Jeszcze w trakcie spotkania Unibaksu Toruń z Dospel Włókniarzem Częstochowa, trener gości, Grzegorz Dzikowski, w wypowiedzi dla telewizji nSport HD stwierdził, że arbiter (Wojciech Grodzki) jest sprzymierzeńcem gospodarzy sobotniego starcia. Szkoleniowiec Lwów zdania nie zmienił i ponownie powtórzył je na pomeczowej konferencji prasowej.
Słów krytyki pod adresem sędziego sobotnich zawodów nie szczędzi Artur Sukiennik, przedstawiciel sponsora strategicznego częstochowskiego klubu, firmy K.J.G. Company. - Na wstępie pragnę powiedzieć, że w pierwszym wyścigu Grigorij Łaguta walcząc o pozycję z Adrianem Miedzińskim powinien od arbitra otrzymać upomnienie za niebezpieczną jazdę. Sędzia dysponuje takimi narzędziami, które może stosować w takich sytuacjach. Wówczas sędzia pokazałby zawodnikom, że wiadomo, o co toczy się walka, ale nie będzie przyzwolenia na faulowanie - powiedział Artur Sukiennik.
W sobotnim meczu kontrowersyjnych sytuacji nie brakowało. Trudno więc się dziwić, że ocena pracy arbitra była jednym z głównych tematów po zakończeniu spotkania w grodzie Kopernika. Częstochowianie nie zgadzają się z kilkoma decyzjami sędziego Wojciecha Grodzkiego. Jedna z nich dotyczy wykluczenia z drugiego wyścigu Artur Czai. - Co do sytuacji Pawła Przedpełskiego i wykluczenia Artura Czai, nasuwa mi się jedno - brak jakiejkolwiek uczciwej oceny przez sędziego. To jest nie tylko moja opinia. W podobnym tonie wypowiadało się wielu komentatorów, ludzi ze świata żużla, ekspertów, którzy widzieli tę sytuację na żywo. Każdy stwierdził, że sędzia popełnił błąd wykluczając naszego zawodnika. Automatycznie sędzia dał przyzwolenie na niebezpieczną jazdę i to na dodatek w wyścigu juniorskim. Miałem okazję zaraz po tej sytuacji rozmawiać z ojcem Artura Czai, który przyszedł do mnie ze świeczkami w oczach. Pytał mnie, co z tym możemy zrobić, jakoś zareagować, bo tak nie może być, że ktoś jawnie krzywdzi jego dziecko. Skontaktowałem się zatem z Jarkiem Dymkiem, by porozmawiał z arbitrem. Jarek próbował dodzwonić się do pana Grodzkiego, ale ten, gdy tylko usłyszał głos Jarka, bezczelnie odłożył słuchawkę. To świadczy o poziomie kultury pana sędziego - stwierdził dyrektor handlowy K.J.G. Company.
- Juniorzy to są jeszcze często młode dzieci, które są wspierane głównie przez swoich rodziców. Oni pozwalają im realizować ich pasje i ich najmocniej dopingują. Chciałbym, aby pan Grodzki poczuł się kiedyś tak samo, jak ojciec Artura Czai, którego syn został skrzywdzony. Po tej sytuacji przyszedł do mnie również Adam Strzelec. Widziałem, że też był załamany. Dostrzegłem także, że dał sobie spokój, bo widział, że jeśli gospodarzom nie będzie się wiodło, to sędzia pozwoli im na jazdę mającą niewiele wspólnego z jazdą fair-play. Adam nie chciał ryzykować zdrowia na torze - argumentuje Sukiennik.
Artur Sukiennik zauważył również, że podobną ocenę przebiegu sobotnich wydarzeń i pracy sędziego miało także wielu kibiców z Torunia. - Trener Dzikowski jest autorytetem w świecie żużla i jego oceny były trafione. Zresztą na te sytuacje są miliony świadków, przecież ten mecz był pokazywany w telewizji. Pragnę w tym miejscu powiedzieć, że mam wielu przyjaciół z Torunia i okolic. W smsach przepraszali mnie za te sytuacje. Nie będę ich cytować, bo są niecenzuralne i komuś mogłoby się zrobić przykro. To świadczy również o tym, że miejscowi dostrzegali, że gra nie toczyła się czysto - skomentował.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Zawodnicy obu drużyn w sobotnim spotkaniu jechali ostro, często przyprawiając obserwatorów o gęsią skórkę. Najgorzej zakończyło się to dla Emila Sajfutdinowa, który doznał kontuzji. Uraz okazał się na tyle poważny, że Rosjanin udał się do szpitala z podejrzeniem złamania ręki. - Z całą odpowiedzialnością stwierdzam, iż współudział za kontuzję Emila Sajfutdinowa ponosi sędzia. Takie jest moje zdanie. To sędzia sprowokował całą napiętą atmosferę. Swoim zachowaniem i działaniami od początku do końca meczu. To arbiter wstrzyknął nienawiść w częstochowskich kibiców w stosunku do kibiców toruńskich i Adriana Miedzińskiego. Nie wiadomo, jak to się teraz skończy. Uważam, że nasi kibice okażą się na tyle rozsądni, że nic złego się nie wydarzy. Tym bardziej, że minie trochę czasu i emocje opadną. Jeszcze może się okazać, że kontuzja Emila nie będzie aż tak bardzo skomplikowana. My na pewno zadbamy o bezpieczeństwo całej toruńskiej ekipy - oznajmił Sukiennik.
- Apeluję do władz Ekstraligi, by w końcu dostrzegli, w którym kierunku to zmierza. Apeluję, by zareagowali i zapobiegli podobnym sytuacjom w przyszłości. Mam informacje, że ludzie związani z toruńskim klubem non stop kręcili się podczas meczu w pobliżu sędziego. Proszę, by było to ujęte. Zwracam również uwagę na zachowanie kierownika startu, który ciągle bezpodstawnie przeszkadzał tuż przed startem naszym zawodnikom. Jestem stosunkowo niedługi okres przy żużlu bliżej, ale to co zdążyłem zauważyć jest przerażające. Sędzia, który jest człowiekiem z Ekstraligi, powinien być jak sąd – niezawisły. W rewanżu będziemy się mocno przyglądać pracy arbitra. Ustalimy, na co zezwala nam regulamin, żeby jak najbardziej przyjrzeć się pracy osób delegowanych do pracy przez Ekstraligę. Nie jest dla mnie zrozumiałe również to, że prezesem Ekstraligi jest człowiek, który jeszcze w zeszłym roku był prezesem Unibaksu Toruń. Nie potrafię tego zrozumieć - kontynuował dyrektor handlowy K.J.G. Company.
Udziałowiec Włókniarza nie kryje żalu do Adriana Miedzińskiego, nie tylko za zachowanie na torze w biegu siódmym, w którym to upadł i doznał kontuzji Emil Sajfutdinow, ale także za postawę tuż po tym feralnym wyścigu. - Dla mnie jego postępowanie nie jest normalne. Sam doświadczył wielu wypadków, jak chociażby tegoroczny w Czechach. Sam doskonale wie, jak to wygląda. On ze starcia z Emilem wyszedł bez szwanku i nawet nie zdobył się na to, by do niego podjechać i zainteresować się jego stanem zdrowia. Tym bardziej, że w wypadku uczestniczył jego klubowy kolega, którego los Adrianowi najwidoczniej też był obojętny. Zwykły ludzki odruch powinien mieć miejsce. On pojechał do parku maszyn, jakby w ogóle nic się nie wydarzyło. W niedzielę w Tarnowie mieliśmy przykład, jak należy się zachować. Gdy Piotr Protasiewicz wpadł w Janusza Kołodzieja, od razu był przy nim i natychmiast wszystko sobie wyjaśnili. A stawka meczu w Tarnowie była taka sama, jak w Toruniu. - powiedział nasz rozmówca.
Sukiennik był również zdumiony wypowiedzią menedżera Sławomira Kryjoma, który po spotkaniu na Motoarenie stwierdził, że to nie Adrian Miedziński był winny upadku Emila Sajfutdinowa. - Byłem mocno zdziwiony wypowiedzią pana Sławomira Kryjoma, znanej i cenionej w środowisku postaci. Jeżeli on nie wie, czego Emil Sajfutdinow szukał przy bandzie, to ja zasugeruję, że może grzybów? Mówiąc zupełnie poważnie, to na tym polega żużel. Zawodnicy próbują wyprzedzać. Przy krawężniku, środkiem toru, czy przy bandzie. Moim zdaniem Emil był szybszy od Miedzińskiego, ale został zablokowany - ocenia Sukiennik.
Ostatecznie Unibax Toruń pokonał Dospel Włókniarz 49:41. Częstochowianie - nawet w przypadku braku swojego lidera Emila Sajfutdinowa w rewanżu - nie stoją na straconej pozycji i mają duże szanse na awans do wielkiego finału ENEA Ekstraligi - Z drużyny jestem bardzo dumny i gdy potrzeba, chłopaki potrafią stanąć na wysokości zadania. Po stracie Emila Rafał Szombierski powiedział, że teraz jadą dla niego i walczą o jak najlepszy wynik. Zrobili kawał dobrej roboty i z przewagi Unibaksu, która wynosiła 14 punktów, zrobiło się 8 i za to wielkie słowa uznania - zakończył Artur Sukiennik.
[b]Wypowiedzi Artura Sukiennika zostały autoryzowane.
[/b]