Michał Kowalski: 7 punktów w finale MIMP to trochę mało jak na reprezentanta Polski. Liczyłeś zapewne na lepszy wynik?
Tobiasz Musielak: Każdy jadąc na finał chciał zdobyć medal. Ja też miałem zamiar lepiej się zaprezentować. Jednak już w pierwszym biegu miałem jakiegoś takiego zbiorczego pecha, bo najpierw przy grzaniu rozleciał mi się silnik. Nie wiem, jak to możliwe. Cały sezon przejechałem beż żadnego defektu, a nagle tutaj dwie awarie. Potem pękł mi element siodełka, poprosiłem Przemka Pawlickiego o pożyczenie motocykla i ostatecznie nie zdążyłem na start. Ale tak już bywa, nic nie poradzę.
A propos Przemka Pawlickiego. Jak zareagowałeś widząc jego upadek?
- Strasznie się to potoczyło. Szkoda, że doznał tej kontuzji, bo miał fantastyczny sezon i naprawdę szczerze współczuję jemu i jego rodzinie. Chciałbym mu jakoś dodać otuchy, na pewno będę do niego dzwonił. Zapytam o jego stan zdrowia. Niestety, taki jest żużel i kontuzje są w niego wliczone.
Kończy się powoli sezon 2012. Jaki był on dla ciebie?
- Myślę, że ogólnie był dobry. Jednak zawiodłem podczas najważniejszych juniorskich zawodów dla mnie osobiście, czyli podczas finału MIMP. Trochę pechowy zbieg okoliczności mnie dopadł w Bydgoszczy. Nieudany pierwszy bieg trochę zadziałał na psychikę i nieco mnie zdeprymował. Do drugiego startu podjechałem praktycznie nieprzygotowany, bo nie wiedziałem, jaki jest tor. Koledzy mieli to już za sobą. Cóż, taki jest żużel i niczego nie można przewidzieć. Patrząc przez pryzmat urazu Przemka, cieszę się, iż ukończyłem cało zawody. Tor nie był zbyt bezpieczny, ale do walki.
Wracając jeszcze do rozgrywek Ekstraligi, byliście bardzo blisko awansu do play off. Biorąc pod uwagę to, że wasza drużyna składała się głównie z juniorów, to chyba niezły wynik?
- Play offy straciliśmy praktycznie w ostatnim meczu. Być może zabrakło nam doświadczenia i objeżdżenia w Ekstralidze, może też psychika zawiodła. Ale rzeczywiście, patrząc na średnią wieku w naszym zespole, to wynik jest dobry.
W tym sezonie bardzo dokuczały wam kontuzje. Co chwilę jakiś nowy uraz…
- Dokładnie. Niestety powtórzyła się sytuacja z zeszłego roku. Szkoda, że mamy aż tak wielkiego pecha. Tym bardziej, że zespół jest młody i perspektywiczny. Być może Bóg kiedyś nam to zwróci…
Startujesz w IMŚJ. Nie idzie ci tam najlepiej, ale jazda w tym cyklu daje dużo korzyści. Regularny kontakt z najlepszymi juniorami świata, do tego poznawanie wielu torów.
- Racja, właściwie wszędzie jechałem po raz pierwszy. Chociażby Lonigo, Lendava, czy Coventry. Tak więc sporo nowych, przydatnych doświadczeń. Mam nadzieję, że wyciągnę wnioski z tegorocznych występów i w przyszłym sezonie powalczę już o coś więcej. W tym roku jest to dla mnie bardziej taki rozpoznanie, jadę na luzie i po prostu chcę wszędzie powalczyć.
Dużo kontrowersji wzbudzają ostatnie turnieje w Argentynie. Zamierzasz się tam wybrać?
- Jeszcze nie wiem mówiąc szczerze. Nie myślę o tym. Włodarze FIM sami chyba tak naprawdę nie wiedzą, czego chcą.
Niedawno zostałeś wicemistrzem Europy juniorów. Wielu zawodników podchodzi do tych zawodów z przymrużeniem oka. Jak ty je traktujesz?
- Dla mnie jest to wicemistrzostwo Europy i tyle. Jechali tam dobrzy zawodnicy, a ja dałem radę ich pokonać. Jedynie Bartek Zmarzlik był ode mnie lepszy i jestem zadowolony.
Ostatnio głośno było na temat błędu sędziego Piotra Lisa podczas pierwszego podejścia do meczu Unibaksu z Tauronem Azotami. Jaka jest twoja opinia na temat tej sytuacji?
- Sędzia zapomniał policzyć jednego zawodnika. Nie chcę zwalać oczywiście winy tylko na niego, ale przeoczył bardzo ważną rzecz. Według mnie jest to tylko i wyłącznie jego wina.
Jaki jest twój faworyt do zdobycia DMP 2012?
- Myślę, że Stal Gorzów.
Swoją drogą.. Bardzo interesujący wywiad. Ciekawe opinie. Czasem chaos w wypowiedzi,ale cóż... Tak, czy siak: Lubię T Czytaj całość