- Ten mecz był co najmniej dziwny, trudno mi cokolwiek o nim powiedzieć. Cieszy mnie fakt, że wysiłek chłopaków we wczorajszym meczu nie poszedł na marne i że jako najlepsza drużyna w ćwierćfinałach spotkamy się z najlepszym wśród pokonanych. Niemniej mecz we Wrocławiu może dawać do myślenia. Dlaczego na przykład wcześniej nie korzystano z rezerw taktycznych? Nie ważne, teraz jedziemy do Zielonej Góry by walczyć o awans do finału rozgrywek - powiedział po poniedziałkowym spotkaniu Atlasa i Złomreksu prezes toruńskiego zespołu, Wojciech Stępniewski.
Faktycznie, torunianie byli na finiszu lepsi od częstochowian o przysłowiową szprychę. Na 42 punkty dodatnie zdobyte przez Złomrex torunianie odpowiedzieli 45! Wszystko jednak wskazywało na to, iż to częstochowianie, a nie torunianie pojadą za tydzień do Zielonej Góry. Dziwna decyzja komisarza ligi, Ryszarda Głoda o rozegraniu spotkania pomiędzy Atlasem, a Złomreksem 1 września, czyli dzień po meczu rewanżowym, pomogła nieco drużynie Piotra Żyto. Otóż w dniu tym nie mógł wystąpić lider wrocławian, Jason Crump, który ma zobowiązania w lidze angielskiej.
Wydawać by się mogło, iż jadący w pełnym zestawieniu Złomrex gładko rozjedzie wrocławian na ich własnym torze, co umożliwiłoby awans z pierwszego miejsca. I gdy wszystko szło jak z płatka, a częstochowianie wygrywali po trzynastu gonitwach 54:24 nastał cud. Daniel Jeleniewski wraz z Maciejem Janowskim przyjechali do mety czternastego wyścigu przed Tomaszem Gapińskim i Lee Richardsonem. Janowski jechał jako "joker" dlatego też wrocławianie wygrali ten bieg w stosunku 7:1, co dało torunianom awans do dalszej rundy jako najlepszemu zespołowi z ćwierćfinałów. Po spotkaniu częstochowianie złożyli protest, twierdząc, iż silnik Jeleniewskiego miał za dużo pojemność, jednak z ostatnich informacji wiadomo, iż na nic się to zdało. W półfinale Unibax Toruń zmierzy się z Kronopolem Zielona Góra, Złomrex Częstochowa walczyć będzie z kolei z leszczyńską Unią.