Przypomnijmy, że finał IME w Lendawie miał się pierwotnie odbyć w sobotnie popołudnie. Padający deszcz zmusił jednak organizatorów do przełożenia zawodów na niedzielę. Miedziński ma obowiązek wystartowania w tej imprezie i ewentualne jego wycofanie się mogłoby się skończyć groźbą karencji w startach i karą finansową.
- To jest skandal, że zawodnicy nie mają tu nic do powiedzenia. Organizatorów kompletnie nie interesuje to, gdzie my startujemy jeszcze, że mamy mecz w lidze polskiej, a przecież na pewno można by się dogadać chociażby na poniedziałek. Ciekawe, co by się działo gdyby był to na przykład finał Ekstraligi, albo gdyby jechało więcej zawodników z jednej drużyny? To są naprawdę wolne żarty! W tym momencie siedzę tu, jak niewolnik i praktycznie dokładam do interesu, bo musimy zostać tutaj na kolejny dzień. Jestem rozgoryczony, że nie mogę wystartować w meczu, na którym tak bardzo mi zależało zwłaszcza, że jestem po kontuzji. To jest naprawdę jakiś chory regulamin - poinformował na swojej stronie internetowej Miedziński.
Torunian zapowiada, że w przyszłości w tego typu imprezach o niskiej randze nie zamierza już rywalizować. - Absolutnie wyleczyli mnie już z chęci startowania w zawodach rangi IME. Teraz nie mam kompletnie motywacji, żeby wystartować w tym finale. Naprawdę brak mi słów.