Wszystko zaczęło się od oświadczenia zawodników. - Byliśmy zadowoleni z jazdy dla Gindsted i jesteśmy smutni z powodu tej sytuacji. Oznacza to, że jesteśmy wolni. Życzymy klubowi jak najlepiej - mówili.
Zdaniem Kennetha Bjerre duńskie kluby zamiast dawać szansę rodzimym talentom, korzystają z zawodników zagranicznych. - Moim zdaniem to wstyd, że zespoły wybierają obcokrajowców, zamiast Duńczyków. Kilka lat temu duńscy zawodnicy z Grand Prix wrócili do ligi, obniżając wymagania - powiedział.
Zachowanie zawodników spotkało się z natychmiastową reakcją ich byłego już klubu. Działacze Grindsted oświadczyli, że Kenneth i Lasse Bjerre stracili miejsce w zespole tylko i wyłącznie z powodów sportowych. Jak podkreślili, szczególnie starszy z braci miał być mocnym punktem zespołu.
Żużlowcy będą teraz szukać nowego klubu, a Grindsted będzie musiało radzić sobie bez nich. Dla żadnej ze stron nie będzie to z pewnością przysłowiowy "koniec świata". Należy jednak zwrócić uwagę, że to nie pierwszy raz, kiedy "Kenio" mówi o problemach finansowych swojego zespołu. Polscy, a szczególnie wrocławscy, kibice doskonale pamiętają sezon 2010, kiedy to Duńczyk odmówił jazdy w barwach Betard Sparty z powodu zadłużenia względem niego.