Paweł Mizgalski: Częstochowska publiczność będzie pewnie rozdarta

W Częstochowie są przekonani, że półfinał DPŚ obejrzy komplet publiczności. Paweł Mizgalski przypuszcza nawet, że miejscowi kibice mogą być rozdarci pomiędzy Polską, a "częstochowskimi" Rosjanami.

W Częstochowie praca wre przed najważniejszą imprezą sezonu 2013, do której pozostało dwa i pół miesiąca. - Organizacja półfinału Drużynowego Pucharu Świata jest fantastycznym doświadczeniem dla naszego młodego zespołu, który teraz tworzymy w częstochowskim klubie. Jeśli chodzi o organizację zawodów firmowanych przez BSI, jest to spore wyzwanie. Ci, którzy mieli z tym do czynienia wiedzą, że protokół przygotowania takich zawodów jest bardzo drobiazgowy. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik i jest zaplanowane co do minuty. Każdy szczegół jest bardzo ważny, włącznie z tym, jak długo przebierają się podprowadzające - powiedział Paweł Mizgalski.

Kibice od kilku dni mogą już nabywać bilety na lipcowy półfinał Drużynowego Pucharu Świata. - Na tym etapie udało nam się otworzyć zupełnie nową stronę SGP Areny Częstochowa, na której od niedzieli można kupować bilety na DPŚ. Do tej pory pierwszeństwo rezerwacji wejściówek na te zawody mieli posiadacze karnetów. Teraz rusza sprzedaż internetowa. Mamy już sygnały także z Australii, ale przede wszystkim z Polski o zainteresowaniu biletami na częstochowski półfinał. O frekwencję w Częstochowie martwić się nie będziemy musieli - wierzy prezes Włókniarza.

Liczba widzów na meczach ligowych w Częstochowie sprawia, że zawody rangi międzynarodowej mogą przyciągnąć na stadion jeszcze więcej kibiców, nie tylko z okolic Jasnej Góry. - Myślę, że komplet publiczności, czyli 16 860 kibiców zasiądzie na stadionie. Są to pierwsze zawody tej rangi od bardzo dawna. Obsada jest wyśmienita. Trudno sobie nawet lepszą wymarzyć na tym poziomie rywalizacji. Mamy reprezentację Polski, która chce powrócić na szczyt Drużynowego Pucharu Świata. Forma Tomasza Golloba i Jarosława Hampela w Grand Prix pokazuje, że obaj są w gazie. Do tego mamy "naszych" czyli częstochowskich Rosjan Emila Sajfutdinowa i Grigorija Łagutę. Publiczność częstochowska będzie pewnie trochę rozdarta. Mamy także Australię z Chrisem Holderem, Darcy Wardem. Czego chcieć więcej? - dodaje Mizgalski.

Dodatkowego smaczku imprezie dodaje fakt, że reprezentację Polski w swoim rodzinnym mieście poprowadzi Marek Cieślak. - Do tego mamy Marka Cieślaka, rodowitego częstochowianina, który poprowadzi po raz kolejny do boju naszych reprezentantów. Jego losy różnie się przeplatały jeśli chodzi o Włókniarz, ale oczywiście bardzo go szanujemy, jako znakomitego fachowca, najlepszego trenera w Polsce, z całym szacunkiem dla pozostałych szkoleniowców - dodaje Mizgalski.

Częstochowski klub nie kryje, że organizacja DPŚ jest tylko przystankiem w drodze do wymarzonej imprezy, jaką jest Grand Prix. - My jako team zrobimy wszystko, by stanąć na wysokości zadania, bo to co robimy teraz jest dla nas przetarciem z myślą o Grand Prix. Gorąco wierzymy, że zawody tej rangi zawitają do Częstochowy i to już wkrótce. Traktujemy to jako fantastyczną lekcję nie tylko przed DPŚ, ale także dopracowaniem pewnych procedur operacyjnych, związanych z organizacją na wysokim poziomie zawodów Enea Ekstraligi, ale przede wszystkim w przyszłości Grand Prix - kończy Paweł Mizgalski.

Paweł Mizgalski przypuszcza, że częstochowscy kibice mogą mieć rozdarte serca w lipcowym półfinale DPŚ
Paweł Mizgalski przypuszcza, że częstochowscy kibice mogą mieć rozdarte serca w lipcowym półfinale DPŚ
Źródło artykułu: