Krzysztof Jabłoński: Cieszę się, że nie byłem outsiderem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W niedzielę na torze w Tarnowie rozegrany został finał Indywidualnych Mistrzostw Polski. Jedną z największych niespodzianek w tych zawodach sprawił Krzysztof Jabłoński, który był piąty.

W tym artykule dowiesz się o:

Krzysztof Jabłoński nadspodziewanie dobrze rozpoczął rywalizację w finale IMP. W swoim pierwszym wyścigu musiał uznać wyższość Sebastiana Ułamka, lecz w dwóch kolejnych biegach to on jako pierwszy mijał linię mety i po trzech seriach startów miał na swoim koncie 8 punktów. "Jabol" po trzech udanych gonitwach nie zdecydował się na zmiany w sprzęcie i jak sam przyznaje był to błąd. - Teoria nakazywała po trzecim biegu zrobić korektę, bo tor trochę się zmieniał. Wiedzieliśmy o tym, że tak będzie. Zdrowy rozsądek kazał niczego nie zmieniać. Po dwóch wygranych biegach z rzędu byłoby to ryzykowne. Wychodzi na to, że teoria zwyciężyła i ryzyko bardziej by mi się opłaciło - powiedział Jabłoński w rozmowie z Radiem Zachód.

Dzięki zajęciu piątego miejsca wychowanek gnieźnieńskiego Startu powtórzył swój najlepszy wynik w karierze. W 2006 roku Jabłoński również sklasyfikowany został na 5. lokacie. Po tarnowskim finale IMP zawodnik Stelmet Falubazu Zielona Góra cieszył się z osiągniętego wyniku. - Cieszę się, że nie byłem outsiderem. Jechało kilku młodych zawodników, którzy rodzili się jak ja już miałem licencję. Ciągle jestem w jakiejś tam formie. Nie miałem tak zwanego dnia konia, by z łatwością wygrywać kolejne biegi. Sam jestem sobie winien. Błędy na starcie sprawiły, że później musiałem się męczyć - przyznał "Jabol", dla którego był to siódmy start w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło: Radio Zachód

Źródło artykułu: