Młodzieżowiec żółto-niebieskich w ostatnich tygodniach nie prezentował tak wysokiej formy, jak choćby rok temu. Niedawne gorsze występy były zaś spowodowane urazem, jaki odniósł w półfinale Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów w Gdańsku. W niedzielnym meczu było już lepiej i zdobył dla swojej drużyny 8 punktów i trzy bonusy. - Chciałem już lepiej pojechać. Bez problemów z barkiem, motorami. Dwa biegi przegrałem przez swoje błędy. W jednym trochę poniosła nas fantazja, jeśli chodzi o ustawienia i przegiąłem "pałę". Najważniejsze, że nie ma zera. Wolę mieć jedynki niż zero, bo ostatnio w każdym meczu coś "zrąbałem" i przywiozłem choć jedno zero, więc jest progres. Cieszę się, że udało nam się osiągnąć pozytywny rezultat - komentował po meczu Bartosz Zmarzlik.
Czy lepsza jazda była wynikiem zakupów, jakie team Zmarzlików dokonał w ostatnim czasie? - Mam trzy nowe motory. Tamtych już nie ma. Będę się na razie trzymał tych. Kupiłem też nowe silniki i cały czas szukam tego czegoś. W razie czego mam takie dwa silniki, które jeżdżą na dobrym poziomie, ale bez moich błędów to bym robił na nich jeszcze więcej punktów - przyznał junior Stali Gorzów.
Nie tylko nowe jednostki napędowe pojawiły się w rodzinnym garażu. Swego czasu Bartek zaskoczył wielu nową konstrukcją, ale wygląda na to, że nie do końca się ona sprawdziła. - Zrezygnowałem ze swoich ram. Kupiłem trzy oryginalne nowe motory i może jest lepiej. Kto szuka nie błądzi - stwierdził.
Dla młodego zawodnika odniesiona 25 maja na DMŚJ kontuzja barku nie była pierwszą. Były już poważniejsze, jak ta, przez którą wcześniej zakończył ubiegłoroczny sezon. 18-latek zawsze jednak pali się do jazdy i chce jak najszybciej wrócić, a o bólu szybko zapomina. Podobnie było i tym razem. - Już jest bardzo dobrze. Nie ma śladu. Dziękuję panu Jerzemu Buczakowi, który mnie postawił na nogi, bo po niedzieli nie mogłem niczego robić tą ręką, a trzy czy cztery dni później było całkiem dobrze - opowiadał Zmarzlik.
Postawa zawodnika zaskoczyła tym bardziej, że w pięć dni po feralnym upadku pojawił się w Częstochowie, gdzie miał odbyć się zaległy mecz z Dospel Włókniarzem. Zawody jednak ponownie przełożono. - Bólu już prawie nie było, więc byłem gotowy i chciałem jechać. Pogoda jednak nie dopisała i może i dobrze, bo sobie poczekamy trochę więcej czasu - powiedział z uśmiechem.
Niedzielnym zwycięstwem z "Gryfami" gorzowianie rozpoczęli już rundę rewanżową ENEA Ekstraligi. Przed żółto-niebieskimi kolejne mecze, w tym trudne starcie na wrocławskim terenie z Betard Spartą. Młodzieżowiec nie podejmuje się jednak jakiegokolwiek typowania w rozgrywkach pełnych niespodzianek. - Każde zwycięstwo w jakiś sposób daje wiatr w żagle. Zobaczymy, jak będzie. To jest sport. Dziś nic nie jest przewidywalne. Raz się robi piętnaście punktów, a innym razem zero i nie wiadomo dlaczego, a wszystko było tak samo. Nie da się tego wytłumaczyć - stwierdził. - Trzeba z uśmiechem na twarzy podchodzić do każdych zawodów. Nie spinać się i nie załamywać - dodał na zakończenie Bartosz Zmarzlik.