Finał IMP w Tarnowie oczami Bartłomieja Czekańskiego

W niedzielę na torze w Tarnowie odbędzie się finał Indywidualnych Mistrzostw Polski. Wyniki tych zawodów wytypował Bartłomiej Czekański.

W tym artykule dowiesz się o:

Mimo absencji kontuzjowanego Tomasza Golloba (a może właśnie dzięki niej) oraz sobotniego bohatera z GP na toruńskiej Motoarenie - Adriana Miedzińskiego, w Tarnowie szykuje się nam jeden z najciekawiej zapowiadających się finałów IMP. A zatrzymując się przy wielkim nieobecnym, czyli "Miedziaku", to się po części zrehabilitował za swoją niedawną zbyt ostrą jazdę. Tym razem bowiem dał nam wiele radości. Owszem, startował na swoich śmieciach, przez co było mu łatwiej, ale rzeczywiście pojechał genialnie! Brawo! Jestem pod wrażeniem. Obejrzyjcie sobie na SF jeszcze raz sobotni, finałowy bieg z Toronto, lecz już z ekscytującym telewizyjnym angielskim komentarzem. A u nas red. Olkowicz - jak go znam - pewnie w trakcie wyścigu, he, he, opowiadał o tym, co Adrian jadł na śniadanie i jaką walizkę ma Tai. Tak było?

Tak więc Unibax Toruń nie ma w finale IMP swego przedstawiciela. Żeby było jasne: nie jestem za degradowaniem tej drużyny do niższej ligi za rejteradę z Zielonki. Za co bowiem karać kibiców z Toronto? Albo nawet zawodników, bo oni przecież tylko wykonywali rozkazy swoich działaczy. I to ci działacze powinni teraz ponieść ostrą karę. Niech sobie odpoczną od żużla. Nie jestem też za ujemnymi punktami w przyszłym sezonie, raz, że silna drużyna może je odrobić, a dwa, iż rywalizacja winna się odbywać na torze, a nie przy zielonym stoliku. Wystarczy jakaś grzywna. Unibax już się zresztą ukarał stając się pośmiewiskiem całej sportowej Polski ("krzyżacki"klub żąda obustronnego walkowera i odszkodowania od Falubazu - niezły kabaret), tak jak kiedyś Unia Tarnów, gdy próbowała wyrwać od Ułamka i Kasprzaka w sumie 6 mln zł niby za ich słabszą jazdę. Takich plam nie da się już nigdy zmazać. To będzie tym klubom zapamiętane po wsze czasy.

Głównym faworytem tarnowskiego finału jest lokalny kowboj Janusz Kołodziej. Od lat twierdzę, że gdy on jest dobrze nastrojony do jazdy, to jest czołowym żużlowcem świata, kandydatem do medali w GP. Trochę go zatrzymała pamiętna kraksa na GP w Lesznie. Pociągnęło go, przymknął gaz, a przez nowy, trefny tłumik, silnik dostał dodatkowego szwunku i była kupa na torze. Powrót na swoje domowe śmieci do Tarnowa dobrze zrobił "Koldiemu". Jemu przeszkadza to samo, co Hampelowi. Obaj są piekielnie inteligentni i błyskotliwi. Za dużo myślą i kombinują przy sprzęcie. Jeżeli wyda, to jest świetnie (widzieliście, jak Janusz niedawno objeżdżał Griszę w Czewie?!), czasem jednak idą zupełnie w drugą stronę i wtedy bywa kiepsko.

Kołodziej już dwa razy zakładał mistrzowską czapkę, a w 2005 roku, też w Tarnowie, zasłynął piękną akcją, po której wyprzedził swego ówczesnego kolegę klubowego z Jaskółek Tomasza Golloba. Do dziś trwają dyskusje, czy wtedy Tomek puścił młodego, czy walka była na serio. Historia pokazuje, że własny tor w finale IMP to wielki atut. "Koldi" jest luzakiem, świetnie bawi się na balach "Tygodnika Żużlowego", a gdy zapuszcza sataniczną bródkę, to jest podobny do sławnego boksera Manny Pacquiao. Też walczak.

Jarek Hampel to wicemistrz świata. Jest najlepszym z Polaków, co będzie chciał udowodnić w Tarnowie. To już kompletny rajder: ma szybkie starty (i naprawdę nie musi i nie powinien ich kraść), lecz i na trasie potrafi fajnie zawalczyć. W sobotę na Motoarenie "Mały" z wyjścia przytomnie założył imponujące nożyce Iversenowi, aczkolwiek Duńczyk był bardzo obolały. Jarek jest już gotowy, by zostać championem globu!

Krzysztof Kasprzak. Startował kiedyś w barwach Uni Tarnów. Na tyle bez powodzenia, że kazano mu za to zwrócić do klubowej kasy ok. 3 mln zł! Na szczęście, upiekło mu się. Ale jeśli w niedzielę wieczorem wygra finał IMP, to może, he, he, ze swojej punktówki odpali coś Jaskółkom? Grzegorz Walasek. Chyba jedyny zawodnik, do którego Marma nie może mieć pretensji za ten sezon, aczkolwiek i jemu przydarzały się głupie błędy. Wciąż go stać na wiele. Twardziel i agresor na torze.

Maciej Janowski. Od przyszłego roku najprawdopodobniej mój podwrocławski sąsiad. Świetnie wszedł w wiek seniora. Wciąż nasza wielka nadzieja. Pojedzie przy tym na swoim tarnowskim torze. Nie skreślałbym Piotra Protasiewicza i Seby Ułamka. Stare lisy wciąż wiedzą, jak się wygrywa prestiżowe zawody. Tytułu broni sensacyjny zwycięzca z ubiegłego roku, czyli Tomek Jędrzejak. Obok Adama Skórnickiego, to chyba najbardziej lubiany IMP w historii tych rozgrywek. Z powodu kontuzji Tomek wszedł w ten sezon zbyt późno. Błyszczał więc tylko na wrocławskim torze, gdzie każda ścieżka jest jego. Na obcych obiektach szło mu już znacznie gorzej. Ten tarnowski nie jest jego ulubionym. Zamierzał więc nawet zrezygnować z udziału w finale i do końca zaleczyć kontuzjowaną nogę. Jednak przełamał się i wystąpi w "Jaskółczym Gnieździe", gdyż championowi nie przystoi oddawać korony bez walki.

A pamiętacie jak kiedyś śmigał Marcin Rempała? Te jego przycinki do małej… To było jednak dawno i nieprawda. Rewelacją sezonu byli Paweł Przedpełski i Artur Czaja, lecz za najlepszych naszych juniorów uważani są Patryk "Mistrz Balansu i Łowca Złota" Dudek oraz Bartek Zmarzlik (gdzieś w tle jest Piotrek Pawlicki). W niedzielę dojdzie do ich konfrontacji. Oby tylko nie było jakiegoś bum, bo gorzowianin potrafi pojechać nieczysto. A jeśli jeszcze do tego podłączy się bojowy Krystian Pieszczek to ludzie na trybunach wstaną z miejsc! I nie daj Boże, żeby w pobliżu gdzieś na torze kręcił się przy tym też Damian Baliński. Strach się bać.

Typuję, acz niespodzianki nie są wykluczone, jak to w finałach IMP już wiele razy bywało, tym razem żużlowcy pojadą według formuły z IME:
1.

Janusz Kołodziej 
2. Jarosław Hampel 
3. Maciej Janowski 
4. Grzegorz Walasek (Dudek?, Protasiewicz?)

Źródło artykułu: