą część swojego życia. - Wytrwać w środowisku żużlowym przez kilkadziesiąt lat nie jest na pewno łatwo. Widać jednak, że ten sport jest jego największą pasją i że poświęcił mu część swojego życia - uważa żużlowiec, który z sentymentem powraca do lat spędzonych pod skrzydłami Ząbika. - Dwa czy trzy lata po zdaniu przeze mnie licencji, pan Ząbik wrócił do klubu w roli trenera. Z naszej współpracy zawsze byłem zadowolony i nie ukrywam, że nawet teraz, mimo że nie jeżdżę już w Toruniu, jesteśmy w kontakcie. Jestem mu wdzięczny, bo w wielu rzeczach w trakcie mojej kariery mi pomógł - podkreśla.

Trener chodzący od domu do domu

Z sentymentem swoich dawnych podopiecznych wspomina także sam szkoleniowiec. - Bliscy byli mi tak naprawdę wszyscy, których w ciągu wielu lat wychowałem. Z uśmiechem na twarzy wspominam szczególnie tych, którzy później święcili z nami triumfy i odnosili sukcesy. Satysfakcja pojawia się wtedy, kiedy zawodnik, w którego się wierzyło i któremu poświęcało się wiele godzin, osiąga wyniki na torze. By z tego materiału, jakim jest młody żużlowiec coś zrobić, trzeba jednak poświęcić wiele energii. Bez zaangażowania samego chłopaka o wyniku też nie może być mowy. Wszystko musi być poparte naprawdę ciężką pracą - przestrzega.

[nextpage]

Jan Ząbik od lat ubolewa, iż wielką rolę w żużlu odgrywają pieniądze. Nie wszyscy zawodnicy, w których dostrzega talent, decydują się na trudną i wyboistą drogę, jaką jest próba zostania profesjonalnym żużlowcem. Wiele do powiedzenia w przypadku nastoletnich chłopców mają ich rodzice. Z tego też względu Jan Ząbik składał im wielokrotnie osobiste wizyty. - Owszem, zdarzało się, że chodziło się od domu do domu i namawiało, by dziecko mogło jeździć na żużlu. Gdy widziałem w oczach zawodnika, że ma predyspozycje, to nie chciałem łatwo rezygnować. Wychodzę poza tym z założenia, że gdzieś trzeba dobry materiał na zawodnika znaleźć. Niestety wszystko ograniczają pieniądze. Ci, którzy ich nie mają, nie zawsze posiadają też talent - ubolewa Ząbik.

Za jego najnowsze odkrycie uznać można Pawła Przedpełskiego - młodzieżowca, który przebojem wskoczył do pierwszego składu Unibaksu. Niewiele jednak brakowało, a zawodnik, który był odkryciem ostatniego sezonu Ekstraligi, nigdy nie pojawiłby się na torze żużlowym. Osobą, która przekonała go do uprawiania tej dyscypliny był nie kto inny jak trener Aniołów. - Od początku widziałem w tym młodym kawał dobrego chłopaka - wspomina Ząbik, który młodym adeptom swojej szkółki przypomina, że każdy z nich może pójść w ślady Przedpełskiego.

Nie da się go nie lubić

Jak zauważa Sławomir Kryjom, praca, jaką wykonuje na co dzień Jan Ząbik, może wydawać się dla wielu osób niezauważalna. - Wielu kibiców nie widzi czarnej roboty, jaką jest wychowanie zawodników. Trzeba jednak powiedzieć wprost, że trener Ząbik jest jedną z najlepszych osób w tym kraju jeśli chodzi o szkolenie młodzieży - zaznacza Kryjom. - Myślę, że nie tylko torunianie powinni być panu Jankowi bardzo wdzięczni. Wychował w końcu wielu naprawdę zdolnych zawodników. To wielki skarb, mieć w swoich szeregach takiego fachowca - podkreśla Piotr Baron.

Talent do szkolenia to nie jedyna zaleta Jana Ząbika. Szkoleniowiec ten na co dzień zaraża także drużynę swoim optymizmem. - Dla pana Jana nie ma rzeczy niemożliwych i żaden mecz nigdy nie jest dla niego przegrany. To nie tylko osoba pogodna, ale też bardzo otwarta na ludzi. To trener lubiany zarówno przez kibiców, zawodników, jak i działaczy innych klubów. Powiedzmy sobie szczerze, jest on osobą, której nie da się nie lubić - wyjaśnia Kryjom.

Jego słowa potwierdza chociażby trener gorzowskiej Stali, Piotr Paluch. - Myślę, że każdy kolega po fachu zgodzi się ze mną, że Jan Ząbik jest przez wszystkich w środowisku żużlowym lubiany. Zawsze był dla wszystkich przyjacielski i przede wszystkim otwarty. Pamiętam, że gdy sam byłem młodzieżowcem i gościłem w Toruniu, pan Jan potrafił zrobić tor, który nam wszystkim odpowiadał. To osoba, która jest w Unibaksie nie do ruszenia - zaznacza Paluch.

"To nie tylko osoba pogodna, ale też bardzo otwarta na ludzi"
"To nie tylko osoba pogodna, ale też bardzo otwarta na ludzi"

Nie zejdzie szybko ze sceny

Przed parunastoma miesiącami, przy pomocy Jana Ząbika, zawiązało się Stowarzyszenie Stal, którego celem jest szkolenie młodych zawodników. Szkoleniowiec nie ukrywa, że zwieńczenie jego trenerskiej kariery byłoby przystąpienie z tą drużyną do rozgrywek II ligi. Takiego rozwiązania nie wykluczają włodarze Unibaksu, którzy mieliby być sponsorami całego przedsięwzięcia. - Po finale Ekstraligi na toruński klub nałożone zostały kary i w dużej mierze z tego powodu powołanie do rozgrywek ligowych Stali musiało być trochę odłożone w czasie. Nie jest to jednak coś, z czego zamierzamy zrezygnować. Możliwe, że jeszcze w 2015 roku uda nam się to przedsięwzięcie zrealizować. W ciągu najbliższych dwóch lat postaramy się do tych rozgrywek przystąpić - mówi z nadzieją szkoleniowiec.

Nie ulega wątpliwości, że trenerska praca Jana Ząbika nie dobiegła jeszcze końca - On zaraża nas wszystkich swoją energią i myślę, że jeszcze przez wiele lat będziemy cieszyć się jego pomocą w klubie - uważa Sławomir Kryjom. Innego scenariusza nie zakłada także Piotr Baron: - Jestem spokojny o to, że pan Janek nie zejdzie szybko ze sceny. Co dwa czy trzy lata widzimy, jak spod jego skrzydeł wychodzą kolejne talenty i myślę, że to jeszcze nie koniec. To postać wybitna i myślę, że nie tylko dla nas, szkoleniowców, może być wzorem. Każdy, kto go zna, może się od niego wiele nauczyć - podsumował.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: