Mam żal do niektórych za to jak mnie potraktowali - rozmowa z Emilem Idziorkiem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Kariera Emila Idziorka skończyła się przedwcześnie. Wychowanek ostrowskiego klubu był uważany za jedną z nadziei speedwaya w Ostrowie. Niestety na torze już go nie zobaczymy.

Jakub Kacprzak: Bez owijania w bawełnę. Sport żużlowy nigdy nie kojarzył się z finansowym Eldorado. Tymczasem okazuje się, że bez dużych pieniędzy nie ma szans, by startować, co spotkało ciebie. Gdy zaczynałeś przygodę ze speedwayem spodziewałeś się, że to się tak szybko skończy? Emil Idziorek: - Sport żużlowy to ogromne pieniądze. Jest to obowiązkowy czynnik, bez którego nie da rady nic zrobić. Bez kasy kończy się właśnie tak jak w moim przypadku. Same chęci i poświęcenie zawodnika to za mało. Trzeba mieć też trochę szczęścia, znaleźć się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie, mieć kogoś obok, komu będzie zależeć na tym aby zawodnik się prawidłowo rozwijał i osiągał coraz lepsze rezultaty. Niestety, wygląda w wielu przypadkach to tak, że działacze chcą zarobić kosztem zawodnika i robić tak aby im było lepiej i wygodniej. Czy się spodziewałem, że to się tak szybko skończy? Powiem tak. Cieszę się, że w ogóle się zaczęła i mogłem przeżyć taką przygodę.

Patrząc na twój przykład można zastanawiać się czy czarny sport idzie w dobrą stronę. Coraz większe koszta utrzymania sprzętu powodują, że młodzi zawodnicy będą musieli przerwać karierę, bo zwyczajnie nie będzie ich stać na to, by jeździć. Dlaczego twoim zdaniem tak się dzieje i czemu większość ludzi związanych z żużlem zamiast coś z tym zrobić siedzi wygodnie i przygląda się jak młodzież nie może się rozwijać? - Moim zdaniem trochę się poprawiło, choćby dlatego, że polscy juniorzy muszą startować w rozgrywkach ligowych. To jest wielki plus. Jazda to jest podstawa. Aby zacząć osiągać dobre wyniki trzeba jak najwięcej startować systematycznie. Wtedy zawodnik łapie pewność siebie, wsiada na motocykl i robi to już jak zaprogramowana maszyna. A jeśli są braki w startach, to niestety prędzej czy później zawodnik odczuje brak jazdy. Nie brakuje ci adrenaliny związanej z żużlem i całej otoczki związanej z światem speedwaya?   - Czy brakuje mi tej całej otoczki? Myślę, że nie ponieważ przez cały sezon 2012 gdzieś tam się pojawiałem w parkingu, w innej roli niż zwykle, ale wciąż przy żużlu byłem. Czy brakuje mi adrenaliny? Moje życie to jedna wielka adrenalina także stanowczo nie! (śmiech) Zastanawia mnie dlaczego nikt ci nie pomógł. Nie byłeś przecież anonimowym sportowcem, który stawiał pierwsze kroki. Często pokazywałeś się ze świetnej strony w barwach Orła Łódź. Nagle okazało się, że znikasz i nikt nie wyciągnął do ciebie pomocnej dłoni. Jak się poczułeś gdy okazało się, że nikt nie chce wesprzeć cię i pomóc dalej się ścigać?   - Zawsze były obok mnie osoby, które mnie wspierały finansowo czy też od strony technicznej przy sprzęcie. Przez całą moją krótką karierę miałem obok ludzi, którzy wspierali mnie na duchu, także stanowczo mogę powiedzieć, że nie byłem sam i z tego miejsca każdej jednej osobie, która wspierała mnie w jakikolwiek sposób dziękuję, bo gdyby nie te osoby skończyłbym szybciej swoją przygodę z czarnym sportem. Pewnie niektórzy pomyślą skoro miał takich ludzi, to dlaczego skończył z żużlem? Trzeba mieć setki tysięcy złotych na to, by profesjonalnie jeździć na żużlu, a z moim budżetem uważam, że i tak bardzo długo jeździłem. Do kogo masz więc największy żal? Po kim spodziewałeś się lepszego zachowania i wsparcia?   - Żal? Tylko i wyłącznie do klubu, gdzie stawiałem pierwsze kroki, gdzie toczył się dalszy los mojej kariery i do ludzi, którzy pracowali w nim pomogli mi w tym, że właśnie tak, a nie inaczej potoczyła się moja kariera. Nie tylko ja zostałem tak potraktowany. Tak samo potraktowani zostali moi rówieśnicy, jak mój sąsiad Srockerls czy Jason. Pamiętam, że wtedy w klubie była gruba kasa. Zawsze było mówione, że w Ostrowie juniorzy mają tak dobrze i mają zapewnione wszystko co najlepsze. Szczerze nigdy tak nie było w moim przypadku i wyżej wymienionych kolegów. Dlatego być może, że w paszporcie nie mieliśmy wpisane "From Denmark" czy też "From Sweden". Stare porzekadło mówi, że jak masz na kogoś liczyć to najlepiej licz na samego siebie. Sport to biznes, w którym niestety nie ma miejsca na współczucie i uczciwą pomoc.  W 2011 roku poszedłeś w odstawkę pomimo, że miałeś podpisany kontrakt w rodzinnym mieście. To również miało wpływ na decyzję o zakończeniu profesjonalnego ścigania? - Wróciłem do Ostrowa z wielkimi nadziejami, po dość udanym sezonie w Łodzi. Byłem dumny, że będę mógł przyodziać plastron klubu z rodzinnego miasta. Każdy dzieciak marzy o czymś takim, by móc być dobrym zawodnikiem, w rodzinnym zespole. Mocno się zapożyczyłem finansowo, by sprzętowo  Na tor wyjechałem o tydzień później niż wszyscy koledzy z nie wyleczoną kontuzją nadgarstka, ale mimo to mi nie przeszkadzało w walce z rywalami. Dobrze się przygotowałem, początek sezonu pokazał, że w sparingach byłem w stanie walczyć z zawodnikami o każdy punkt. Gdyby nie pech, długi i kontuzja na koniec sezonu to może nadal bym jeździł. Ale cieszę się, że w tym sezonie wrócę jako mechanik i będę w jakiś sposób pomagać ostrowskiemu klubowi. Żużel ma opinię świata gdzie panuje dobra atmosfera, gdzie każdy zna każdego i zawodnicy trzymają się razem. Jaka jest jednak prawda? Czy rzeczywiście tak jest, czy wewnątrz wygląda to zupełnie inaczej? - Sprawa wygląda tak, jak to w życiu bywa, że każdy ma swoich kumpli, swoją ekipę. Jednemu odpowiada ten, drugiemu inny, także jak to w życiu jest, spotyka się różne charaktery.

Emil był jednym z ulubieńców łódzkiej publiczności
Emil był jednym z ulubieńców łódzkiej publiczności

Panuje opinia, że jeżdżąc na żużlu trzeba mieć w sobie coś z szaleńca. Ty jednak zawsze emanowałeś spokojem i szczerze mówiąc nie przypominam sobie, bym widział ciebie wyprowadzonego z równowagi. Twój charakter nie przeszkadzał innym żużlowcom z drużyn, w których startowałeś? - Jeżdżąc w Łodzi rzeczywiście byłem spokojny. Nie miałem powodów aby było inaczej. W końcu zacząłem zarabiać na żużlu, wyniki były coraz lepsze. Miałem pewność siebie, dobry klimat w zespole i świetni kibice, którzy byli bardzo spoko wobec mnie tak samo działacze. To wszystko powodowało, że czułem się dobrze w barwach Orła.

[nextpage]Czym jest dla ciebie żużel? Czy w jakikolwiek sposób jest to dla ciebie jeszcze piękny sport? Czy po tym czego doświadczyłeś masz ochotę się całkowicie odłączyć od tego co było w przeszłości i rozpocząć nowy etap życia bez speedwaya? - Jest tak nadal. Dla mnie to piękny sport i jest to ukochana moja dyscyplina. Siedząc w tym świecie od 1999 roku doświadczyłem naprawdę dużo. Zobaczyłem wiele i mocno się poświęciłem temu sportowi, więc nie da się tak nagle znienawidzić tego co było częścią twojego życia przez tak długo. Szkoda, że czasem coś nie idzie tak jak by się chciało, ale cóż… takie jest życie. Inni będą mistrzami, a inni przeciętniakami, a jeszcze inni mechanikami. Nie mam żalu do losu, bo wiem, że ja zrobiłem bardzo wiele aby jeździć. Szkoda tylko, że młodzi żużlowcy mają aż tyle przeszkód na swojej drodze. Jestem teraz mechanikiem i będę także w sezonie 2013. Nadal robię to co kocham, trochę w innym wykonaniu, ale tak samo mocno zależy mi na wyniku mojego zawodnika jak na moich, gdy sam jeździłem. Tak samo bardzo się staram i zależy mi na dobrym wyniku. Wielka szkoda, że jest bardzo wiele przypadkowych ludzi przy speedwayu, którzy niszczą ten piękny sport.

Jak widzisz swoją przyszłość? Co zamierzasz robić w najbliższym czasie? - W sezonie 2013 będę pracował dla jednego z polskich juniorów, więc jeszcze najbliższe miesiące z żużlem spędzę, ale mam nowe plany na życie. Czas pokaże co będzie dalej. Czy gdybyś wiedział, że twoja przygoda z żużlem zakończy się w ten sposób to w ogóle spróbowałbyś swych sił w tej dyscyplinie? - Pewnie, że postąpiłbym tak samo! To była niezła przygoda, doświadczenie, znajomości. Także stanowczo tak! Spróbowałbym raz jeszcze. Miałeś okazję spotkać w żużlowym świecie wiele osób. Powiedz mi, kto zaskoczył cię najbardziej pozytywnie, a komu już nigdy nie podasz ręki i będziesz wolał omijać szerokim łukiem? - Spotkałem bardzo wiele wspaniałych ludzi, od których wiele się nauczyłem. Miałem okazję spędzać czas z ludźmi, którzy naprawdę wiele wnieśli do mojego życia. Gdyby nie żużel to na pewno bym nie poznał ich osobiście. Są tacy ludzie, których nie będę miło wspominał. Nie będę tu sypać jednak nazwiskami, bo to nic nie da, ale życzę tym wszystkim ch... szczęścia. Co poczułeś, gdy podjąłeś decyzję o zakończeniu kariery? - Wielki żal. Byłem bardzo mocno zawiedziony, że muszę podjąć taką decyzję, ale niestety musiałem tak zrobić. Tonąłem w długach i stąd ta decyzja. Szczerze. Ilu jest tak naprawdę, twoim zdaniem, zawodników, którzy mają talent, a ilu takich, którzy starty zawdzięczają tylko temu, że mają dużo kasy? - Nie mi to oceniać. Nie chcę analizować innych zawodników. Najważniejsze, aby obydwa typy potrafiły to docenić i wykorzystać. Życie żużlowców to ciągłe podróże, spanie w hotelach i brak czasu dla rodziny. Czy tobie taki styl życia w ogóle odpowiadał? - Można wiele zwiedzić i poznać ciekawe miejsca więc są takiego życia plusy. Czy żałujesz czegokolwiek w czasie swej żużlowej kariery? - Pewnie, że tak. Z biegiem czasu do człowieka dochodzi to wszystko co mogło się zrobić inaczej, tak aby było lepiej. Ale ciągłe myślenie nic nie da. Jeden etap w życiu zakończyłem, a pewien rozdział zacząłem. Ważne jest to, aby robić wszystko tak, by kiedyś tego nie żałować. Jak świat bez speedwaya wyobraża sobie Emil Idziorek?   - Całkowicie się od speedwaya nie odłączyłem. Ale nie ukrywam, że czasem się łezka w oku zakręci jak oglądam innych i pomyślę, że kiedyś też się wyjeżdżało do wyścigu i walczyło o punkty. Myślę, że zawsze gdzieś tam sercem będę przy żużlu pomimo, że fizycznie nie będę już w nim uczestniczyłem. Z tego miejsca chcę podziękować z całego serca wszystkim tym osobom, które pomagały mi i były przy mnie przez te wszystkie lata. Dziękuję wam! Życzę również wszystkim zawodnikom jak najskuteczniejszej jazdy i braku kontuzji w sezonie 2013. Natomiast wszystkim działaczom życzę tego, by nie mieli problemów finansowych i by ich kluby miały zawsze płynność finansową i by traktowali swe zespoły jak swoje firmy i robili wszystko jak najlepiej. Pozdrawiam wszystkich fanów, którym życzę udanego, pełnego emocji sezonu!

Jako zawodnik Emil już nie będzie startować, ale ma plany na dalsze życie bez speedwaya
Jako zawodnik Emil już nie będzie startować, ale ma plany na dalsze życie bez speedwaya
Źródło artykułu: