Robert Noga - Żużlowe podróże w czasie (58): Do trzech razy sztuka

Lublin jest ważnym punktem na żużlowej mapie Polski. Historię speedwaya w tym mieście przybliża w swoim stałym cyklu Robert Noga.

W tym artykule dowiesz się o:

Jacek Ziółkowski - były arbiter żużlowy, a obecnie ceniony działacz klubowy zawsze z dumą podkreśla, że jego ukochany Lublin to największe polskie miasto na wschód od Wisły. I obok wspaniałych zabytków i pakietu wydarzeń istotnych dla naszej historii, ma także żużel. Dla Ziółkowskiego i tysięcy ludzi z miasta i okolic zakochanych w tym sporcie nie jest to przecież bez znaczenia. Dzieje speedwaya w mieście nad Bystrzycą są dosyć burzliwe...

Przemknęło przez historię tego sportu w Polsce "Ogniwo", krótkim epizodem okazała się Liga Przyjaciół Żołnierza. Wreszcie "Motor", wsparty mocną pozycją finansową lubelskiej Fabryki Samochodów Ciężarowych, okazał się mocnym korzeniem speedwaya w mieście, gdzie przed wiekami zawarto słynną polsko-litewską Unię. Zacznijmy jednak od początku. W pierwszej książce poświęconej sportowi żużlowemu w Polsce "Na ostrym wirażu" znaleźć można wspomnienie jej bohatera Włodzimierza Szwendrowskiego na temat zawodów o "Puchar Życia Lubelskiego" na torze przy Nowej Drodze w roku 1948. Rok później Lublin gościł najlepszych polskich zawodników, ale nie z okazji jakichś spektakularnych zawodów, ale obozu kadry narodowej, który tutaj zorganizowano. Zawody jednakże także się odbywały, a to za sprawą działającej w mieście sekcji "Ogniwo". Kiedy powstała tzw liga zrzeszeniowa, centralna sekcja "Ogniwa" znalazła swoją siedzibę w Bytomiu, a potem w Łodzi, trafili do niej najlepsi w tamtych latach lubelscy zawodnicy, wspomniany Szwendrowski oraz Leszek Próchniak. W Lublinie nadal odbywały się zawody, źródła prasowe wspominają między innymi o meczach z zespołami z Siedlec i Jarosławia, ale w tabelach centralnych lig w tym okresie zespołu z Lublina szukać próżno. Sytuacja zmieniła się w połowie lat 50-tych. Oto na zakończenie sezonu 1955 w Lublinie zorganizowano mecz, na który przyszło 15 tysięcy widzów! Styczniowy numer tygodnika "Motor" z roku następnego przyniósł im radosne wieści - Ponieważ w Lublinie istnieje od dawna prawie nie wykorzystywany tor żużlowy, w lubelskim Klubie Motorowym jest wielu entuzjastów żużla, postanowiono założyć sekcje żużlową. Z wydatną pomocą przyszedł tu Zarząd Główny Ligi Przyjaciół Żołnierza, przeznaczając na ten cel duże kredyty. KM otrzymał kredyty na rozbudowę i wyposażenie warsztatu. Przewiduje się także naprawę i rozbudowę stadionu (…) Sekcja żużlowa PLŻ będzie brała udział w rozgrywkach o mistrzostwo II ligi, dlatego też szkolenie młodego narybku jest niezwykle palącym problemem. LPŻ bazować będzie bowiem na młodych zawodnikach przeszkolonych we własnym zakresie.

I faktycznie, w sezonie 1956 w grupie Południe II ligi wystartował zespół z Lublina pod szyldem LPŻ, zajmując w ośmio drużynowej grupie dobre czwarte miejsce. Ekipę z miasta nad Bystrzycą tworzyli między innymi obok, Próchniaka, znani później ze startów z ekipie mistrza kraju Stali Rzeszów - Marian Stawecki i Stefan Kępa. Ligowa przygoda ekipy pod szyldem PLŻ trwała jednak tylko trzy sezony. W roku 1957 LPŻ zajął ostatnie miejsce w II lidze, rok później był czwarty w rozgrywkach o mistrzostwo ligi III. I… znowu nastąpiła ligowa przerwa. A co było dalej? O tym co dalej przeczytać możemy w numerze 3 i niestety ostatnim Speedway Journala- unikalnego dziś, chyba w ogóle pierwszego, ogólnopolskiego prasowego magazynu poświęconego wyłącznie sportowi żużlowemu. Przemknął on niczym meteor przez nasz rynek wydawniczy na przełomie lat 89-90 minionego wieku i szybko niestety poległ w zderzeniu z narodzinami gospodarki wolnorynkowej. Z artykułu pomysłodawcy i wydawcy tegoż magazynu Jerzego Kraśnickiego i Andrzeja Kwieka zamieszczonym we wspomnianym numerze możemy się dowiedzieć, że w 1962 roku grupa entuzjastów z sekcji motorowej klubu "Motor" Lublin postanowiła wskrzesić żużel. A pierwszymi posunięciami były - przejęcie stadionu oraz ośmiu starych motocykli z byłej już sekcji LPŻ. Pierwszy po przerwie ligowy mecz rozegrano, jak piszą autorzy "Ligi polskiej 1948-1975" aż 30 tysięcy widzów, a "Motor" dostał potężne baty od toruńskiego Apatora ulegając 15:63. W tamtym sezonie nowy klub reprezentowali między innymi: Andrzej Jendrej, Andrzej Mazur, Janusz Komandowski, czy znany potem szkoleniowiec i arbiter Ryszard Bielecki. Organizacyjnie też różnie bywało, o czym ze zgrozą donosił korespondent tygodnika motoryzacyjnego podsumowując pierwszy sezon- Lublin posiada niespotykaną w Polsce publiczność żużlową. Gdy na najciekawszy mecz piłkarski przychodzi 5-6 tysięcy osób, na każde spotkanie żużlowe nawet nieciekawe gromadzi 10-15 tysięcy kibiców. Podczas zawodów panował coraz to gorszy bałagan, spotkania odbywały się zawsze z dużym opóźnieniem. Sędziów najczęściej w ostatniej chwili szukano wśród publiczności. Brakowało chorągiewek, nagminnie psuła się maszyna startowa. Tor prawie zawsze był źle przygotowany- narzekał autor tekstu dodając, że co dziesiąta kraksa w sezonie miała miejsce właśnie na torze w Lublinie. Kolejny powrót nie należał więc do łatwych, ale w Lublinie dzielnie przetrwali pierwsze sportowe i organizacyjne potknięcia. „Motor” okrzepł i dawał sobie radę przysparzając swoim fanom w późniejszych latach sporo powodów do radości.

Robert Noga

Komentarze (5)
avatar
majk93
14.04.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Trochę z innej beczki; wybiera się ktoś może jutro z Lublina na żużel do Tifosi ? ;) 
avatar
szogun
13.04.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Lublin to przede wszystkim duże miasto żużlowe w przeciwieństwie do miasteczek, które wiodą prym w tym sporcie i sprowadzają go do miana sportu powiatowego... 
avatar
Beluser
13.04.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Świetny tekst. !