Greg Hancock: Ma być dobra zabawa na trybunach, ale na torze musi być walka

Greg Hancock, który ścigał się w barwach Wybrzeża w 2005 roku będzie jednym z zawodników, którzy pojadą w niedzielę w drużynie byłych żużlowców Wybrzeża. Amerykanin dobrze wspomina starty w Wybrzeżu.

Jakie wspomnienia ma Greg Hancock z jazdy w Gdańsku? - Naprawdę dobre i nie jest to z mojej strony żadna kurtuazja przed ponownym przyjazdem do Gdańska. Pamiętam przede wszystkim piękne miasto i świetną atmosferę, jaką stwarzali na stadionie kibice. W drużynie też było sympatycznie, niemile wspominam tylko rządzących wtedy w klubie panów Formelę i Knopa. Nie tylko dlatego, że nie zapłacili mi za dwa ostatnie mecze, ale dlatego, że roztaczali złą aurę i prawie zniszczyli klub. Dzięki Bogu, że nie ma ich już w gdańskim żużlu - powiedział żużlowiec na łamach Gazety Wyborczej który przyznał też, że nie mógł być ze swoich występów do końca zadowolony. - Przyznaję, to nie był mój dobry rok i przykro mi, że nie mogłem dać więcej radości gdańskim fanom. Cóż, w życiu każdego sportowca, także żużlowca, zdarzają się lepsze i gorsze okresy. W 2005 r. miałem lekki dołek formy, nie szło mi nie tylko w Gdańsku. Teraz odzyskałem tę lekkość w jeździe, znów czuję się znakomicie na torze - przyznaje żużlowiec.

Hancock pojawi się w Gdańsku już w niedzielę. Czy towarzyskie spotkanie nad morzem to będzie dla niego swego rodzaju wyzwanie i potraktuje ten mecz poważnie? - Oczywiście, bo dla mnie nie ma znaczenia, że to będą towarzyskie zawody. Kibice przyjdą zobaczyć byłe gwiazdy swojej drużyny, ale są także ciekawi, jak spiszą się w konfrontacji z aktualną drużyną, dlatego nie będzie mowy o odpuszczaniu nikomu. Ma być dobra zabawa na trybunach, ale na torze musi być walka. Tylko wtedy impreza będzie udana - dodaje.

Herbie przyznaje też, że nigdy nie jeździł w jednej drużynie z dwoma znakomitymi gdańskimi obcokrajowcami, Marvynem Coxem i Johnem Davisem. - Żałuję, że w Gdańsku będą tylko na trybunach. Może da się ich jednak namówić na jeden bieg? Byłoby ekstra, bo pamiętam ich ze wspólnej walki na torze. Oni wtedy powoli kończyli swoje kariery, ja byłem natomiast na progu swojej przygody z żużlem. Cóż, czas szybko płynie, ale fajnie, że są okazje, aby spotkać się na torze i na trybunach powspominać stare dzieje - kończy Hancock na łamach Gazety Wyborczej.

Źródło artykułu: